Obecnie głosowanie w tych wyborach trwa od godz. 6 do 20. O godzinach otwarcia lokali wyborczych w wyborach prezydenckich mówi ustawa o wyborze prezydenta. Poseł PO Marek Wójcik powiedział w piątek, że projekt zmian w tej ustawie powinien trafić pod obrady Sejmu w ciągu najbliższych dwóch tygodni. - Proponujemy ujednolicenie godzin głosowania w tegorocznych wyborach (samorządowych i prezydenckich - red.), dlatego, że zgodnie z obowiązującymi przepisami w wyborach samorządowych głosowanie będzie odbywało się od godz. 8 do 22, a w wyborach prezydenckich odbywałoby się pomiędzy godz. 6 a 20 - powiedział Wójcik. Jesienią tego roku odbędą się dwa rodzaje wyborów: prezydenckie i samorządowe. W ocenie Wójcika, różne godziny otwarcia lokali wyborczych w wyborach, które będą odbywać się w kilkutygodniowym odstępie, mogłyby wprowadzać wyborców w błąd. Wójcik przypomniał, że w godz. 8-22 odbywają się również wybory do Parlamentu Europejskiego. A - jak podkreślił - statystyki i oficjalne dane podawane przez Państwową Komisję Wyborczą pokazują, że we wczesnorannych godzinach głosuje stosunkowo niewielu wyborców, a znacznie więcej oddaje swe głosy w godzinach popołudniowo-wieczornych. Poseł podkreślił, że projekt zmieniający godziny głosowania w wyborach prezydenckich ma poparcie trzech klubów: PO, SLD i PSL. Poseł PiS Jarosław Zieliński ocenił w piątkowej rozmowie z PAP, że proponowana przez PO zmiana jest raczej techniczna i - jak na razie - trudno powiedzieć, czy jego klub będzie za czy przeciw. Dodał jednak, że jego zdaniem, jest to "niedobre mnożenie cząstkowych zmian". Ponadto, jak powiedział Zieliński, on sam "zostawiłby ordynację samorządową i prezydencką w spokoju, ponieważ wybory niebawem", a "ze względu na stabilność ordynacji nie powinno się jej zmieniać w roku wyborczym". Okazuje się jednak, że zmiana godzin otwarcia lokali może mieć także wymiar polityczny - poinformował w piątek portal TVP Info. Z badań, które TNS OBOP przeprowadził podczas wyborów prezydenckich w 2005 roku, wynika, że elektorat Lecha Kaczyńskiego był najbardziej aktywny rano. W drugiej turze, w pierwszych godzinach po otwarciu lokali na Lecha Kaczyńskiego głosowało 57,5 procent wyborców, a na Donalda Tuska - 42,5 procent. Po południu Tusk zaczął odrabiać straty. Wieczorem na Kaczyńskiego głosowało 53,8 procent, a na Tuska - 46,2 procent. - Jeśli druga tura wyborów będzie wyrównana, godziny otwarcia lokali mogą odegrać decydującą rolę - uważa politolog dr Wojciech Jabłoński. - Te zmiany są niekorzystne dla PiS. Elektorat konserwatywny głosuje rano, po mszy świętej. Wieczorem uaktywnia się wyborca centrowy i lewicowy, który w niedzielę załatwia sprawy, na które nie miał czasu w tygodniu - dodaje.