Pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją podkreśliła, że koszty takiej imprezy będą duże: uświadommy sobie, że to jest sprawa policji, przygotowania państwa, które musi być pod całkiem specjalną ochroną. Powiem szczerze, że bardziej wolę, jak uroczystości państwowe, narodowe świętuje naród - dodała. Konrad Piasecki: Pani minister, lubi pani bale? Julia Pitera: Czy ja lubię bale? Czy ja wiem? Panowie w smokingach, panie w kreacjach, dobry szampan? Ja lubię dobre spotkania i elegancko ubranych ludzi. Szykuje się pani na wielki bal niepodległości? Na razie się nie szykuję. Zaproszenia nie dostałam. Prezydenccy ministrowie mówią, że rząd Tuska ma zaproszenie w całości, pani zatem też. Będę miała okazję, żeby kupić suknię balową. Ale z drugiej strony trochę ciężko, gdy człowiek we fraku lub sukni balowej mówi o tanim państwie? Taki trochę dysonans. Jeszcze pytanie, na czyj koszt to będzie. Na koszt państwa oczywiście. Zobaczymy czy z rezerw Kancelarii Prezydenta, czy prezydent wystąpi do budżetu państwa o dodatkowe pieniądze. Tak czy inaczej podatnicze pieniądze. Tak czy inaczej podatnicze, ale jeżeli z budżetu Kancelarii, to i tak one już są przeznaczone do budżetu Kancelarii i podatnik nic z tego nie będzie miał. Czyli jeśli z budżetu Kancelarii Prezydenta, to niech prezydent wyprawia. To jest wola prezydenta. A jeśli poprosi o dodatkowe pieniądze? Jeśli wystąpi o dodatkowe pieniądze, to już będzie z naszych pieniędzy plus cała logistyka, bo uświadommy sobie, że to jest sprawa policji, przygotowania państwa, które musi być w tym momencie pod całkiem specjalną ochroną. To dawać dodatkowe środki prezydentowi z budżetu? Nie wiem. To będzie decyzja rządu. A pani by dała? Powiem szczerze, że bardziej wolę jak uroczystości państwowe, narodowe świętuje naród. A nie prezydent? Prezydent niech też świętuje, ale jednak z narodem. Uważam, że tradycja spotkań w ogrodach prezydenckich dla najważniejszych osób w państwie zupełnie wyczerpuje formułę VIP-owską. Reszta powinna być dla obywateli. Ale nie jest aż tak źle, żeby rząd miał zbojkotować ten bal? Panie redaktorze, uważam, że w ogóle bojkoty, zwłaszcza z powodu świąt narodowych - mieliśmy ostatnio bojkot części działaczy tworzących Wolne Związki Zawodowe... Tamtych bojkotów było więcej. Lech Wałęsa się nie pojawił i państwo Gwiazdowie. A i Lech Kaczyński się nie pojawił na tej słynnej konferencji. Też zbojkotowano nie zapraszając dużej grupy ludzi. Powiem szczerze, że przenoszenie sporów politycznych na bojkot personalny poprzez odbieranie zasług jest paskudne. Czy odwołany w piątek prezes KRUS-u jest pierwszym z listy ukaranych za nepotyzm, czy tylko pierwiosnkiem, który nie uczyni wiosny - będzie pierwszym i ostatnim? Nie jest. Przecież parę osób już straciło swoje funkcje. To nie jest pierwszy przypadek i wolałabym, żeby tego tak nie definiować. Ale cały czas czytam o panach Kłopotku, Kalinowskim, Strąku, Żelichowskim, Dobrzańskim, zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, którzy po różnych agencjach, instytucjach rządowych, instytucjach publicznych sobie urzędują. Nepotyzm jest problemem Polski od 1989 r. Już nie mówię o czasach PRL-u, bo wtedy był on urzędowy. Ale to idealne zajęcie dla kogoś takiego jak pani, żeby go zwalczać. Jak pan widzi, robimy to dość systematycznie. Właśnie że nie za bardzo widzę. Panie redaktorze, prawda jest taka, że bardzo trudno badać pod tym kątem. Mnie trochę martwi, że się nie mówi, ilu nadal członków rodzin Prawa i Sprawiedliwości, którzy byli skierowani do tych instytucji za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości, do dziś pracuje i nikt ich nie wyrzucił.