- Platforma oraz Prawo i Sprawiedliwość liczyły łącznie na coś więcej. Mimo to te ugrupowania będą miały komfortową większość w parlamencie, prawdopodobnie nawet 2/3 mandatów. To wystarczy nie tylko do komfortowego rządzenia, ale i do zmiany konstytucji - komentuje na gorąco dla INTERIA.PL. prof. Marek Bankowicz z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Otwartą sprawą jest to, czy zwycięstwo PIS-u pomoże Kaczyńskiemu w walce o prezydenturę. Osobiście uważam, że przeszkodzi. Polski wyborca jest kapryśny i nie lubi monopolu. Oddając zwycięstwo PIS-owi i tym samym urząd premiera - może zechcieć dać zwycięstwo w wyścigu prezydenckim Tuskowi - podkreśla Bankowicz. - Gdyby okazało się tak, że wybory prezydenckie wygrywa Lech Kaczyński, to faktycznie pojawiłaby się pewna niezręczność (dwa kluczowe stanowiska w państwie obsadzone przez braci). Gdyby do Kaczyńskich płynąłby od społeczeństwa sygnał, że tego typu układ się ludziom nie podoba, to wówczas PiS desygnowałby na premiera jakąś inną osobę - ale wykluczam, aby przekazał tą funkcję Platformie - twierdzi politolog. - Widzę pewne niebezpieczeństwa, związane z tym, że w przyszłym rządzie znajdą się Jarosław Kaczyński i Jan Rokita - a więc dwoje ludzi o osobowościach i ambicjach premierowskich. Rząd z dwoma premierami nie może funkcjonować. Gdyby ta osoba, która nie będzie premierem będzie chcieć odgrywać rolę alternatywnego premiera, to koalicja PiS z PO byłaby szalenie trudna - twierdzi. - Jeżeli ten rząd by się nie sprawdził, to za 4 lata Samoobrona lub SLD będą miały dla siebie bardzo dobrą koniunkturę polityczną - bo wyborca wśród nich będzie szukać alternatywy dla rządów PiS-PO - ostrzega. Jak mówi znany politolog, pewną niespodzianką jest trzecie miejsce SLD. - Po raz kolejny okazało się, że Sojusz może liczyć na swój żelazny elektorat, który zawsze jest skłonny poprzeć tę partię. - LPR dostała tylko 8 procent. Ta partia spodziewała się więcej - mówi Marek Bankowicz. - W wyborach do Parlamentu Europejskiego Liga dostała niemal dwa razy większe poparcie. - Samoobrona ma swoje 10 procent - dodaje. - Okazuje się też, że PSL ma zadziwiająco stały elektorat. - Stan naszych stosunków z Rosją jest tak zły, że sam wynik wyborów parlamentarnych nie wpłynie na jeszcze pogorszenie tych stosunków. To będzie zależało od wielu czynników, które wyłonią się w przyszłości. Absolutnie nie można powiedzieć, że w obecnych realiach Moskwa sympatyzowała z SLD, jeśli idzie o polską scenę polityczną. Jeśli w ogóle władze rosyjskie mogłyby w tym względzie mieć jakieś marzenia, to winny "kibicować" jak najlepszych rezultatów Samoobrony i LPR - bo właśnie te partie realizowały ostatnio najbardziej promoskiewską linię. (zwracając uwagę na konieczność utrzymywania dobrych relacji z Rosją) - mówi.