Ma on związek z czynnościami CBA dotyczącymi prac nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego PiS złożył do prokuratora okręgowego w Warszawie. PiS powołuje się m.in. na przepis Kodeksu karnego, przewidujący iż ten, kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową podlega karze pozbawienia wolności. W uzasadnieniu do wniosku PiS powołuje się na informacje medialne, według których szef CBA Mariusz Kamiński 12 sierpnia pisemnie, a 14 sierpnia osobiście poinformował premiera o nielegalnych działaniach podejmowanych wokół projektu nowelizacji ustawy o grach; w wyniku tych działań budżet państwa mógłby ponieść straty w wysokości 469 mln zł. Przypomniano, że 10 września Kamiński poinformował pisemnie Tuska o możliwości ujawnienia tajemnicy państwowej w związku z czynnościami CBA w tej sprawie. W uzasadnieniu wniosku szef klubu PiS Przemysław Gosiewski powołuje się na piątkowy artykuł w "Rzeczpospolitej", w którym napisano m.in. że szef CBA Mariusz Kamiński "jest przekonany, że ktoś musiał ostrzec biznesmenów, którymi interesowało się jego biuro" w sprawie tzw. afery hazardowej. Zaznaczył, że w artykule pada stwierdzenie, iż 12 sierpnia br. zawiadomienie o akcji CBA trafiło do premiera. "CBA zwraca uwagę, że biznesđmeni dowiedzieli się, iż interesują się nimi służby po przekazaniu informacji o tym do kancelarii premiera. Biuro podejrzewa, że Sobiesiak (jeden z podsłuchiwanych biznesmenów) mógł o tym usłyszeć od Drzewieckiego podczas spotkania 25 sierpnia. Albo dođwiedzieć się za pośrednictwem szefa gabinetu politycznego miđnistra sportu Marcina Rosoła, który 24 sierpnia spotkał się z córką biznesmena. Ale od tego momentu zachowanie Sobiesiaka ulega zmianie. Zaczyna korzystać z telefonów na kartę: Wszystkie abonamenty można wyrzucić - mówi jednemu ze znajomych. 26 sierpnia tłumaczy innemu: +mam teraz zakaz dzwonienia, bo tam jakieś sprawy załatwialiśmy i nie chcę dzwonić, żeby nas k.... nie kojarzyli" - cytuje Gosiewski "Rz". Według PiS, wszystko wskazuje na to, że Drzewiecki oraz jego asystent Marcin Rosół, "nie będąc do tego upoważnieni, zapoznali się z informacjami zawartymi w materiale operacyjnym CBA, którym nadano klauzulę ściśle tajne". "Następnie uprzedzili pana Ryszarda Sobiesiaka o prowadzonych w stosunku do jego osoby czynnościach CBA" - podkreślono w uzasadnieniu. Gosiewski zaznaczył też, że początkowo jedynym dysponentem informacji o działaniach operacyjnych CBA był Donald Tusk. Jak dodał, premier w czwartek na konferencji prasowej przyznał, iż rozmawiał z ministrem sportu. Zwrócił uwagę, że mimo iż dotychczasowy szef klubu PO Zbigniew Chlebowski nie chciał zdradzić kogo miał na myśli, rozmawiając z Ryszardem Sobiesiakiem i mówiąc: "Mirku" i "Grześku". Donald Tusk "już takich wątpliwości nie ma". "Miro" - to minister sportu Mirosław Drzewiecki, a "Grześ" - wicepremier Grzegorz Schetyna" - przytacza słowa Tuska Gosiewski. "Takie informacje, budzą poważne wątpliwości o wiarygodność wypowiedzi poszczególnych bohaterów w/w afery i muszą być wyjaśnione przez prokuraturę, która nie może kierować się słowami ministra Czumy, który stwierdza: Zbigniew C. i Mirosław D. są absolutnie niewinni" - napisał Gosiewski. Polityk zaproponował powołanie w prokuraturze warszawskiej "specjalnego zespołu" do wyjaśnienia przytoczonych wiadomości. Czytaj także: Kalendarium prac premiera od 12 sierpnia do 29 września Jedno śledztwo w aferze hazardowej CBA znosi tajność dokumentów ws. ustawy o grach Szef CBA usłyszy zarzuty