- Wnioskujemy o powołanie urzędu ds. przeciwdziałania dyskryminacji, który będzie kierowany przez niezależnego eksperta lub ekspertkę i który będzie spełniał wymogi unijnych standardów oraz będzie zgodny z wszelkim dyrektywami antydyskryminacyjnymi - powiedziała na konferencji prasowej przed kancelarią premiera Iga Kostrzewa ze Stowarzyszenia Lambda. Organizacje te - jak napisano w liście do szefa rządu - domagają się konkretnych działań legislacyjnych w sferze przeciwdziałania dyskryminacji. Chcemy, aby w Polsce w końcu została wdrożona ustawa o związkach partnerskich, do tej pory nie przyjęto też ustawy o równym traktowaniu - wyliczała Kostrzewa. Pod listem ws. odwołania Radziszewskiej podpisały się fundacje: Anka Zet Studio, Autonomia, Feminoteka, Kultura dla Tolerancji, Równości, Trans-Fuzja; stowarzyszenia: Lambda, Otwarte Forum, Pracownia Różnorodności, Same o Sobie S.O.S. oraz Kampania Przeciw Homofonii. Elżbieta Radziszewska została pełnomocnikiem rządu ds. równego statusu prawnego w marcu 2008 roku. W grudniu 2001 r. przez ówczesnego premiera Leszka Millera został stworzony urząd pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. W czerwcu 2002 r. kompetencje pełnomocnika zostały rozciągnięte na przeciwdziałanie dyskryminacji ze względów innych niż płeć. Jako pierwsza urząd ten sprawowała Izabela Jaruga-Nowacka z Unii Pracy. W 2004 r. pełnomocnikiem została Magdalena Środa. W czerwcu 2005 r. Sejm odrzucił senacki projekt ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn oraz o przeciwdziałaniu dyskryminacji. Projekt mówił, że zasada równych praw kobiet i mężczyzn podlega ochronie prawnej. W miejsce instytucji pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w projekcie proponowano Urząd ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn oraz Przeciwdziałania Dyskryminacji. Jego prezesa powoływałby premier na 5-letnią kadencję. W listopadzie 2005 r. ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz zdecydował o likwidacji urzędu, a zadania pełnomocnika przekazano wówczas do resortu pracy i polityki społecznej. O reaktywowanie urzędu apelowały do premiera m.in. organizacje feministyczne i Partia Kobiet.