Zasiadająca w komisji posłanka PiS Beata Kempa uważa, że przesłuchiwanie większości tych osób to strata czasu. Wniosek w tej sprawie jej zdaniem ma charakter polityczny. - Proponuję, żeby przed komisję wezwać wszystkich członków Prawa i Sprawiedliwości - żartowała posłanka. Sławomir Neumann (PO) tłumaczył, że te osoby powinny być przesłuchane, bo mogą mieć wiedzę dotyczącą projektu, który do resortu finansów w 2006 r. przekazał ówczesny wicepremier i szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysław Gosiewski. - Dla mnie jest oczywiste - ten materiał, z którym się zapoznałem tylko to potwierdza - że ta ustawa, którą Gosiewski w niewiadomy sposób sobie pozyskał i nosił po Ministerstwie Finansów jest, delikatnie mówiąc, dość mocno podejrzana. Cały czas nie ma autora, cały czas nie wiemy, kto ją napisał - powiedział Neumann. Chodzi o projekt zmian w tzw. ustawie hazardowej, który w lipcu 2006 r. Gosiewski przekazał do zaopiniowania ówczesnemu ministrowi finansów Stanisławowi Kluzie. Znalazły się w nim m.in. propozycje korzystne dla potencjalnych organizatorów wideoloterii: zmniejszenie podatku od tych gier z 45 proc. do 30 proc., a także zniesienie 10-proc. dopłat. Propozycja zawierała też inne rozwiązania np. zwiększenie podatku od zakładów wzajemnych z 10 proc. do 30 proc. i rozszerzenie katalogu gier o gry na automatach zręcznościowych, gry rozrywkowe, internetowe i interaktywne. Według Neumanna, Jarosław Kaczyński, będąc premierem w 2006 r., "mocno angażował się w prace nad ustawą hazardową". Jego zdaniem, z dokumentów i informacji, które dotarły do komisji wynika, że polecił on wpisać do ustawy zapisy, które promowały wideoloterie w Polsce. - To wymaga niewątpliwie wyjaśnienia - ocenił poseł PO. W zeszłym tygodniu polityk PO wyjaśniał, że 9 marca 2007 r. miało dojść do spotkania, na którym J. Kaczyński miał zalecić wiceministrowi finansów Marianowi Banasiowi - który szefował zespołowi w MF zajmującemu się przygotowaniem zmian w przepisach dotyczących hazardu - "aby ten uwzględnił uwagi Totalizatora Sportowego" przy pracach nad nowelizacją ustawy hazardowej. - Te uwagi dotyczyły (...) obniżenia podatku (od wideoloterii) z 45 do 30 proc. i zniesienia dopłat, po to, aby Totalizator Sportowy i firma GTECH mogły wprowadzić do polski wideoloterie - tłumaczył poseł. Jarosław Kaczyński mówił w ubiegłym tygodniu, że nie ma żadnej wiedzy w sprawie prac przy ustawie hazardowej w czasach, gdy był premierem. - Ja w tej sprawie nic nie wiem, nie potrafię wesprzeć komisji, ale jeżeli komisja chce iść w kierunku komedii, to proszę bardzo - powiedział wówczas prezes PiS. Posłanka Kempa uważa, że wniosek o powołanie na świadków komisji prezesa PiS, a także Kluzy i Gilowskiej jest niepoważny. Jak oceniła wzywanie tych osób przed komisję to nic innego jak próba robienia "zadymy politycznej", by zakryć istotę sprawy. - Może byśmy się zajęli panem Chlebowskim, panem Tuskiem, panem Nowakiem, innymi osobami. Dlaczego zostały zdymisjonowane w związku z aferą, czy po wybuchu afery hazardowej - powiedziała posłanka PiS. Jej zdaniem, nie ma potrzeby przesłuchiwania J. Kaczyńskiego, Gilowskiej i Kluzy, bo ich zaangażowanie w proces legislacyjny nad ustawą hazardową jest udokumentowane. - PO powinna zacząć czytać dokumenty i to czytać ze zrozumieniem - stwierdziła Kempa. - To jest oczywista strata czasu i to jest gra PO na zaciemnienie całego obrazu sprawy - dodała. Politycy PO chcą złożyć na wtorkowym posiedzeniu komisji również wniosek o włączenie do puli świadków Marka Oleszczuka - obecnie działa on w Stowarzyszeniu Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich, wcześniej był m.in. dyrektorem zlikwidowanego w 2006 r. departamentu gier losowych i zakładów wzajemnych Ministerstwa Finansów. Z notatki służbowej z lipca 2006 r. - która znajduje się w materiałach komisji - sporządzonej przez Gosiewskiego wynika, że departament, którym kierował Oleszczuk miał być "uwikłany", dlatego kierownictwo resortu chciało, by nowelizacja ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych była projektem klubu PiS.