- Rzeczywiście specjalna sejmowa podkomisja zajmująca się fotoradarami zawiesiła prace. Czekamy na opinie kolejnych prawników i wtedy podejmiemy decyzję w sprawie dalszych losów projektu - potwierdza poseł PO Jan Walenty Tomaka. Obecnie działa w Polsce 127 fotoradarów. Posłowie PO chcą, by docelowo było ich nawet półtora tysiąca. Proponują, by zdjęć z fotoradarów nie analizowali - tak jak obecnie - policjanci, ale w pełni zautomatyzowane centrum nadzoru. System komputerowy identyfikowałby numery rejestracyjne i wysłał do właściciela samochodu zawiadomienie o wystawieniu mandatu. Jeżeli właściciel w chwili popełnienia wykroczenia nie prowadził samochodu, na własną rękę musiałby zdobyć oświadczenie od kierowcy auta. Platforma chce też zwiększyć kary za przekroczenie prędkości, a postępowaniom mandatowym nadać tryb administracyjny. - W efekcie z tych postępowań wyłączone zostałyby sądy grodzkie, które obecnie zalane są przez sprawy mandatowe - tłumaczy poseł Tomaka. I właśnie to ostatnie rozwiązanie zakwestionowali prawnicy z Biura Analiz Sejmowych. Ich zdaniem, projekt PO przeczy konstytucyjnemu prawu do sądu i obrony. - Opinia Biura Analiz Sejmowych mnie nie zdziwiła - mówi poseł PiS Łukasz Zbonikowski. - Postępowanie administracyjne proponowane przez PO przewiduje, że jeśli właściciel samochodu nie prowadził w momencie popełnienia wykroczenia auta, a nie potrafi wskazać kierowcy, to i tak zostałby ukarany. W prawdziwe tarapaty wpadłyby firmy leasingowe, które w sensie prawnym są właścicielami samochodów użytkowanych przez ich klientów - dodaje poseł PiS. - Proponowane przez nas rozwiązania z powodzeniem funkcjonują na Zachodzie - ripostuje jeden z autorów projektu, poseł PO Zbigniew Rynasiewicz. - Ale jeśli będzie taka potrzeba, zmodyfikujemy projekt - dodaje. Wiktor Ferfecki