- Tak, wyszedłem z pudła, zdałem na dziennikarstwo, ale nie dostawałem paszportu. Więc odszukałem Tadka, który został oficerem kontrwywiadu. Wypełniłem mu formularz, załączniki i przyjąłem kryptonim "Krost" - mówi Marek Piwowski w rozmowie publikowanej w poniedziałkowym "Newsweeku". Ów Tadek to Tadeusz Zakrzewski, dziennikarz i oficer kontrwywiadu, przyjaciel Piwowskiego od czasów dzieciństwa spędzonego na warszawskiej Pradze. Zakrzewski potwierdza: "Agentem zostać nie chciał, ale chciał dostać paszport, więc mnie odnalazł. Ja pytałem, gdzie byłeś, co widziałeś, kogo spotkałeś, bo coś musiałem przecież napisać, a on strasznie konfabulował. Ale najwięcej plotkowaliśmy o kobietach, bo o czym tu można było z takim, za przeproszeniem, agentem rozmawiać?". Rozmowy z Piwowskim i Zakrzewskim będzie można znaleźć w poniedziałkowym "Newsweeku". Marek Piwowski opowiedział także RMF FM, jak wyglądało jego pierwsze zadanie. Miał napisać raport o pisarzu i scenarzyście Januszu Głowackim. Żeby wykluczyć go z pola zainteresowań służb specjalnych napisał, że Głowacki mówi przez sen. Posłuchaj: Głowacki nie był jedyną postacią, o której Piwowski opowiadał oficerom bezpieki. Reżyser wyznał RMF FM, że był pytany m.in. o aktora i kabareciarza Stanisława Tyma: Piwowski ukończył reżyserię w PWSFTviT w Łodzi oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Uchodzi za outsidera w środowisku filmowym. W PRL zrobił niewiele filmów kinowych. Najsłynniejszy z nich to "Rejs" uznany w plebiscycie "Polityki" za najlepszy polski film wszech czasów. Po 1989 nakręcił między innymi "Uprowadzenie Agaty".