Marszałek Sejmu Marek Jurek zapewnia, że prezydent chce rozwiązać "kryzys w państwie", a nie parlament. - Prezydent nie ma intencji rozwiązania parlamentu i nie zamierza wykorzystywać do tego terminu 4 miesięcy prac budżetowych - powiedział dzisiaj Jurek. Dodał, że Lech Kaczyński chce rozwiązać kryzys w państwie polegający na tym, że "z jednej strony jest parlament niezdolny do wyłonienia rządu, a z drugiej rząd pozbawiony poparcia w parlamencie". - Prezydent oczekuje od stronnictw parlamentarnych, że powiedzą - "z rządem" lub "w opozycji" i wyciągną z tego wnioski. - Jeżeli będzie sytuacja, w której parlament nie może wyłonić rządu, ale jednocześnie nie chce popierać tego, który działa, to pewnie rozwiąże parlament - dodał. Marszałek podkreślił równocześnie, że prezydent zapewnił go, iż nie będzie korzystał z uprawnień do skrócenia kadencji Sejmu z powodu prac nad budżetem. - Prezydent wie, że uchwalenie z inicjatywy opozycji ustaw okołobudżetowych spowodowało konieczność autopoprawki (do projektu budżetu), i powiedział wyraźnie, że nie ma zarzutu co do terminowości prac nad budżetem - podkreślił marszałek. - Te ugrupowania, które dziś okazują zaniepokojenie możliwością skrócenia kadencji Sejmu, powinny wyjść naprzeciw prezydentowi i pomóc rozwiązać kryzys współpracy parlamentarnej. Tą drogą pokonamy kryzys, a nie przez sugerowanie, że prezydent ma złe intencje, stwarzanie paniki mandatowo-fotelowej wśród posłów - powiedział. Pytany o zwołanie wcześniejszego posiedzenia Sejmu (w piątek, o co wnosiły PO, SLD i LPR), Jurek podkreślił, że wnioski te "idą w poprzek" ustalonego już harmonogramu prac Sejmu, zgodnie z którym kolejne posiedzenie ma się rozpocząć we wtorek. - Ten wniosek został sformułowany w jawnej opozycji wobec prezydenta, w sytuacji gdy prezydent próbuje rozwiązać konflikt w państwie - dodał. Przypomniał też, że w czwartek o godz. 15 spotka się z prezydiami Sejmu i Senatu. Wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin wyglądają już nie na szukanie porozumienia, a na walkę o to, kogo będzie można obciążyć odpowiedzialnością za rozwiązanie Sejmu. Pakt stabilizacyjny i poparcie działań rządu przez pół roku albo przedterminowe wybory - taką ofertę ma dla sejmowej opozycji prezes PiS Jarosław Kaczyński. Pomysł paktu stabilizacyjnego brzmi nieźle, ale oznacza, że przez pół albo i cały rok opozycja służy jako maszynka do przegłosowywani rządowych ustaw. Nie ma prawa odwoływać ministrów, a w dodatku poparcie dla PiS ma zadeklarować nawet Platforma: My sądzimy, że udział Platformy Obywatelskiej w tym porozumieniu z punktu widzenia funkcjonalnego jest w najwyższym stopniu ważny. Ja bym powiedział, że to jest granica konieczności, granica której PO nie zamierza przekroczyć. - Jarosław Kaczyński nie szuka porozumienia z partnerem, tylko szuka drogi do władzy absolutnej. To widać dzisiaj gołym okiem - odpowiada Donald Tusk. Rozpędzona lokomotywa wyborcza ma na swoje drodze coraz mniej przeszkód i coraz trudniej wyobrazić sobie coś, co ją zatrzyma. Tym bardziej, że topnieją szeregi optymistów wierzących w zakończenie prac nad budżetem przed końcem stycznia. - Cały parlament pracował dotychczas ze świadomością, że ma czas do 19 lutego. W tej chwili trzeba przezwyciężyć kryzys współpracy w parlamencie - mówi marszałek Sejmu, według którego nie ma warunków do zwoływania jutro dodatkowego posiedzenia Sejmu.