40 tys. dzików do odstrzału Rozporządzenie ministra rolnictwa z 25 lutego w sprawie odstrzałów dzików przewiduje zmniejszenie populacji tych zwierząt tak, by na kilometrze kwadratowym powierzchni znajdowało się najwyżej 0,5 osobnika. Zmniejszenie stad dzików ma zapobiec rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń (ASF). Sanitarny odstrzał ma być przeprowadzony w 50-kilometrowym pasie wzdłuż granicy z Białorusią i Ukrainą. Obejmie on 312 gmin, z tego 78 objętych restrykcjami. Wyłączone będą parki narodowe. W sumie zostanie zabitych 40 tys. dzików, tj. znacznie więcej niż obejmują plany łowieckie. "Kolejna dramatyczna i bezsensowna decyzja" Na czwartkowej konferencji prasowej posłowie PO skrytykowali rozporządzenie oceniając, iż jest ono kolejnym, po "dramatycznych i bezsensownych decyzjach personalnych dotyczących zarządzania stadninami koni" problemem, którego źródłem są decyzje ministra Jurgiela. Rzecznik klubu PO Jan Grabiec podkreślił, że walka z afrykańskim pomorem świń i odstrzał dzików były prowadzone od lat, a kolejny odstrzał na ścianie wschodniej może doprowadzić do "zupełnego zaniknięcia" pogłowia dzików na tym terenie. Ponadto - jego zdaniem - wydane przez ministra rolnictwa rozporządzenie dopuszcza niezgodne z łowieckim prawem i etyką myśliwską praktyki. "Moment, w którym ten odstrzał jest uruchamiany (...) to moment wręcz dramatyczny ze względu na cykl reprodukcyjny dzików. Właśnie w tych dniach, w tych tygodniach lochy powołują na świat młode. Każdy myśliwy - zgodnie z prawem łowieckim i etyką myśliwską - ma zasadę, iż do loch nie oddaje się strzałów. Tymczasem od kilku dni trwa odstrzał redukcyjny, do którego myśliwi przekonywani byli z jednej strony naciskami formalnymi - myśliwym grożono, że jeśli nie wezmą w tym udziału, spotkają ich represje - z drugiej strony kuszeni wizją dużych dochodów, bowiem minister rolnictwa zaproponował im w związku z realizacją tego odstrzału dzików rekordowe kwoty, które nigdy wcześniej w Polsce nie występowały" - mówił Grabiec. Ta sytuacja - dodał - "z całą pewnością wzbudzi zainteresowanie zarówno obrońców praw zwierząt w Polsce, jak i w Unii Europejskiej, z całą pewnością będzie przedmiotem nadzoru i weryfikacji ze strony organów UE". "Świadectwo braku wyobraźni" Posłanka PO Elżbieta Radziszewska podkreślała z kolei, że Platforma rozumie intencje ministra związane z zagrożeniami dla hodowli świń i szkodami w uprawach, jednak redukcje muszą być dokonywane w sposób humanitarny. "Dzisiaj lochy wychodzą z małymi albo jeszcze są ciężarne i mordowanie tych zwierząt w tak sposób w tym okresie jest straszne" - stwierdziła. Jak dodała, rozporządzenie jest też krytykowane w środowiskach myśliwych. "Oni są oburzeni, mówią, że się nie dadzą przymusić do tej rzezi dzików" - powiedziała. Zdaniem Radziszewskiej, zaplanowany odstrzał dzików jest świadectwem "braku wyobraźni" i "patrzenia tylko na stronę biznesową". "Apelujemy do ministra rolnictwa, apelujemy do ministra środowiska, by zawiesili działanie tego rozporządzenia" - powiedziała posłanka PO. Dodała, że PO liczy w tej sprawie na zaangażowanie organizacji pozarządowych walczących o ochronę praw zwierząt oraz Polskiego Związku Łowieckiego. "Parlamentarzyści PO będą żądać - i poprzez komisję rolnictwa, i poprzez zespół parlamentarny informacji dotyczącej przebiegu tego procederu, i wstrzymania go na czas, który jest (...) związany z wydawaniem na świat młodych" - wtórował Radziszewskiej rzecznik klubu PO. Debata w Sejmie W czasie debaty nad sprawą odstrzału dzików na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa pod koniec lutego Jurgiel podkreślał, że uzgodnienie rozporządzenia nie było proste, zastrzeżenia miał m.in. resort środowiska. Argumentem było zagrożenie chorobą ASF ze strony Ukrainy, gdzie wirus rozprzestrzenia się w sposób niekontrolowany. O tym, że zgoda na odstrzał dzików jest "swoistym kompromisem" mówił również zastępca Głównego Lekarza Weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Szef resortu rolnictwa opowiedział się ponadto jest za tym, by wzmocnić nadzór nad kołami łowieckimi, a być może należy je rozwiązać, bo nie wykonują planów oraz za tym, by Polski Związek Łowiecki był nadzorowany przez resort rolnictwa. W ubiegłym miesiącu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z zaniechaniami dotyczącymi epidemii ASF złożyło do prokuratury ministerstwo środowiska. Zdaniem szefa resortu, w związku z ASF należało przeprowadzić odstrzał dzików. Jak przypomniał minister Szyszko, informacja o zbliżaniu się wirusa ASF dotarła do Polski w 2013 r., a pierwszego martwego dzika, u którego stwierdzono wirusa, znaleziono w lutym 2014 r. Akcja zmniejszenia populacji dzików ma kosztować 18 mln zł. Środki na ten cel pochodzić będą z rezerwy celowej. Do tej pory w Polsce stwierdzono 86 przypadków ASF u dzików (ostatni pod koniec lutego br.) i 3 ogniska u świń (łącznie dotyczyło to 16 sztuk trzody), wszystkie znajdują się w pasie 25 km od granicy z Białorusią. Choroba jest śmiertelna dla świń domowych i dzików, nie jest groźna dla ludzi. Afrykański pomór świń pierwszy raz opisano w 1921 roku w Kenii. Do Europy wirus przywędrował w 1957 roku. W Europie Wschodniej choroba ta pojawiła się w 2007 roku. Jest ona trudna do zwalczania, nie ma na nią szczepionki, dlatego przynosi duże straty ekonomiczne, m.in. kraj, w którym wystąpił ASF, nie można eksportować mięsa i żywych zwierząt w okresie dwóch lat od likwidacji choroby.