Szef partii, Donald Tusk, zadeklarował dziś, że PO z pewnością nie poprze rządu Marka Belki. Zaproponowany przez niego wrześniowy termin ewentualnych przyspieszonych wyborów parlamentarnych poparły SdPl i PiS. PO forsuje także zmiany w ordynacji wyborczej, które miałyby dotyczyć przede wszystkim wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Platforma chce również wyeliminować z Sejmu polityków skazanych prawomocnym wyrokiem sądu; potrzebny byłby zatem zakaz kandydowania i sprawowania mandatu posła lub senatora przez takich właśnie ludzi. Dla podniesienia frekwencji wyborczej, partia proponuje, aby lokale wyborcze były otwarte do 22. Propozycja Platformy, aby ewentualne przyspieszone wybory odbyły się nie w sierpniu, a w pierwszą niedzielę września, wynika z niejasności zapisu konstytucyjnego na ten temat. Konstytucja stanowi, że w razie nieudzielenia Radzie Ministrów wotum zaufania w trzecim kroku, prezydent skraca kadencję parlamentu i zarządza wybory, które muszą się odbyć nie później niż w ciągu 45 dni od ogłoszenia skrócenia kadencji Sejmu. Gdyby Sejm głosował nad wotum dla rządu 25 czerwca i go nie udzielił, a prezydent ogłosił skrócenie kadencji jeszcze tego samego dnia, to wybory musiałyby się odbyć najpóźniej 8 sierpnia. Opinia, że możliwe jest zarządzenie tych przyspieszonych wyborów na wrzesień, opiera się na tym, iż konstytucja nie precyzuje, kiedy prezydent ma zarządzić skrócenie kadencji. Reakcje ekspertów i polityków Według PO, niektórzy eksperci sądzą, że wrześniowy termin wyborów byłby zgodny z Ustawą Zasadniczą. Pytany o to dziś konstytucjonalista, prof. Piotr Wieczorek, uważa jednak, że fakt, iż w konstytucji nie używa się żadnych określeń wskazujących na dokładny termin, w którym prezydent ma obowiązek skrócenia kadencji Sejmu, oznacza, że powinien to zrobić bezzwłocznie, a więc "w dwa, trzy dni", a w tej sytuacji wybory musiałyby się odbyć jeszcze w sierpniu. Szef SLD, Krzysztof Janik sprzeciwił się wrześniowemu terminowi wyborów w razie niepowodzenia misji Belki, bo "nie można naciągać przepisów konstytucji i manipulować prawem oraz dobrym obyczajem". Opowiedział się za wprowadzeniem w wyborach do Sejmu systemu mieszanego: 230 posłów wybieranych byłoby w okręgach jednomandatowych, pozostałych 230 w wyborach proporcjonalnych. SLD jest też za jednomandatowymi okręgami w wyborach do Senatu. Janik zwrócił się do Platformy Obywatelskiej o "umożliwienie powołania" rządu Marka Belki i wspólne stworzenie listy spraw niezbędnych do załatwienia jeszcze w tej kadencji Sejmu. Zobacz też: "Propozycje SLD" Ludwika Dornz PiS powiedział z kolei, że jego klub jest za uniknięciem wyborów w sierpniu. Uważa on, że rozpisanie wyborów na wrzesień jest konstytucyjnie możliwe. Dorn ocenił, że przed wyborami nie jest możliwe wprowadzenie jednomandatowych okręgów. Zaznaczył, że PiS opowiada się za modelem ordynacji mieszanej. Według szefa PSL, Janusza Wojciechowskiego, jeśli konstytucja mówi, że prezydent skraca kadencję parlamentu w przypadku nieuzyskania przez rząd wotum zaufania w trzecim konstytucyjnym kroku, oznacza to, że skraca ją niezwłocznie. Sprzeciwił się wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych. - To są postulaty podyktowane zdrowym rozsądkiem (...) Gwałtem na konstytucji byłoby zarządzenie wyborów w takim terminie, kiedy licząca się część obywateli miałaby kłopot z dotarciem do urn wyborczych - ocenił z kolei jeden z liderów Socjaldemokracji Polskiej, Tomasz Nałęcz. Za nierealne uznał on wprowadzenie przez ten Sejm jednomandatowych okręgów. Szef Samoobrony, Andrzej Lepper, opowiedział się za jak najszybszymi wyborami parlamentarnymi, czyli za terminem 8 sierpnia. Poparł stworzenie jednomandatowych okręgów wyborczych do parlamentu. - My się tego nie boimy. Nikt nie zabroni nam zrobić sobie zdjęcia z Lepperem i mieć w Sejmie 460 posłów - zaznaczył. Ocenił, że w żadnym kraju nie ma takiego zapisu, by przestępcy nie mogli kandydować do parlamentu i sprawować mandatu. Z kolei lider LPR, Roman Giertych uznał, że gdyby prezydent nie rozpisał wyborów niezwłocznie po rozwiązaniu parlamentu, to mogłoby dojść do niebezpiecznej sytuacji, do tego, że rozpisze je np. za rok, a w tym czasie rządziłby rząd, który nie ma potwierdzenia w parlamencie". Uważa on, że jednomandatowe okręgi wyborcze nie są lekiem na wszelkie zło, a obecnie zmiana konstytucji może prowadzić do destabilizacji państwa.