Chodzi o poniedziałkową wypowiedź Witek w TVN24. Rzeczniczka PiS wyraziła tam pogląd, że polskie Siły Zbrojne wymagają "naprawy lub rozbudowania". - Armia obronna, którą musimy mieć (...), bo mamy bardzo długie granice, a tego wojska do obrony granic jest naprawdę mało. Nie ma tego poboru, który jeszcze kilka lat temu był - mówiła posłanka PiS. Dopytywana, czy należałoby zatem przywrócić pobór powszechny do wojska, odparła: "być może tak". - Na pewno nie dwa lata, tak jak to było kiedyś, ale takie przeszkolenie wojskowe młodych mężczyzn z pewnością powinno być - dodała Witek. Pomysł PiS "niebezpieczny dla Polaków" Rzeczniczka sztabu PO Joanna Mucha oceniła w środę, że propozycja powrotu do zasadniczej służby wojskowej jest "bardzo zła i bardzo niebezpieczna dla wielu milionów młodych Polaków". - PiS już kiedyś chciał brać lekarzy w kamasze, teraz zapowiada, że będzie brać w kamasze młodych Polaków, że zafunduje im zasadniczą służbę wojskową. W naszym przekonaniu to rozwiązanie jest złe, dlatego w 2008 r. zaproponowaliśmy uzawodowienie armii - podkreśliła Mucha na środowej konferencji prasowej. Jak dodała, kluczową sprawą jest tutaj wybór. - Nie wyobrażamy sobie tego, żeby wracać do systemu, w którym zasadnicza służba wojskowa była przymusem dla młodego człowieka. W naszym przekonaniu powrotu do tego systemu nie powinno być - zaznaczyła rzeczniczka sztabu PO. Poseł Jakub Rutnicki ze sztabu PO przekonywał, że armia zawodowa to wielkie osiągnięcie Polski. - Jeżeli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, to nie podlega dyskusji, że armia zawodowa to przede wszystkim budowanie bezpieczeństwa naszego kraju, w odróżnieniu od powszechnej służby wojskowej, która często była dla wielu osób niechcianym obowiązkiem - mówił poseł. Przyznał, że wiele młodych osób chce iść do wojska. - I bardzo dobrze, że tak jest, ale pytamy, dlaczego PiS mówiąc o nowym otwarciu, nowej polityce, chce tak naprawdę wrócić do przeszłości i zafundować młodym mężczyznom, chłopakom powrót do służby wojskowej? - zaznaczył poseł Platformy. "To nadużycie" Witek nazwała zarzuty polityków Platformy "nadużyciem". Jak podkreśliła w rozmowie z PAP, miała na myśli dobrowolne, np. trzymiesięczne szkolenia wojskowe. - Nie ma mowy o żadnym obowiązkowym poborze do wojska. Mówimy tylko o tym, że liczebność polskiej armii jest zbyt mała. Narodowy program sił rezerwy nie zdał egzaminu, w związku z tym można wykorzystać falę zainteresowania młodych ludzi wojskiem i na zasadzie dobrowolności przeszkolić ich np. w takim szkoleniu trwającym trzy miesiące - wyjaśniła Witek. Mucha i Rutnicki skrytykowali też na środowej konferencji prasowej rzecznika sztabu PiS Marcin Mastalerka, że wypowiadał się we wtorek w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy. - W związku z tym chcieliśmy zapytać, czy to będzie standard? Standard, który będzie polegał na tym, że osoba odpowiedzialna za sztab wyborczy PiS de facto wypowiada się w sposób taki, jakby był rzecznikiem samego pana prezydenta? Czy ta wypowiedź pana Mastalerka była konsultowana z panem prezydentem Andrzejem Dudą? - pytała Mucha. Podobne zarzuty posłanka sformułowała w stosunku do kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło. Mucha pytała, czy teraz "standardem" będzie, że w imieniu Dudy, będą wypowiadali się "członkowie sztabu PiS". - (Duda) cały czas mówi przecież, że chce być prezydentem wszystkich Polaków - dodała rzeczniczka kampanii PO. Prezydent Andrzej Duda spotkał się we wtorek z sygnatariuszami wniosku o rozszerzenie wrześniowego referendum; obecni byli: szef NSZZ Solidarność Piotr Duda, walczący o zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków Tomasz i Karolina Elbanowscy oraz organizatorzy akcji na rzecz referendum ws. Lasów Państwowych. W spotkaniu wzięli udział także Szydło i Mastalerek. We wtorek wieczorem Mastalerek informował w Polsat News, że w czwartek prezydent ma podjąć decyzję ws. ewentualnego rozszerzenia zaplanowanego na 6 września referendum.