Potwierdzają to pierwsze wyniki wyborów samorządowych wszędzie tam, gdzie były one partyjnym plebiscytem: w największych miastach i w sejmikach wojewódzkich. Gwałtowny konflikt między PiS i PO sprawił, że zajmują one jeszcze większą część sceny politycznej niż przed rokiem - pisze w "Dzienniku" Cezary Michalski. Liga Polskich Rodzin i Samoobrona uległy osłabieniu. Zjednoczona lewica, mimo że sięga teraz od Leszka Millera i Marka Barańskiego aż po Bronisława Geremka i Janusza Onyszkiewicza, ciągle nie odbiła się od dna. Poza Warszawą i Łodzią nie odniosła istotnych sukcesów. Nie stała się równorzędną trzecią siłą. Przez najbliższe miesiące i lata jakość polskiej polityki będzie zależała od tego, co z nią zrobią obie centroprawicowe partie. Muszą się nauczyć ze sobą żyć już nie tylko w parlamencie, ale i w tysiącach samorządów, Jeśli nie jako koalicjanci, to jako cywilizowani konkurenci. Bo czekanie na rozpad przeciwnika nie ma porostu sensu. Strategia na wyniszczenie nie zdziałała także w kampanii samorządowej. Ani PiS nie zadusiły taśmy Beger, ani PO nie przygniotła szafa Lesiaka. Warto zmienić strategię - radzi autor komentarza w "Dzienniku".