- Naszym celem była ochrona UOP przed penetracją tego Urzędu przez polityków i dziennikarzy - tak zadania dla Zespołu Inspekcyjno- Operacyjnego scharakteryzował Lesiak, jako szef tego zespołu. Pytany, czy uważa się za zwycięzcę czy przegranego w tej sprawie, Lesiak odparł, że "rzadko się zdarza, żeby głowa państwa poświęciła czas na udział w procesie, żeby uczestniczyli w nim premier, byli i obecni ministrowie. Z tego, jak wszyscy się nadymali nad tym procesem i nad tymi rzekomymi materiałami, to jestem zwycięzcą, natomiast określenie, że do sierpnia 1993 r. były działania dezintegracyjne w stosunku do partii politycznych - na tym odcinku czuję się przegranym. Zespół nie prowadził takich działań dezintegracyjnych - zapewnił płk Lesiak Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył sprawę płk. Jana Lesiaka, uznając zarazem, że przekroczył on swe uprawnienia, działając do sierpnia 1993 r. na rzecz dezintegracji Ruchu dla Rzeczypospolitej. Wyrok ten jest nieprawomocny. Umorzenie procesu sąd uzasadnił przedawnieniem karalności sprawy. Nie ma dowodów, by płk Jan Lesiak miał cokolwiek wspólnego z ochroną kontrwywiadowczą b. członków rządu Jana Olszewskiego po upadku tego rządu w czerwcu 1992 r. - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Sędzia Sławomir Machnio powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku, że dopiero gdy rok później w czasie demonstracji, na której została spalona kukła b. prezydenta Lecha Wałęsy, UOP zainteresował się ugrupowaniami uczestniczącymi w ówczesnych akcjach. - I od wtedy można mówić o udziale płk. Lesiaka w całej sprawie - dodał. - Sąd widzi związek powstania dokumentów UOP z 1993 r. z manifestacją przed Belwederem ze stycznia 1993 r. - One wskazują na aktywność Urzędu Ochrony Państwa - powiedział sędzia Sławomir Machnio w ustnym uzasadnieniu wyroku, umarzającego sprawę płk. Jana Lesiaka z powodu przedawnienia. Według sądu, podstawowe dokumenty w sprawie to "Analiza sytuacji politycznej" z lutego 1993 r. i "Notatka ze zrealizowanych przedsięwzięć" z sierpnia 1993 r. Inne dokumenty, takie jak notki biograficzne, są powszechnie znane. Sąd przyznał, że UOP interesował się partiami - oficjalnie i nieoficjalnie. Zarazem sąd podkreślił, że nie ma żadnych dowodów, aby Lesiak miał jakikolwiek udział w wypadkach losowych liderów ówczesnej opozycji - np. wypadków samochodów czy włamań do mieszkań. Sąd podkreślił, że w aktach sprawy ma około 40 kart z szafy Lesiaka, choć - jak można się domyślać - gdy szafę otwarto, było w niej kilka tysięcy stron materiałów. - To UOP dokonał selekcji tych materiałów źródłowych o podstawowym znaczeniu - podkreślił sąd. Dobrze by było, gdyby sprawa płk. Jana Lesiaka stała się memento dla osób, które chciałyby w przyszłości wykorzystywać służby specjalne do celów politycznych - powiedział sąd kończąc uzasadnienie wyroku, umarzającego sprawę Lesiaka. Prokurator chciał dla Lesiaka 3 lat więzienia i 10 lat zakazu pełnienia funkcji w administracji związanych z dostępem do informacji niejawnych. Obrona i sam Lesiak chcieli umorzenia sprawy z powodu przedawnienia. 61-letni Lesiak nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w sprawie inwigilacji przez UOP w latach 1991-1997 polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca mu przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań. Karalność czynu, o który prokuratura oskarża Lesiaka, przedawnia się w marcu 2007 r.