Celem proponowanych przez PiS zmian, nazywanych "dużą ustawą medialną", jest przekształcenie TVP, Polskiego Radia i PAP w media narodowe, a także wprowadzenie 15-złotowej opłaty audiowizualnej. Propozycja PiS zakłada ponadto powstanie Rady Mediów Narodowych, która wybierałaby władze mediów publicznych. Jedno miejsce w radzie byłoby ustawowo gwarantowane dla przedstawiciela największego klubu opozycyjnego w Sejmie. Z harmonogramu obrad Sejmu, które rozpoczną się w środę wieczorem, wynika, że pierwsze czytanie projektów PiS ma odbyć się w czwartek po południu. Punkty dotyczące tych projektów figurują w porządku obrad jako sporne. W środę do zapisów projektów ustaw medialnych po raz kolejny odnieśli się posłowie Platformy: Iwona Śledzińska-Katarasińska i Wojciech Król. "To kolejna ustawa przepychana kolanem, tym razem ustawa o mediach narodowych: bez konsultacji, bez rozmów z opozycją i środowiskami twórczymi; bez rozmów i bez wsłuchiwania się w głos Polaków" - podkreślił Król na konferencji prasowej. Jak przekonywał, Polacy nie chcą płacić kolejnego podatku, ani "zrzucać się na PiS-owską propagandę". "Media narodowe to tak naprawdę nic innego jak media partyjne, dyspozycyjne, rządowe, w pełni uzależnione od partii rządzącej. To media, którymi kieruje dziś Jacek Kurski (prezes TVP), autor słów +ciemny lud to kupi+. PiS dąży do tego, żeby Polska stała się krajem odwróconych znaczeń, gdzie prawda staje się kłamstwem, a kłamstwo - prawdą" - mówił polityk PO. Według niego, PiS chce wprowadzić 15-złotową opłatę audiowizualną, by "uzupełnić" mediom publicznym ubytek wpływów z reklam, który jest następstwem spadku oglądalności. "Tak, żeby m.in. właśnie Jacek Kurski, do niedawna czynny polityk PiS, mógł mieć większy budżet na tę propagandę. To jest tak naprawdę haracz zabierany polskim rodzinom, bo to polskie rodziny zapłacą za propagandę PiS" - ocenił poseł PO. Śledzińska-Katarasińska krytykowała pomysł powołania Rady Mediów Narodowych. Jej zdaniem, RMN ma być ciałem konkurencyjnym wobec Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - instytucji, której nie da się zlikwidować bez zmiany konstytucji. "6-osobowa Rada Mediów Narodowych jest ciałem de facto nieodwoływalnym, a już na pewno na jej czele stoi osoba powoływania przez marszałka Sejmu, której nikt nie może ruszyć i ta osoba odpowiada za wszystko - za statuty mediów, za obsadę kierownictwa mediów, za powoływanie rad społecznych" - wskazywała posłanka Platformy. Według niej, szef RMN będzie miał silniejszą pozycję niż przewodniczący Radiokomitetu w czasach PRL. "To jest szef wszystkich szefów, którego wskaże - jak sądzę - prezes Prawa i Sprawiedliwości" - powiedziała Śledzińska-Katarasińska. Kpiną nazwała zapis o tym, że jedno miejsce w RMN ma przypaść największemu klubowi opozycyjnemu w Sejmie. "To jest próba upokorzenia tego klubu, bo żeby można było uzyskać ten zaszczyt i być jedną szóstą składu, czyli nie mieć żadnego wpływu na decyzje, to trzeba zgłosić trzech kandydatów i to w ciągu 7 dni i to w tych trzech ugrupowanie rządzące będzie sobie przebierało jak w ulęgałkach. A może głosy się rozstrzelą i żadne z nich nie dostanie wymaganej większości?" - mówiła posłanka PO. Przypomniała, że w zeszłym tygodniu klub PO złożył w Sejmie projekt nowelizacji obecnej ustawy o radiofonii i telewizji. Platforma proponuje w nim m.in. zniesienie opłat abonamentowych i zastąpienie ich finansowaniem mediów publicznych z budżetu państwa, a także usamodzielnienie oddziałów regionalnych telewizji publicznej.