- Mamy limit około 36 milionów złotych - uzależniony od liczby kandydatów wystawianych w wyborach - i swobodnie nim dysponujemy - powiedział sekretarz generalny PO Andrzej Wyrobiec, koordynator kampanii samorządowej. - Tam gdzie kampania wymaga większego wsparcia finansowego - otrzymuje je. Decyzję podejmuje sztab wyborczy i ja, jako pełnomocnik finansowy. Codziennie analizujemy sytuację i reagujemy na bieżąco - wyjaśnił. - Pilnujemy, żeby zostawić spory zapas pieniędzy na drugą turę wyborów, a także na niespodziewane wydarzenia. Spory wentyl finansowy musimy sobie zostawić na posprzątanie kraju po wyborach - dodał Wyrobiec. Rzeczniczka sztabu PO Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała, że na kampanię centralną zostanie przeznaczone około 30 proc. środków na całą kampanię. - To środki m.in. na spoty telewizyjne, billboardy, konwencje czy funkcjonowanie sztabu - wyliczała. PO w kampanii samorządowej promują m.in. billboardy z premierem Donaldem Tuskiem. Mają jeden wspólny element - "Nie róbmy polityki". Druga część jest otwarta: "Nie róbmy polityki. Budujmy mosty", "Budujmy Polskę", "Budujmy szkoły", "Budujmy drogi". Szef sztabu Hanny Gronkiewicz-Waltz Rafał Trzaskowski powiedział, że ustawowy limit na jej kampanię to 530 tysięcy złotych. - Jeszcze nie wiemy, czy tyle wydamy, na pewno chcemy zmieścić się w tej kwocie - zapewnił. Wyrobiec tłumaczył, że lokalne limity nie odzwierciedlają rzeczywistych kosztów ponoszonych w kampanii na poszczególnych kandydatów. - Mamy 30 tysięcy kandydatów, a bardzo aktywną kampanię prowadzi najwyżej kilka tysięcy osób. Przykładowo, limit dla kandydata na radnego Krakowa (czy innych miast na prawach powiatu) wynosi 3 tysiące złotych, co nie znaczy, że te pieniądze będą w ten sposób wydatkowane, bo możemy zdecydować się przesunąć część z nich zupełnie gdzie indziej - podkreślił sekretarz generalny partii.