Jarosław Kaczyński ogłosił, że jest kandydatem PiS na prezydenta. "Tragicznie przerwane życie prezydenta, śmierć elity patriotycznej Polski oznacza dla nas jedno: musimy dokończyć ich misję" - napisał w oświadczeniu, w którym ogłosił decyzję o kandydowaniu. Poseł PO Adam Szejnfeld, komentując tę decyzję, podkreślił, że "Polacy są narodem, który ma wiele sentymentu i potrzeby niesienia pomocy, tym którzy ucierpieli". - Ale z drugiej strony nie lubimy i nie tolerujemy nadużywania tego w celach innych, w celach politycznych. Jeśli to będzie - ze strony Jarosława Kaczyńskiego - polityczna komercja, politykierstwo na fundamencie ludzkich uczuć - kampanii Bronisław Komorowskiego to nie zaszkodzi, a jednocześnie nie zwiększy poparcia dla kandydata PiS - ocenił Szejnfeld. Według niego, "jeśli PiS i Jarosław Kaczyński będą chcieli wykorzystać dramatyczną, traumatyczną sytuację, to tylko zaszkodzą tym swojej kampanii". Jak ocenił, "nie ulega jednocześnie wątpliwości", że kampania będzie się toczyła między Bronisławem Komorowskim, a Jarosławem Kaczyńskim. Szejnfeld przyznał też, że nie widzi nic dziwnego w tym, że w oświadczeniu J. Kaczyńskiego - osoby politycznie i osobiście związanej z Lechem Kaczyńskim - pojawiły się elementy wspomnieniowe oraz deklaracje kontynuacji pracy brata. Poseł PO nie jest zaskoczony decyzją J. Kaczyńskiego. - Od kilku dni byliśmy przekonani, że Jarosław Kaczyński wystartuje w wyborach. PiS jest skąpe - jeśli chodzi o kadrową ławkę, tam po prostu nie było drugiego kandydata - podkreślił. Również według wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego (PO), wiele wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński będzie chciał wykorzystać tragedię smoleńską w kampanii wyborczej. Jak podkreślił, sprawą oczywistą było, że J. Kaczyński będzie kandydował na prezydenta, więc - jego zdaniem - roztaczanie aury, że trzeba pochować zmarłych, a dopiero później wybrać kandydata, to było rozmijanie się z prawdą i wykorzystywanie tragedii. - J. Kaczyński zaczął swoją kampanię od rozminięcia się z prawdą, sugerował, że nie wiadomo, czy wystartuje. Nie było to uczciwe, bo nie było żadnej wątpliwości, że będzie kandydował, już wcześniej PiS zbierał podpisy za jego kandydaturą. Polacy nie lubią dwuznaczności, lubią uczciwe postawienie sprawy - ocenił Niesiołowski. Jego zdaniem, język oświadczenia J. Kaczyńskiego był konfrontacyjny. - Kto go upoważnił do kontynuacji misji ofiar tragedii? J. Kaczyński może mówić, że jest kontynuatorem dzieła brata, ale nie może mówić, że jest depozytariuszem misji wszystkich ofiar tragedii. To jest przywłaszczanie sobie testamentu politycznego ofiar tragedii. Obawiam się, że J. Kaczyński będzie grał tą tragedią, to źle wróży kampanii wyborczej - podkreślił wicemarszałek.