- Jak widzę tego typu starania w polskiej polityce, nieuchronnie przypomina mi się tytuł słynnego tekstu Stefana Żeromskiego "Syzyfowe prace". Patrząc w szerszej perspektywie, korelując czynniki ideowe i społeczne, jest to próba stworzenia formacji politycznej, która będzie konserwatywna w kwestiach obyczajowych i liberalna w kwestiach ekonomicznych. Tego typu usiłowania są podejmowane w polskiej polityce od roku 1989 bardzo często. To wynika z licznych fascynacji anglosaskim modelem polityki, gdzie prawicowość oznacza właśnie połączenie takich dwóch porządków. Próbowali zatem tego typu formacje tworzyć Aleksander Hall, Jan Maria Rokita, obecny prezydent Bronisław Komorowski, Kazimierz Ujazdowski, Jerzy Polaczek. Za każdym razem kończyło się to fiaskiem, dlatego że w polskim społeczeństwie przestrzeń dla połączenia tych dwóch poglądów jest bardzo mała. Wyborcy bardziej tradycjonalistyczni kulturowo są jednocześnie bardziej wrażliwi, solidarystyczni społecznie, a wyborcy wolnorynkowi są z kolei bardziej otwarci kulturowo. Jeśli w ogóle jest taka nisza wyborców, to ona jest zagospodarowywana ewidentnie przez Platformę Obywatelską. Myślę, że symbolem tego typu postaw może być Jarosław Gowin. Druga rzecz to fakt, że ugrupowanie to próbuje być alter ego PiS-u: "My jesteśmy takim samym PiS-em, tylko bardziej estetycznym i skuteczniejszym". Jak pokazują ostatnie lata, na różnicach estetycznych nie da rady w Polsce zbudować formacji politycznej. Tak niegdyś Marek Borowski próbował budować alternatywę dla SLD, tak Paweł Piskorski z Andrzejem Olechowskim - alternatywę dla PO. Musi być zatem wyraźna różnica programowa. Wizerunkowa też, ale musi jednak być ewidentny trzon programowy, a tu tego absolutnie nie widać, chyba że powrócimy znowu do tematu liberalizmu gospodarczego. (...) Program PJN to taki miszmasz liberalizmu gospodarczego z solidarnością społeczną. To jest po prostu niespójne, bo jeśli ktoś najpierw mówi o ulgach dla przedsiębiorców, a później o ulgach prorodzinnych, to jak by automatycznie trafia do dwóch dalekich od siebie grup wyborców. Niespójny przekaz w sytuacji istnienia niewielkiego ugrupowania, które ma - jak każde inne zresztą - krótki czas antenowy, pogrąża tę formację. To musi być jasny prosty komunikat. Do różnych grup wyborców, często odległych od siebie, mogą docierać wielkie formacje, które są tak potężne, tak zakorzenione, że sięgnięcie po nowych wyborców nie zagrozi istnieniu formacji, nie odetnie od niej starych. Platforma Obywatelska jest tego najlepszym przykładem, już nawet PiS ma z tym bardzo duże problemy. Zatem ta deklaracja programowa sprawia wrażenie bardzo enigmatycznej, eklektycznej, niezbyt wiadomo, do czego zmierzającej. (...) PiS ma strukturalną przewagę nad PJN, bo jest oryginałem, a nie kopią. Musi po prostu przypominać wyborcom o swoim istnieniu. Tyle absolutnie wystarczy, ponieważ wyborca konserwatywny, nie tylko w Polsce, jest czuły na symbole, patos, emocje, a wszystkie te czynniki tkwią po stronie PiS-u, przede wszystkim ze względu na Jarosława Kaczyńskiego. Także Zbigniew Ziobro jest politykiem, który wywołuje jednoznaczne emocje. PiS-owi wystarczy od czasu do czasu - powiedziałbym - podgrzać serca jego konserwatywnych wyborców, by konkurencja z prawej strony była zupełnie niegroźna. O tym niegdyś przekonał się Marek Jurek, który - choć bardzo radykalny programowo - nie zdołał przekonać do siebie żadnego liczącego się segmentu konserwatywnych wyborców, a dużo bardziej umiarkowany od niego PiS nie miał z tym problemu. (...) Gdyby rzeczywiście PJN wdarł się choć na chwilę do świadomości zbiorowej, to nie tyle zagroziłby Platformie, co mógłby część wyborców PO odciągać, siejąc wśród nich wątpliwości. Natomiast to wszystko pod warunkiem tego, że PJN miałby przynajmniej 10 proc. poparcia i trwałe struktury lokalne itd. Z drugiej strony, jeśli ta partia zaczęłaby gwałtownie rosnąć w górę, można się spodziewać, że wtedy Platforma niekoniecznie patrzyłaby tak życzliwym okiem jak do tej pory na partię Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Mam poza tym wrażenie, iż mamy do czynienia po raz kolejny z pewną nadreprezentacją w mediach inicjatywy politycznej tylko, dlatego że ta inicjatywa potencjalnie jest skierowana w którąś z partii opozycyjnych. Tak jak Janusz Palikot miałby być taką swoistą bronią na SLD, korzystną dla Platformy Obywatelskiej, tak PJN mogłoby być taką bronią korzystną dla rządzących w stosunku do PiS-u. Myślę, że jeśli po kilku tygodniach brak będzie - tak jak do tej pory - jednoznacznych sondażowych efektów tego przedsięwzięcia, to można się spodziewać jego stopniowego zamierania.