Krzysztof Ziemiec: Za 2-3 tygodnie Koalicja Europejska ma przedstawić listy do europarlamentu. Pani na którym miejscu się znajdzie? Julia Pitera: - Nie ubiegam się w ogóle o mandat europosła na kolejną kadencję. Podjęłam tę decyzję już dość dawno. Serio? - Serio. Jakoś trzymała ją pani w tajemnicy. - Nie, nie trzymałam w tajemnicy. Ze dwa razy byłam o to pytana i mówiłam, że nie będę się ubiegała - i to jest moja decyzja już dość, powiedziałabym, historyczna. Ale co się stało? Nikt nie uwierzy w to, że ktoś nie chce startować do europarlamentu, gdzie przecież jest, po pierwsze, światowa polityka, po drugie, nie najmniejsze - delikatnie mówiąc - zarobki. - Mniejsze, niż mają asystentki prezesa Narodowego Banku Polskiego (śmiech). Ale znacznie większe niż posła w kraju. - Okazuje się, że i w Polsce można tak zarabiać. W momencie, w którym wystartowałam, starałam się o mandat europosła, musiałam bardzo starannie odpowiedzieć na każde pytanie: dlaczego i czym się będę zajmowała - dziś mam ten przywilej, wynikający z decyzji, którą podjęłam, że mówiąc, że nie będę startowała, z całą stanowczością nie muszę tej decyzji uzasadniać. Wiele czynników się na nią złożyło. A może zabrakło miejsca tak po prostu? - Nie, jeszcze w ogóle nie mówiło się o listach, nie mówiło się o koalicji do parlamentu... Dużo się mówi - dużo się mówi o tym, że te listy nie są jeszcze ustawione, ustalone. - Nie. Nie było jeszcze Koalicji Europejskiej, to było naprawdę już jakiś czas temu. Chce się pani wycofać z polityki? Czy przenosi się pani w ten sposób do polityki krajowej? - Nie będę wśród tych, którzy cyklicznie oznajmiają, że przechodzą na emeryturę. Na pewno nie będę startować do Parlamentu Europejskiego, natomiast, jeśli chodzi o politykę polską - biorę pod uwagę to, że się zaangażuję. Jesienią? - Jesienią. Nie jestem tego pewna, bo zobaczymy, co będzie, natomiast, jeśli chodzi o moje plany: nie wykluczam tego. Ale barw partyjnych pani nie zmienia? - Nie, barw partyjnych nie zmieniam. Skoro mówi pani oficjalnie, że nie będzie pani startowała, to może jest to moment, żeby podsumować te ostatnie lata: co się pani udało, a czego się zrobić nie udało. - Ja byłam zaangażowana głównie w dwa tematy, one się przewijają w moich wystąpieniach na forach i w treści raportów, nad którymi pracowałam. Jedno: w Komisji Kontroli Budżetowej - która zajmuje się również takimi rzeczami, jak kodeksy etyki, ochrona informatorów - tych whistleblowers - to są kwestie wszystkich spraw, które dotyczą przejrzystości finansów: zarówno tych, które dotyczą pieniędzy wewnątrz Unii Europejskiej, jak również przejrzystości finansów - co jest bardzo trudne - na pomoc zewnętrzną. Czyli to się udało. A co się nie udało? - Drugie: to była Komisja Petycji. Główne sprawy polskie, które (procedowane były) w ramach Komisji Petycji, to były kwestie przepisów dotyczących np. weksla na zabezpieczenie stosunku pracy - to była bardzo trudna sprawa, ale udało się zrobić... No dobrze, ale jak na spowiedzi: czego się nie udało? - Co się nie udało? Ja muszę powiedzieć, te rzeczy, którymi się zajmowałam... Nie wykończyliśmy rzeczywiście przepisów dotyczących ochrony przed zapachami wynikającymi z hodowli przemysłowej - i to jest rzecz, której nie udało mi się zamknąć przed końcem kadencji, ona została doprowadzona do pewnego momentu, ale... Myślę, że słuchacze nie wiedzą, że europosłowie się takimi sprawami zajmują. - Nie wiedzą. Mówią ogólnie: "Co pani zrobiła dla naszego regionu?". Tymczasem to jest tak, że nie można zrobić czegoś szczególnie dla jakiegoś regionu - ale sprawy, o których ja mówiłam, nie dotyczyły tylko Polski. A nie żałuje pani, że broniła Jugendamtów... - Nie broniłam Jugendamtów. ...co wielu polityków w Polsce uznało za występowanie przeciwko polskim rodzinom, które nie zawsze są za granicą sprawiedliwie traktowane? - Nie "wielu polityków" - tylko głównie pan Kosma Złotowski i pan wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. I to jest akurat bardzo ciekawa rzecz, zastanawiam się jeszcze, czy będę ją kontynuować. Mianowicie pan Kosma Złotowski, który nigdy nie zajmował się sprawami sporów transgranicznych o dzieci - bo to nie są tylko kwestie polskich dzieci, ale różnych małżeństw mieszanych - sporów naprawdę poważnych i groźnych... Ja pracowałam przez cztery lata w zespole do spraw tych właśnie sporów transgranicznych - w tym zespole nie było ani jednej osoby z Prawa i Sprawiedliwości. Tam był przedstawiciel każdej frakcji politycznej... Czyli nie ma pani sobie nic do zarzucenia w tej kwestii? - Nie, obnażyłam kłamstwo, które mówił m.in. pan minister Wójcik, bo okazało się na koniec, jak zadałam pytanie, że nie mają żadnych danych dotyczących liczby dzieci, że liczba 30 tys. dzieci odbieranych rzekomo polskim rodzinom, jest bzdurą. Dlaczego panowie się zdenerwowali? Bo podałam liczby. Ta cała historia była wpisana w histerię antyniemiecką, którą w Polsce przy każdej okazji budowano, nieodpowiedzialną i szkodliwą. Wszystko jest nieprawdą, mam nadzieję, że udało się przynajmniej tę kwestię jakoś zamknąć. To zamykając kwestię europarlamentu, mam jeszcze prośbę do pani, żeby - skoro opuszcza już pani parlament - poradziła pani coś tym, którzy być może wejdą na pani miejsce po majowych wyborach, tym "pierwszoklasistom", którzy być może nie będą wiedzieli, jak się poruszać po tym korytarzach. Ma pani jakąś radę np. dla pani Anny Zalewskiej, jeżeli by się pani minister edukacji narodowej dostała? - Rada jest jedna - trzeba jak wszędzie w parlamencie zorganizować dobrze swoją pracę. Posłowie PiS-u będą mieli lekki kłopot, ponieważ Parlament Europejski pracuje na zasadzie ucierania stanowisk, tam nie urządza się takich brewerii jak u nas na komisjach, nie wciska się poprawek w ostatniej chwili, tam jest bardzo precyzyjnie ustawiony kalendarz, termin do zgłaszania poprawek, każda poprawka musi być z nazwiskiem posła, więc nie można niczego zakuglować. W związku z tym muszą państwo zmienić swój temperament i określić, czym chcą się zająć. Jeśli chodzi o panią Zalewską, mogę tylko wyrazić swoje zadowolenie, że nie będzie miała wpływu na kwestie oświatowe w Unii Europejskiej i nie zrujnuje systemu oświaty, ponieważ są to sprawy wewnątrz krajów członkowskich. To polityka wewnętrzna. Ostatnio powiedziała pani w jednej z telewizji, że "dla mnie 500 plus jest pogardliwe, nie wyrównuje szans w rodzinie". - Nie, powiedziałam co innego, że to jest dodatek socjalny i jest to pomoc socjalna i niedobrze, jeżeli używa się do tego określenia, że jest to wyrównywanie różnic. Ale wielu Polaków tak uważa, wielu Polaków tak to traktuje i jest z tego bardzo zadowolonych i mówi wprost... - Bardzo jest zadowolonych, ponieważ każda pomoc dla każdej rodziny jest rzeczą ważną, tylko każde pojęcie musi mieć swoją nazwę. To, czego w Polsce brakuje, to jest system wyrównywania szans, czyli dzieci z domów, które nie mogą otrzymać takiego kapitału intelektualnego na przyszłość, żeby stanowić kiedyś w przyszłości na rynku pracy... Pełna zgoda, tylko to są dwa płuca. To, o czym pani mówi to jedno, a socjal to drugie. Jak jest w domu bieda, to nie ma szans na naukę. - Dokładnie o tym mówię, dlatego powinniśmy precyzyjnie określać, co jest wsparciem socjalnym i co jest wsparciem dla wyrównywania szans. Wyrównywanie szans dla mnie to jest na przykład organizacja obozów - np. językowych - za które na część dzieci, których nie stać, będzie płaciło państwo. Krótko mówić 500 plus to jest samo zło? - Nie. Powinno być czy nie? - Żaden rząd, który wygra wybory, nie cofnie tego dodatku socjalnego, jakim jest 500 plus i co do tego nie ma wątpliwości. Tylko nie możemy sprowadzać tego do tego, że jest to antidotum na wszystko. W związku z tym rozdzielam kwestię na przykład wszelkich mechanizmów, takie, jak stypendia dla dzieci, które nie mogą osiągnąć pewnego etapu, żeby być konkurencyjnymi na przyszłym rynku od tego, że w domu jest większy dobrobyt. To są dwie różne rzeczy. Czyli jeśli Platforma Obywatelska przejmie ster władzy jesienią, 500 plus zostanie? - Żadna partia, nie tylko Platforma (tego nie zlikwiduje - przyp. red.). To zostało wprowadzone do systemu, a to że Prawo i Sprawiedliwość używa tego argumentu, że jak wybierzecie kogoś innego, to nie będzie, jest najlepszym dowodem, jakie intencje towarzyszyły temu projektowi. Nie było tam miłości do dzieci. To był wyłącznie kij bejsbolowy do tego, żeby okładać przeciwników. Ale jest pani ostra w tych przekonaniach. - Jestem! Bo ja słucham tych argumentów!