Szef sztabu PiS Stanisław Karczewski skierował pismo do prezesa zarządu TVP Janusza Daszczyńskiego. Stwierdził w nim, że ochrona gmachu Telewizji Polskiej, w którym odbyła się debata, nie chciała wpuścić osób towarzyszących kandydatce PiS na premiera Beacie Szydło. Zaznaczył, że wszystkie z nich zostały wcześniej zgłoszone do wejścia. Rzeczniczka PiS Elżbieta Witek poinformowała, że młodzieżówka PiS otrzymała 25 "żółtych" identyfikatorów i osiem "czerwonych" VIP-owskich. Według Karczewskiego "ochrona zachowywała się z bezprzykładną brutalnością, posuwając się do przemocy fizycznej". "Tylko w odniesieniu do naszego komitetu dokonano kontroli na tzw. bramce" - napisał szef sztabu PiS. Stwierdził też, że do podobnych zajść doszło po debacie - blokowane było wyjście Beacie Szydło i osobom jej towarzyszącym; w ten sposób - według Karczewskiego - miano umożliwić premier Ewie Kopacz wcześniejsze opuszczenie studia i rozpoczęcie konferencji prasowej, która została przeprowadzona w gmachu TVP. Karczewski poprosił w piśmie prezesa zarządu TVP o uzasadnienie "rażąco nierównego" podejścia pracowników TVP wobec różnych komitetów, a także o informacje, kto odpowiadał za zabezpieczenie organizacyjne debaty i spytał, na jakich warunkach została wynajęta sala komitetowi wyborczemu PO, w której po debacie wystąpiła premier Kopacz. Dziennikarze pytali Karczewskiego i Witek, czy nie było tak, że przedstawiciele PiS nie zatrzymali się do kontroli, której podlegali wszyscy. "Nie słyszałam informacji i komunikatu: +proszę ustawić się do kontroli+. Widziałem szarpanie i wypychanie młodych ludzi" - powiedziała Witek. Z kolei Szydło, odnosząc się do sytuacji, do której doszło we wtorek w gmachu TVP, pytała "dlaczego się tak stało? dlaczego doszło do przepychanek?". "To była po prostu prowokacja, chciano nas sprowokować" - oświadczyła wiceprezes PiS. TVP odpowiada Centrum Informacji TVP w wydanym w środę wczesnym popołudniem komunikacie wyjaśniło, że zgodnie z uzgodnionymi ze wszystkimi komitetami zasadami liderzy biorący udział w debacie oraz osoby towarzyszące mieli wchodzić do gmachu TVP wyłącznie na podstawie specjalnie wydanych identyfikatorów. Identyfikatory czerwone, upoważniały do wejścia do strefy studyjnej (dla liderów komitetów oraz 10 osób towarzyszących), zaś identyfikatory żółte do przebywania w holu (po 25 osób dla każdego z komitetów). "Trzy godziny przed wtorkową debatą przedstawiciele KW PiS zażądali podwojenia liczby identyfikatorów umożliwiających dostęp do garderoby i studia debaty. Spełnienie tych oczekiwań nie było jednak możliwe - każdy z komitetów otrzymał tę samą liczbę identyfikatorów" - poinformowała TVP. "Podkreślamy, że wszystkie osoby wchodzące do TVP na podstawie wydanych identyfikatorów podlegały tym samym zasadom kontroli bezpieczeństwa i zobowiązane były do poddania się kontroli pirotechnicznej. Wyłączeniu z kontroli pirotechnicznej przeprowadzanej przez Biuro Ochrony Rządu we współpracy z ochroną TVP podlegał tylko lider Komitetu oraz osoby posiadające identyfikator w kolorze czerwonym" - zaznacza telewizja. Centrum Informacji TVP za "całkowicie nieprawdziwą uznaje informację, że kontroli podlegały wyłącznie osoby z komitetu Prawa i Sprawiedliwości". Drugi komunikat W drugim wydanym w środę wieczorem komunikacie TVP oświadczono, że "goście wszystkich Komitetów Wyborczych podporządkowali się procedurom bezpieczeństwa i kontroli dostępu do miejsca Debaty, za wyjątkiem przedstawicieli Komitetu Wyborczego PiS". "Wbrew wcześniej poczynionym uzgodnieniom pomiędzy komitetami i organizującymi stacjami telewizyjnymi, przedstawiciele PiS zdecydowali się na przełamanie linii kontroli i wymuszanie wejścia do strefy chronionej osób nie posiadających identyfikatorów" - głosi komunikat TVP. Stwierdzono w nim też, że "kłamliwym jest twierdzenie, że tylko goście Komitetu Wyborczego PiS byli poddani szczegółowej kontroli". "Jak obrazuje materiał wideo z kamer przemysłowych, kontroli poddawani są wszyscy goście poszczególnych komitetów oraz dziennikarze. Kontrolę przeprowadzała ochrona Debaty we współpracy z Biurem Ochrony Rządu" - czytamy w komunikacie TVP. W komunikacie stwierdzono też, że "Komitet Wyborczy PiS w dniu Debaty zorganizował na terenie TVP konferencję prasową, na potrzeby której dokonał samowolnego montażu sceny i instalacji elektrycznych na drodze przeciwpożarowej". "Pomimo prośby o odblokowanie drogi przeciwpożarowej, Komitet Wyborczy PiS nie dostosował się do niej, stwarzając tym samym niepotrzebnie zagrożenie bezpieczeństwa. TVP podkreśla, iż było możliwe przeprowadzenie podobnych działań na terenie TVP poprzez komercyjnie wynajęcie odpowiednich pomieszczeń" - głosi komunikat TVP. We wcześniejszym komunikacie TVP zapewniła, że "dołożyła wszelkich starań, by - we współpracy z Biurem Ochrony Rządu - zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom i obserwatorom Debaty" i zaznaczyła, że nie dotarła żadna informacja, by "pozostałe komitety zgłaszały jakiekolwiek zastrzeżenia do procedur kontroli i bezpieczeństwa". W późniejszym komunikacie podkreślono, że "Telewizja Polska S.A. jako organizator wydarzenia, w którym uczestniczy kilkaset osób, zmuszona jest do stosowania restrykcyjnych zasad bezpieczeństwa; zasadom tym podporządkować się muszą wszyscy jej uczestnicy; tylko to zapewnia bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom i gwarantuje niezakłóconą emisję programu". Szydło kontra Kopacz Beata Szydło, odnosząc się do sytuacji, do jakiej doszło we wtorek w gmachu TVP, stwierdziła, że Ewa Kopacz "jako kobieta nie zareagowała na to, w jaki sposób traktowano, szarpano młode dziewczyny, chłopaków, młodzieżówkę PiS, którzy są w wieku jej córki, a być może młodsi". "Jako kobieta i matka powinna się odezwać w tej sprawie, powstrzymać tych, którzy chcieli za wszelką ceną złamać reguły gry" - powiedziała kandydatka PiS na premiera. Odnosząc się do słów Szydło, Kopacz podkreśliła na późniejszej konferencji w Gdańsku, że przybyła do studia TVP wcześniej niż Szydło, a "po drodze nie zostawiła swoich oczu i uszu, by widzieć i słyszeć, co się dzieje". "Dawno byłam już w garderobie, kiedy przyjechała Beata Szydło - kilka czy kilkanaście minut po mnie" - mówiła. Podkreśliła, że nie była świadkiem tego, "co działo się, kiedy Beata Szydło wchodziła do studia, ale słyszała relację swych "współpracowników o zachowaniu przyszłego rzecznika, dość agresywnym zachowaniu". Odniosła się w ten sposób do zastępcy rzecznika prasowego PiS Krzysztofa Łapińskiego. "Myślę, że Beata Szydło, w ramach swojej wrażliwości kobiecej, przeprosi za zachowanie tego dżentelmena ze swojego otoczenia" - dodała premier. Wcześniej w środę Kopacz pytana o kwestie organizacyjne dotyczące debaty powiedziała, że "nie zna szczegółów, zwykle tym zajmują się sztabowcy". "Koncentrowałam się na tym, że mam tam wejść i fizycznie znaleźć się w studio, i to mi się udało. Nie miałam z tego powodu problemów" - powiedziała szefowa rządu. Zwróciła uwagę, że przed budynkiem TVP były grupy z różnych sztabów wyborczych, które dość głośno dopingowały swoich liderów. Z kolei politycy PO: szef MAC Andrzej Halicki i senator Łukasz Abgarowicz na konferencji w Warszawie zaprezentowali zdjęcia z wtorku, na których widać, że udział w przepychankach bierze Łapiński. "Na agresję i chuligaństwo nie może być zgody. Nie może być też zgody na to, by tego rodzaju zachowania przenosić do parlamentu" - mówił Halicki. Według Abgarowicza, "takie zachowania wskazują, że PiS nie tyle idzie (do władzy) po to, by naprawiać i budować Polskę, ale idzie po nią jak po łup". "Czy o taką Polskę nam chodzi, o takie naprawianie Rzeczypospolitej?" - pytał senator Platformy. W jego ocenie, zwolennicy PiS wdarli się ponad limit do telewizji. Łapiński, komentując zdjęcia pokazane przez PO, powiedział: "pewnie niedługo dowiem się, że jestem winien temu, iż premier Kopacz z kretesem przegrała dwie debaty". "Jeśli nie ma się programu dla Polaków, to atakuje się konkurencję polityczną" - dodał. Zobacz: Ekspert ocenia debatujących We wtorkowej telewizyjnej debacie z udziałem liderów wszystkich ośmiu ogólnopolskich komitetów wyborczych, oprócz Beaty Szydło i Ewy Kopacz uczestniczyli też: Barbara Nowacka (Zjednoczona Lewica), wicepremier Janusz Piechociński (PSL), Ryszard Petru (Nowoczesna), Paweł Kukiz - komitet Kukiz'15, Janusz Korwin-Mikke (KORWiN), Adrian Zandberg (Partia Razem).