Raport ma zostać też przekazany, wraz ze specjalnym listem, premierowi Donaldowi Tuskowi. Dokument to efekt zeszłotygodniowej wizyty Jackiewicza i Wiplera w warszawskiej siedzibie Elewarru. Posłowie PiS otrzymali do wglądu dokumenty dotyczące m.in. działalności byłego już dyrektora generalnego firmy Andrzeja Śmietanki. Jackiewicz i Wipler zaprezentowali na początku środowej konferencji prasowej fragment expose premiera Donalda Tuska z 2007 r., w którym zapowiadał, że w spółkach z udziałem Skarbu Państwa przyjmie "wreszcie jawny i otwarty nabór do rad nadzorczych i wybór członków zarządów w drodze konkursu", po to, by w ten sposób "zakończyć wreszcie kilkunastoletni polityczny proceder zawłaszczania tych firm przez aparat biurokratyczny i partyjny". Jak ocenił Jackiewicz, słowa Tuska to "bajki", a zupełnie inna jest "szara rzeczywistość w wykonaniu zespołu działaczy, pracowników PO i PSL". - Na podstawie naszej kilkudniowej obecności w spółce Elewarr chcemy dzisiaj przedstawić obiecany raport - raport, który podsumowujemy to wszystko, co według nas jest nieprawidłowe, jest łamaniem prawa, jest nadużywaniem pozycji i kompetencji wynikających z piastowanych funkcji w radach nadzorczych i zarządach spółek Skarbu Państwa - podkreślił polityk PiS. To "wierzchołek góry lodowej" Zdaniem Wiplera, to co jemu i Jackiewiczowi udało się ustalić na podstawie dokumentów, które otrzymali w Elewarrze, to "wierzchołek góry lodowej - bardzo drobny, niewielki wycinek" nieprawidłowości dotyczących tej spółki. Przypomniał, że obaj zajmowali się tylko tym, o czym mówił b. szef Agencji Rynku Rolnego Władysław Łukasik w rozmowie z szefem kółek rolniczych Władysławem Serafinem, ujawnionej przez "Puls Biznesu" w zeszły poniedziałek. - Ta spółka (Elewarr) jest miejscem, w którym część osób, zamiast nią zarządzać, nadzorować, kłusowały w niej. Ci ludzie zachowywali się w tej spółce jak kłusownicy, którzy uznali, że najlepszą metodą łowienia ryb jest wrzucenie do stawu kabla pod wysokim napięciem. W taki sposób tam wyjmowano pieniądze, w taki sposób wydatkowano pieniądze publiczne, prowadzono politykę zatrudnieniową - ocenił. Według posła, w Elewarrze potrzebny jest kilkumiesięczny audyt i "weryfikacja wszystkich tych kwestii, które są jeszcze do uratowania, do naprawienia, zanim pewne kwestie się poprzedawniają". - Profesjonalni audytorzy powinni usiąść i siedząc być może kilka miesięcy zbadać cały zakres spraw, które uległy przedawnieniu, które są do wyjaśnienia - zaznaczył Wipler. Raport Jackiewicza i Wiplera podzielony jest na trzy części: pierwsza dotyczy wynagrodzenia Śmietanki, druga - jego zagranicznych delegacji, a trzecia - jakości nadzoru właścicielskiego Agencji Rynku Rolnego. "Dane te potwierdzają fakty..." Posłowie napisali m.in., że w grudniu 2010 r. Śmietanko uzyskał wynagrodzenie podstawowe w wysokości 15 959 zł. - Prezes Spółki, działając jednoosobowo jako zarząd, podpisał z Andrzejem Śmietanko umowy i aneksy do nich, w wyniku których wynagrodzenie zasadnicze uległo podwojeniu, a z uwzględnieniem premii (do których wcześniej nie miał prawa - zdaniem NIK - jako prezes) wzrosło średniomiesięcznie do 59 858 zł, czyli czterokrotnie. Z uwzględnieniem dochodów z rad nadzorczych grupy Elewarr do 73 053 zł miesięcznie - czytamy w raporcie. Według autorów dokumentu, dane te potwierdzają fakty przytoczone przez Łukasika w rozmowie z Serafinem. W raporcie znalazła się też informacja na temat odprawy, do której ma prawo odwołany w ostatni piątek Śmietanko. Zgodnie z raportem ma on w umowie 6-miesięczny okres wypowiedzenia, połączony z wypłatą wynagrodzenia za cały ten okres z góry. - Wynagrodzenie z tytułu rozwiązania umowy o pracę wyniosło 180 990 zł - czytamy. Zdaniem Jackiewicza i Wiplera, różnica pomiędzy wynagrodzeniami wypłaconymi osobom kierującym spółką Elewarr a wynagrodzeniami, jakie mogły być wypłacone zgodnie z przepisami "ustawy kominowej", wyniosła łącznie 608 tys. 500 zł. Raport zawiera też spis delegacji zagranicznych w spółce Elewarr z uwagą, że "jedynym podróżującym był Andrzej Śmietanko". Jak napisali posłowie, Śmietanko był m.in. w Japonii, Mołdawii, USA, Wietnamie, Chorwacji, Chinach, Arabii Saudyjskiej, Brazylii. Posłowie podsumowali, że tylko w 2011 r. na delegacje wydano 111 541 zł. Raport zawiera też stwierdzenie, że zarząd spółki "nie podjął działań mających na celu wykonanie wniosków pokontrolnych NIK i uzdrowienie sytuacji w Spółce, wynikającej ze złamania ustawy kominowej". Tusk powstrzyma wypłatę odprawy dla Śmietanki? Według Jackiewicza i Wiplera ustalenie premii kwartalnej - w umowach o pracę z członkami zarządu - było sprzeczne z art. 5 ust. 1 "ustawy kominowej", zgodnie z którym osobom tym przysługuje wyłącznie wynagrodzenie miesięczne. Posłowie przytoczyli ponadto wyrok Sądu Najwyższego z 3 marca 2005 r., zgodnie z którym przyznanie przez radę nadzorczą jednoosobowej spółki prawa handlowego premii kwartalnej dla członków zarządu powoduje rozwiązanie tej rady z mocy prawa. - Reasumując, Rada Nadzorcza Spółki z chwilą podjęcia pierwszej uchwały w przedmiocie przyznania członkom Zarządu ELEWARR premii kwartalnej, tj. premii za I kwartał 2008 r., naruszyła przepisy Ustawy kominowej, w konsekwencji czego uległa rozwiązaniu z mocy prawa, a co za tym idzie wskazani w niniejszym piśmie członkowie Rady Nadzorczej ELEWARR Sp. z o.o. utracili mandat członka Rady Nadzorczej - napisali autorzy raportu. Zdaniem Jackiewicza i Wiplera "ustalone fakty sprawiają, że brak powołania legalnej rady nadzorczej Spółki i brak działań mających na celu powołanie można uznać za działanie wypełniające znamiona przestępstwa z art. 296 kodeksu karnego". - Kierujemy w tym zakresie powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby odpowiedzialne z nadzór na Elewarr w ramach Agencji Rynku Rolnego - kończą raport posłowie. Posłowie PiS powiedzieli na konferencji prasowej, iż oczekują, że premier Donald Tusk powstrzyma wypłatę ponad 180-tysięcznej odprawy dla Śmietanki. Wątek nadzorowanej przez Agencję Rynku Rolnego spółki Elewarr pojawił się w ujawnionej przez media rozmowie szefa kółek rolniczych Władysława Serafina z b. prezesem ARR Władysławem Łukasikiem. "Oni są tam zaprzyjaźnieni towarzysko, myślę, że biznesowo i w każdym innym obszarze. Także razem imprezują i w różny sposób (...). On traktuje ten Elewarr jako swoją spółkę" - opisywał Łukasik działania dyrektora generalnego Elewarru.