Jarosław Kaczyński, który we wtorek w obecności dziennikarzy robił zakupy w jednym z osiedlowych sklepów spożywczych w Warszawie zarzucił Tuskowi, że za jego rządów ceny żywności wzrosły ponad dwukrotnie. - Oczywiście moglibyśmy iść do Biedronki, ale Biedronka, to jest jednak sklep dla najbiedniejszych. Poszliśmy do sklepu przy osiedlu, który jest wygodny, gdzie z łatwością można kupować, takiego sklepu, z którego chociażby z pośpiechu ludzie muszą korzystać - tłumaczył Kaczyński wybór miejsca zakupów. Zdaniem Tomczyka, Kaczyński po raz kolejny dzieli Polaków. - To on dzielił Polskę na liberalną i solidarną, na prawdziwych i nieprawdziwych Polaków, teraz dzieli klientów na tych normalnych i tych najbiedniejszych - mówił poseł PO w środę na konferencji prasowej w Sejmie. Rzecznik klubu PO Krzysztof Tyszkiewicz ironizował: "To był wielki dzień, Jarosław Kaczyński po raz pierwszy pojechał na zakupy. Jak każdy przeciętny Polak wsiadł do swojej limuzyny, szofer zawiózł go do sklepu 15 kilometrów od jego miejsca zamieszkania, gdzie prezes poszedł na zakupy. Ktoś wrzucał mu zakupy do koszyka, ktoś asystował przy płaceniu". Zdaniem Tyszkiewicza, po słowach Kaczyńskiego, część Polaków może nie robić zakupów w sklepach osiedlowych, bo tam jest drogo, a inna część nie będzie robiła zakupów w sklepach typu Biedronka, bo tam kupują jedynie najbiedniejsi. - To kolejna recydywa w dzieleniu Polaków. Prosimy prezesa PiS, żeby więcej tego nie robił, żeby nie dzielił Polaków - apelował poseł PO. Według posła PO Radosława Witkowskiego, słowa Jarosława Kaczyńskiego, mogą mieć konsekwencje społeczno-ekonomiczne dla małych i średnich przedsiębiorstw, jakimi są sklepy osiedlowe. - Sklepy osiedlowe zostały przedstawione w złym świetle, zostały naznaczone wizytą J.Kaczyńskiego i pokazane jako sklepy, w których nie warto robić zakupów, w których jest drogo - podkreślił. Kaczyński w środę na swoim blogu napisał, że najważniejsze dla niego było pokazanie, jak podstawową sprawą, a równocześnie coraz większym problemem, dla wielu rodzin w Polsce stają się codzienne zakupy. Jak zauważył, uwaga mediów skupiła się jednak na jednym wypowiedzianym przez niego zdaniu - dotyczącym sieci dyskontów Biedronka. "Powiedziałem prawdę, prawda bywa bolesna. Przez Donalda Tuska bardzo wielu Polaków zostało zmuszonych do kupowania w dyskontach, nie dlatego, że chcą, tylko dlatego, że muszą. Zakupy w dyskoncie nie są niczym uwłaczającym. Uwłaczające jest takie traktowanie Polaków przez obecnie rządzących" - czytamy w blogu J.Kaczyńskiego. Donald Tusk pytany w środę przez dziennikarzy w Goleniowie, czy robi zakupy odparł: "Nie będę robił cyrku, nie przyjechałem tu na zakupy, natomiast robimy zakupy, szczególnie wtedy, kiedy jesteśmy w domu, poza godzinami pracy". Jak dodał, jego rodzina i znajomi kupują w Biedronce. - Nie są szczególnie bogaci, ale też nie cierpią jakiejś szczególnej biedy, więc muszę sprostować te fałszywe pogłoski dotyczące tej sieci - zaznaczył. - Bardzo przejmuję się cenami z oczywistych względów. To jest moja ojczyzna i moi rodacy - mówił Tusk. - Nie mógłbym spać spokojnie i nie miałbym prawa zajmować ludziom czasu, ani uwagi swoją osobą, gdybym nie przejmował się, ani nie zajmował tym, co się dzieje dzisiaj w polskich sklepach - podkreślił szef rządu.