Wczoraj "Dziennik" na swoich stronach internetowych opublikował fotokopię dokumentu zatytułowanego "Stanowisko Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego". Biuro odnosi się w nim do głównych zarzutów sformułowanych pod jego adresem w raporcie autorstwa Pitery. - To nie jest żaden kontrraport, to jest niepodpisane ustosunkowanie się Centralnego Biura Antykorupcyjnego, rozdane członkom komisji ds. służb specjalnych. Ja również to otrzymałam na posiedzeniu komisji w lutym - powiedziała w TVN24 Pitera. Jej zdaniem, to przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych Jarosław Zieliński (PiS) udostępnił gazecie dokument. - Jestem przekonana, że on. Jestem absolutnie o tym przekonana - podkreśliła minister. Pytana, czy taki "wyciek" może być złamaniem prawa, zaprzeczyła. - Nie, dlatego że to nie było opatrzone klauzulą, a na dokładkę jest to dokument bezwartościowy, ponieważ - powtarzam - nie posiada podpisu. Ja w ogóle nie wiem, kto go stworzył - dodała. Wczoraj Zieliński, komentując doniesienia gazety, powiedział, że wyjaśnienia wymaga to, w jaki sposób stanowisko szefa CBA Mariusza Kamińskiego nt. raportu autorstwa minister Julii Pitery, dotyczącego działalności Biura, znalazło się w mediach. Szef CBA złożył speckomisji pisemne stanowisko Biura w sprawie raportu jeszcze w połowie lutego. Siedmiostronicowy dokument zamieszczony na stronach internetowych głosi, że "zapowiadany przez wiele miesięcy raport okazał się rozczarowaniem dla osób, które miały nadzieję znaleźć w nim potwierdzenie zarzutów formułowanych często i głośno przez jego autorkę wobec CBA". "Większość ustaleń dokonanych przez autorkę jest niezgodna ze stanem faktycznym, a wyciągane na ich podstawie wnioski nie znajdują uzasadnienia w obowiązującym prawie" - dodano w ujawnionym stanowisku. Materiał o działalności CBA Pitera przekazała premierowi Donaldowi Tuskowi w grudniu 2007 r. Status dokumentu i jego tajność budziły spory. Początkowo Pitera tłumaczyła, że raport jest jedynie notatką w formie elektronicznej bez oznaczeń kancelaryjnych; później określała go jako oficjalny dokument opatrzony klauzulą "tajne". O raport długo zabiegali Kamiński, a także rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. W końcu, w grudniu 2008 r., premier polecił, by zdjąć klauzulę poufności z raportu. Główny wniosek raportu głosi, że to sejmowa komisja śledcza musi odpowiedzieć, czy CBA oddziaływało na politykę. Według niego CBA zaczęło działalność bez "kluczowych aktów wykonawczych" i bez osób "znających pragmatykę służb specjalnych". Raport opisywał znane już wcześniej zarzuty wobec CBA, m.in. operację wobec posłanki PO Beaty Sawickiej; próbę podłączenia się CBA do bazy danych ZUS; sprawę zakupu broni i amunicji przed wydaniem odpowiedniego rozporządzenia; wynajęcie siedzib CBA w Katowicach i Lublinie bez przetargów; udostępnienie CBA przez prokuraturę w Gdańsku akt sprawy Stoczni Gdynia (raport ujawnił przy tym nazwiska inspektorów CBA). W ujawnionym przez "Dziennik" dokumencie, odnosząc się do zarzutów Pitery, napisano m.in., że "wśród osób tworzących CBA były osoby kompetentne i doświadczone w zakresie szeregu istotnych dziedzin, ważnych dla nowo powstającej instytucji". Zwrócono uwagę, że oficjalnie raport miał być przygotowany w grudniu 2007 roku, "tymczasem w opublikowanej wersji kilkakrotnie powołuje się na wydarzenia z 2008 roku". Dokument zaprzecza także m.in., że charakter operacji wobec Sawickiej był polityczny i związany z wyborami parlamentarnymi. CBA już wcześniej komentowało, że raport powtarzał wielokrotnie formułowane przez Piterę pomówienia i zawiera "dywagacje luźno lub wcale niezwiązane z Biurem", których źródłem są głównie publikacje prasowe, "osoba długotrwale lecząca się psychiatrycznie" i "były funkcjonariusz przegrywający spory sądowe z Biurem". Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces cywilny wytoczony Piterze przez Kamińskiego za jej zarzuty pod adresem CBA.