Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej, z którym był związany Klusik, napisało, że w nocy z 14 na 15 sierpnia brał on udział w modlitwie pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. "Zasłonił swoim ciałem kobietę przed atakiem zwyrodnialca. 'Młody, wykształcony, z dużego miasta' kopnął go łamiąc żebra" - czytamy na stronie OSPN. Jan Klusik zmarł pod koniec września. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w ubiegły wtorek, nie podając szczegółów sprawy, zapowiedział, że PiS będzie badało sprawę śmierci mężczyzny, która - jak mówił - jest "być może" związana z pobiciem pod krzyżem. - Jeśli to jest prawda, to ludzie odpowiedzialni za rządzenie Polską mają jego krew na rękach - powiedział wtedy Kaczyński. Kłosowski poinformował w poniedziałek, że złożył w tej sprawie zawiadomienia do dwóch prokuratur: opolskiej ze względu na miejsce zamieszkania Klusika i warszawskiej. We wniosku do prokuratury warszawskiej - jak mówił - podkreślono szczególną wagę materiału z monitoringu na Krakowskim Przedmieściu w okolicach Pałacu Prezydenckiego. - Liczę, że prokuratura warszawska przede wszystkim zabezpieczy ten materiał, a po drugie znajdzie człowieka, który dopuścił się naruszenia nietykalności cielesnej Klusika - powiedział Kłosowski. Poseł PiS powiedział, że brat zmarłego - Antoni opowiadał mu, że Jan Klusik został kopnięty, gdy modlił się na Krakowskim Przedmieściu w godzinach porannych 15 sierpnia. Według relacji Antoniego Klusika - mówił Kłosowski - jego brat uskarżał się po uderzeniu na narastający ból w klatce piersiowej. Po paru tygodniach - powiedział poseł PiS - doszło do nagłej śmierci Klusika. - Celem rodziny pana Klusika jest to, żeby wyjaśnić tę sprawę, nie narzucać niczego, nic nie forsować, nie przesądzać. Po prostu chcą dowiedzieć się, jak było - podkreślił Kłosowski. Pytany, dlaczego od razu nie zgłoszono tego pobicia na policję, Kłosowski powiedział, że Klusik widząc zachowanie policji, która - według niego - biernie przyglądała się dokuczaniu modlącym się pod krzyżem ludziom, stracił do niej zaufanie. Piątkowa "Gazeta Wyborcza" powołując się na prok. Lidię Sieradzką, rzeczniczkę prokuratury okręgowej w Opolu, napisała, że jeden z prokuratorów został powiadomiony o zgonie Klusika. - To normalna procedura. Po wywiadzie u rodziny oraz informacji, że zmarły chorował na serce, prokurator wykluczył udział osób trzecich. Wówczas nikt nie informował go, że ten pan został pobity. Nie wiedzieliśmy, że był pod krzyżem - powiedziała prok. Sieradzka.