Takie ustalenie zapadło na środowym, ponad 3-godzinnym posiedzeniu klubu PO, poświęconym m.in. sytuacji w Platformie po głosowaniach nad zmianami w prawie aborcyjnym, kiedy to sejmowa większość odrzuciła dwa tygodnie temu liberalny projekt Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017" i skierowała do dalszych prac legislacyjnych propozycję zaostrzającą przepisy, którą złożył Komitet "#ZatrzymajAborcję". W ten sposób (niezgodnie z rekomendacjami władz partii i klubu PO) głosowało m.in. troje posłów PO: Joanna Fabisiak, Marek Biernacki i Jacek Tomczak), za co następnego dnia zostali przez zarząd krajowy usunięci z partii. Lider PO Grzegorz Schetyna przyznał po zakończeniu obrad klubu, że sprawa głosowań z 10 grudnia była jednym z głównych tematów dyskusji wśród posłów Platformy. "Rozmawialiśmy jak z tego wyjść, jak to oceniamy, czy popełniliśmy jakieś błędy, co mamy robić dalej. Była to dobra, otwarta dyskusja" - podkreślił szef PO w rozmowie z dziennikarzami. Dodał, że posłowie Platformy zastanawiali się też, jak w przyszłości "nie dać się złapać w pułapki" zastawiane przez Prawo i Sprawiedliwość. "Wyciągnęliśmy wnioski - będziemy jednomyślni w różnych kwestiach, także światopoglądowych" - zapewnił Schetyna. Z rozmów PAP z posłami Platformy wynika, że była też mowa o tym, czy jest możliwość powrotu do partii Fabisiak, Biernackiego i Tomczaka. Nieoficjalnie od członków władz PO można usłyszeć, że cała trójka powinna złożyć do sądu koleżeńskiego odwołania od decyzji zarządu, ponieważ jest szansa, że za jakiś czas zostaną przyjęci z powrotem. Wykluczenie Fabisiak, Biernackiego i Tomczaka wywołało kontrowersje w Platformie. O przywrócenie ich do partii apelowało w ostatnich dniach wielu polityków PO. Grupa dziesięciu senatorów Platformy wystosowała we wtorek list do Schetyny w tej sprawie. Jeden z inicjatorów pisma, senator Jan Filip Libicki ocenił w rozmowie z PAP, że "jest rzeczą dosyć niezręczną", że Platforma słusznie broni od dwóch lat konstytucji przed PiS, a sama wyrzuca "kolegów, którzy w jakiejś mierze chcieli realizować konstytucyjnie zagwarantowaną wolność sumienia". "Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć" - przekonywał Libicki. Na to, że troje usuniętych z PO polityków złoży odwołanie do sądu koleżeńskiego liczy inny, znany z konserwatywnych poglądów poseł - Ireneusz Raś. "Mam nadzieję, że formalne odwołanie tej trójki wpłynie" - powiedział Raś dziennikarzom. Podkreślił, że wszyscy troje to bardzo dobrzy parlamentarzyści. "To są nasi przyjaciele, na dobre i na złe, a w Platformie przecież są poglądy i konserwatywne i liberalne. Wartością Platformy było zawsze to, że te środowiska fajnie komunikowały ze sobą wewnątrz. I nie było właśnie tych emocji, które dostarcza - z jednej strony lewica, bardzo skrajna, pozaparlamentarna, a z drugiej - cyniczna gra Jarosława Kaczyńskiego" - podkreślił Raś. "Pakiet dla kobiet" zaprezentowała podczas środowych obrad posłanka Monika Wielichowska, która w Platformie odpowiada za tematykę związane z równością. Schetyna odnosząc się do projektu, który ma zostać szczegółowo zaprezentowany w ciągu kilku najbliższych dni, powiedział że ma być on "podkreśleniem" obowiązującego od 1993 roku tzw. kompromisu aborcyjnego. "Ale będą też dodatkowe sprawy takie jak in vitro, badań prenatalnych, antykoncepcji, edukacji seksualnej i sprawy związane z przemocą domową, czyli to wszystko co jest ważne, potrzebne i mogłoby być wsparciem dla tego kompromisu aborcyjnego" - dodał szef PO. Przekonywał, że obecnie obowiązująca ustawa aborcyjna wymaga "unowocześnienia i uaktualnienia". "Po tych 25 latach świat się zmienił, zmieniła się też Polska, stąd pomysł na takie ważne i potrzebne rozwiązania" - zaznaczył lider PO. Szef klubu PO Sławomir Neumann powiedział z kolei PAP, że posłowie Platformy nie podpiszą się pod projektem Nowoczesnej, który ma być powtórzeniem obywatelskiego projektu Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017". Nowoczesna chce go złożyć w Sejmie, by wyjść naprzeciw środowiskom kobiecym, które popierały tę propozycję. Liczy jednak, że projekt wesprze także PO. Sejm odrzucił dwa tygodnie temu obywatelski projekt Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", który zakładał m.in. aborcję na życzenie kobiety do 12 tygodnia ciąży, a skierował do dalszych prac w komisji projekt, którego celem jest wykreślenie z obecnej ustawy o planowaniu rodziny przepisu, który pozwala na terminację ciąży z powodu ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Lewicowy projekt przepadł, m.in. dlatego, że klub PO podzielił się podczas głosowania - większość posłów była za przekazaniem go do dalszych prac, troje posłów (Fabisiak, Biernacki i Tomczak) głosowało przeciw, a 29 posłów w ogóle nie brało udziału w głosowaniu. Do tego, aby projekt Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017" nie został odrzucony, zabrakło 9 głosów. W sprawie głosowań nad zmianami w prawie aborcyjnym w klubie PO zarządzono dyscyplinę. W zeszły czwartek zarząd PO, oprócz wykluczenia trojga posłów, skierował do rozpatrzenia przez władze klubu Platformy sprawę posłów, którzy będąc na sali nie wzięli udziału w głosowaniach. Żadne kary jak dotąd jednak nie zapadły i - jak wynika z informacji PAP - prawdopodobnie nie zapadną, ponieważ władze partii chcą już zamknąć sprawę głosowań sprzed dwóch tygodni. Zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży daje możliwość legalnej terminacji ciąży w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony lub gdy ciąża jest efektem czynu zabronionego (np. gwałtu lub kazirodztwa).