- Nie widzę tu żadnej afery stoczniowej, minister skarbu Aleksander Grad i jego współpracownicy powinni dalej pracować - powiedział Aziewicz. Jego zdaniem "cała bańka mydlana, nazywana aferą stoczniową, bardzo szkodzi prywatyzacji naszych stoczni, która dalej trwa". - Nie mam złudzeń, że teraz przyjdzie nowy inwestor, który spowoduje, że będziemy budowali statki na poprzednim poziomie - zaznaczył. Jak ocenił, działanie CBA w tej sprawie ma charakter polityczny. Polityk Platformy przypomniał, że Stichting Particulier Fonds Greenrights był jedynym inwestorem, który składał deklarację, że będzie budował statki. - Stenogramy pokazały tylko tyle, że ten inwestor był bardzo doceniany przez pracowników Ministerstwa Skarbu i Agencji Rozwoju Przemysłu. Urzędnicy chcieli, aby na polskim wybrzeżu można było produkować statki. Trudno mówić w takiej sytuacji o aferze - podkreślił. "Prawdziwa afera to wycieki do mediów" Jak dodał, w Sejmie, zarówno koalicja rządowa, jak i opozycja chciały, żeby stocznie zostały sprzedane inwestorowi, który zapewni dalszą budowę statków i utrzyma miejsca pracy. Zdaniem Aziewicza prawdziwa afera to fakt, że wyciekają do mediów stenogramy z nieoficjalnych, roboczych rozmów polityków oraz kwestia tego, dlaczego CBA zwlekało z przekazaniem informacji w tej sprawie premierowi. W ocenie szefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Andrzeja Halickiego (PO), działanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego "demoluje państwo, demoluje wiarygodność Polski". - Kamiński nigdy nie powinien zostać szefem CBA - podkreślił. Jak dodał, w stenogramach opublikowanych w mediach nie widzi "elementu korupcyjnego, ani elementu, który byłby zagrożeniem dla instytucji państwowych". Halicki przypomniał też, że proces prywatyzacji stoczni był chroniony m.in. przez ABW. Tygodnik "Wprost" opublikował w niedzielę informacje z raportu, który CBA przekazało najważniejszym osobom w państwie. Z informacji tygodnika wynika, że urzędnicy ARP mieli czynić wszystko, by przetarg na stocznie w Gdyni i Szczecinie wygrał Stichting Particulier Fonds Greenrights. Agencja tłumaczy, że tylko ten inwestor wpłacił wadia na te części majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie, które służą do produkcji statków. - Zależało nam bardzo na sprzedaży temu podmiotowi, (...) wszystkie czynności, które wykonałem w ramach postępowania kompensacyjnego były wypełnieniem moich obowiązków i były wykonane prawidłowo - powiedział dziś prezes ARP Wojciech Dąbrowski. CZYTAJ TEŻ: BĘDĄ DWA ŚLEDZTWA W SPRAWIE AFERY