był zmuszony do obsadzenia ludźmi spoza swojego środowiska placówek w Moskwie, Berlinie i przy w Brukseli. Presja, by w tych newralgicznych dla polskiej polityki zagranicznej miejscach pojawili się godni reprezentanci Polski, była silniejsza niż niechęć do "korporacji" . Tak premier Kaczyński nazwał ludzi, którzy do dyplomacji przyszli po 1989 roku - pisze gazeta. Jej zdaniem, minister nie wyciągnęła jednak z tego lekcji i nadal pozbywa się ludzi z tzw. starej gwardii, choć nie ma ich następców, którzy znaliby języki i politykę zagraniczną. Coraz więcej ambasad zostaje więc bez ambasadorów. - Nie mamy w czym wybierać - przyznaje "GW" jeden z doradców premiera. Sytuację pogarsza - według gazety - ogólna zapaść polskiej polityki zagranicznej. jest coraz bardziej spychane na bok przez dwie ambitne kancelarie - premiera i prezydenta. W efekcie nieobsadzonych jest aż 19 ambasad w takich krajach jak: Angola, Białoruś, Bułgaria, Francja, Holandia, Irak, Jemen, Katar, Kazachstan, Kuba, Laos, Liban, Macedonia, Norwegia, Pakistan, Portugalia, Tanzania, Wenezuela i Uzbekistan, a wkrótce bez ambasadora pozostaną nasze kolejne placówki - ostrzega "Gazeta Wyborcza".