- Polskie życie publiczne coraz bardziej się brutalizuje. Takim przykładem brutalizacji jest billboard SLD "Sezon polowań na kaczki" - powiedział premier, przed odsłonięciem maskotki wyborczej. - My mamy inne wezwanie "Karmmy kaczki", bo zaczyna się dla nich trudny okres, w którym mogą przeżyć tylko wtedy, jeżeli ludzie im pomogą. My to będziemy czynić dziś i chcemy to czynić także później - dodał premier. - W Warszawie jest bardzo wiele kaczek, nie tylko dwie - żartował. - To jest nasza odpowiedź. My się zwracamy do dobrych ludzi - zaznaczył premier. W parkowej altanie premier rozdawał żółte kaczuszki-maskotki znajdującym się tam dzieciom, w tym dzieciom działaczy PiS, m.in. Michała Kamińskiego. Następnie fotografował się z dziećmi. Chciał też nakarmić kaczki w sadzawce, ale te, wystraszone zgiełkiem i nie chciały wrócić mimo, że premier zachęcał je kawałkami chleba. Na uwagę dziennikarzy, że kaczki nie chcą najwidoczniej być karmione, bo nie kwapią się do podpłynięcia, premier odparł: "Wrócą, wrócą". Ale nie wróciły. Dziennikarze stłoczeni za plecami premiera usiłowali uzyskać od niego odpowiedzi na pytania w bieżących sprawach, w tym na to najbardziej frapujące - o przyszłość koalicji rządowej. - Proszę państwa, pozwólcie mi karmić kaczki - brzmiała odpowiedź J.Kaczyńskiego. Raport specjalny: Rozpad koalicji