W porannym programie Moniki Olejnik w Radiu Zet, Michał Kamińskie z PiS stwierdził, że Giertych " nieco się zapędził". - U źródeł tej decyzji leży coś co nazywamy "powodami PR-owskimi". Reguł nie powinno zmieniać się w trakcie gry - mówił Kamiński. Podobne zdanie mieli inni polity, którzy byli gośćmi Olejnik. - W zasadzie można w tej sytuacji zadać pytanie "po co się uczyć", skoro i tak będzie amnestia. To jest zła decyzja. Młodzieży trzeba pomagać, ale nie na takich zasadach - twierdzi Waldemar Pawlak z PSL. Jan Rokita z PO uważa, że jest to ze wszech miar naganne, jeśli do budowania wizerunku Romana Giertycha używana jest szkoła. Z kolei Wojciech Olejniczak z SLD stwierdził w radiu Zet, że "obniżanie poziomu matur powoduje, że w trudnej sytuacji są rektorzy", ponieważ matura jest także egzaminem wstępnym na studia wyższe. - To jest demoralizacja młodzieży - mówił Olejniczak, i dodał - Giertych chciał wkupić się w łaski uczniów. Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Krawczyk powiedział w "Salonie politycznym" w radiowej Trójki, że prezydent Lech Kaczyński będzie musiał uwzględnić cały kontekst sprawy. - To znaczy także to, że ta decyzja już stała się faktem społecznym. Teraz takie proste nieuznanie tego faktu spowoduje jeszcze większe komplikacje. Izabela Jaruga-Nowacka (SLD) uznała, że minister edukacji jest niepopularny i tą decyzją próbuje młodzież "przekupić", co - jej zdaniem - pogorszy jakość kształcenia. - Jest to gest niezmiernie demoralizujący, bo pokazuje, że nie decyduje wiedza, ani umowa co trzeba zrobić żeby zdać egzamin, tylko minister - mówiła. Decyzji Giertycha broni natomiast Daniel Pawłowiec z LPR. Podkreślił, że obejmie ona tylko tych, którym niewiele zabrakło, żeby zdać maturę. Dodał, że pomysł Giertycha jest "jednorazowy". Także Andrzej Lepper uznał decyzję ministra edukacji za słuszną. - Pan Giertych, minister edukacji, ma prawo do takiej decyzji. Jeżeli to młodym ludziom mogłoby pomóc w ich starcie życiowym, to jak najbardziej jest to wskazane - powiedział Lepper.