W "Dzienniku" nie ma cenzury, gdy będziemy mieli nowe informacje na temat Palikota, wrócimy do tematu - odpowiada kierujący gazetą Michał Kobosko. "Poważne zagrożenie dla wolności prasy" W maju "Dziennik" napisał, że Palikot otrzymuje z anonimowych spółek w rajach podatkowych milionowe pożyczki z niewiadomych źródeł. Według gazety Palikot założył w 2007 r. w Luksemburgu spółkę, a ta zaraz zaczęła pożyczać mu pieniądze. Miała je od małej spółki, której adresem jest skrzynka pocztowa na Cyprze. Jej udziałowcy - pisał "Dziennik" - rezydują na Karaibach, a według byłej żony Palikota, Marii Nowińskiej, właśnie tam poseł ukrył część majątku. Palikot pozwał za to do sądu "Dz" i jego dziennikarzy. Na początku czerwca redaktor naczelny tygodnika "Newsweek Polska" Michał Kobosko zajął miejsce naczelnego "Dziennika" Roberta Krasowskiego, który złożył rezygnację. "Jest zupełnie jasne, że ta cała sprawa, która miała wymiar wielkiego skandalu, powinna być wyjaśniona. Nie została wyjaśniona ani przez samego pana Palikota (...), ani przez premiera Tuska (...), ani też nie jest prowadzona w dalszym ciągu przez "Dziennik", choć "Dziennik" się w dalszym ciągu ukazuje" - powiedział na konferencji prasowej w środę Jarosław Kaczyński. "Nasza teza, którą już dawno stawialiśmy, że w Polsce jest dzisiaj poważne zagrożenie dla wolności prasy, potwierdza się" - podkreślił. Poparł go w tym twierdzeniu także wiceszef PiS Zbigniew Ziobro. Zarzuty prezesa PiS odpiera Michał Kobosko, od ubiegłego tygodnia kierujący pracami "Dz". "Kiedy będziemy mieli nowe fakty, nowe informacje, będziemy nadal pisali na temat finansów pana Palikota. Na pewno nie ma żadnej cenzury, ani żadnej blokady, którą tak bardzo chciałby widzieć prezes Kaczyński" - powiedział w środę PAP Kobosko. "Nie ma wyjaśnienia spraw, o których pisali redaktorzy" Dodał, że "Dz" podtrzymuje wszystko, co napisał na temat posła Palikota. "Nadal nie doczekaliśmy się wyjaśnienia spraw, o których pisali dziennikarze "Dz". Nie znamy całej prawdy o transferach finansowych pana Palikota" - powiedział Kobosko. Według Koboski wypowiedzi J. Kaczyńskiego to efekt "nerwowej atmosfery" panującej obecnie w PiS. "Znane są fakty świadczące o niezadowoleniu wielu członków tej partii z kampanii wyborczej. Trwają w tej chwili rozliczenia wewnętrzne. Prezes Kaczyński jest wyraźnie zdenerwowany tą sytuacją i próbuje odwrócić uwagę od własnej partii w inną stronę, w tym przypadku w kierunku mediów" - ocenił Kobosko. J.Kaczyński spytał też publicznie premiera Donalda Tuska, co ma zamiar zrobić w sprawie Palikota, "swojego bliskiego współpracownika". "Bo to, że w Polsce bardzo ważny polityk w ten sposób się finansuje i to na dużą skalę, że bierze jakieś pożyczki z firm o niejasnej proweniencji to jednak nie jest rzecz ot taka sobie, którą można pominąć" - podkreślił. Według niego wiele spraw odnoszących się do polityków PO "jakby tak zanikło w pewnym momencie" i "nie zamieniło się w skandal". "Chcemy, aby ta sprawa była do końca wyjaśniona" - podkreślił. Kaczyński wstydziłby się pracować w "Zetce" Po publikacji "Dziennika" Palikot przedstawił premierowi wyjaśnienia. Szef rządu mówił dziennikarzom po zapoznaniu się z nimi, że ma nadzieję, iż Palikot wyjdzie z całej sprawy z "czystym kontem". Zaznaczył też, że zadaniem Palikota jest udowodnienie opinii publicznej i wymiarowi sprawiedliwości, że nie są to "rzeczywiste zarzuty", a jedynie "preteksty dla opozycji, żeby go bić po głowie". Premier mówił też, że cała sprawa związana jest ze sporem Palikota z byłą żoną, a on "nie będzie się ekscytował takimi rodzinnymi problemami". Podczas środowej konferencji dziennikarze Radia ZET chcieli wręczyć prezesowi PiS czerwoną koszulkę z napisem "Nie wstydzę się Radia ZET". We wtorek szef PiS na konferencji prasowej powiedział że wstydziłby się pracować w tej radiostacji. Gdy dziennikarz Radia Zet odparł, że on się nie wstydzi, Jarosław Kaczyński powiedział: "Tym się różnimy; zawsze w Polsce były dwie grupy, ta z AK i ta z innych środowisk". Z powodu ograniczenia czasu na zadawanie pytań dziennikarze Radia ZET koszulki prezesowi PiS wręczyć jednak nie zdążyli. Jak relacjonowali potem, nie udało się również przekazać mu jej po konferencji, więc zostawili ją w sekretariacie szefa partii.