Tygodnik "Wprost" podał, że szeregi Prawa i Sprawiedliwości opuszcza coraz więcej osób. Według tych informacji najgorsza sytuacja jest w regionie wałbrzyskim (dolnośląskie), gdzie z partii miało odejść około 800 spośród 1000 członków. Informacjom tym zaprzecza sekretarz generalnym partii. Jak powiedział Zieliński, PiS "żyje" i jest normalne. Dodał, że tak jak w każdej partii pojawiają się w nim konflikty na tle personalnym lub ideowym, a ludzie odchodzą i przychodzą. Podkreślił, że nie jest to nic nadzwyczajnego. Konflikt w okręgu wałbrzyskim jest już - jak zaznaczył Zieliński - sprawą przeszłą. Dodał też, że informacja o odejściu 800 członków z wałbrzyskiego PiS jest mocno przesadzona, bo opuścić partię mogło kilkadziesiąt osób. Podkreślił, że było to kilka miesięcy temu; sytuacja była spowodowana konfliktem personalnym. Od czasu, kiedy pełnomocnikiem okręgowym została Elżbieta Witek sytuacja w tym okręgu się normalizuje - ludzie wracają - zapewnił. Sama Witek, która jest pełnomocnikiem okręgowym PiS w Wałbrzychu od czerwca, była zaskoczona pytaniem o trudną sytuację partii w regionie i rzekomymi masowymi wystąpieniami członków ze struktur okręgowych. - Nie ma żadnych gremialnych wystąpień z PiS. Największa grupa - 85 osób - odeszła w czerwcu. Od tamtej pory członków nie ubywa - zapewniła Witek. Jak dodała, została powołana na pełnomocnika do czasu wybrania nowych władz okręgowych. - Moim zadaniem jest doprowadzenie do zjazdu okręgowego, który odbędzie się na przełomie listopada i grudnia oraz wybrania nowego zarządu okręgowego i prezesa - mówiła Witek. Zaznaczyła, że wszystko przebiega bez zakłóceń i większych problemów. Tymczasem poseł Waldemar Wiązowski - b. prezes okręgowy PiS w Wałbrzychu, który w czerwcu zrezygnował ze stanowiska - pytany o sytuację partii w okręgu przyznał, że jest ona niepokojąca. - Gdy byłem szefem okręgowym partii z organizacji odeszło niewielu członków. Teraz ubytek jest znacznie większy i to jest zjawisko niepokojące - ocenił Wiązowski. Dodał, że "za jego czasów z partii odeszło ok. 30 członków. Teraz - według niego - odchodzi ich znacznie więcej. Ile konkretnie osób odeszło, Wiązowski nie potrafił powiedzieć. O większym odpływie członków nie mówią inni szefowie struktur terenowych PiS. W województwie świętokrzyskim od ostatnich wyborów odeszło z partii około 30 osób, ale w tym czasie zostali przyjęci nowi członkowie. - Z podsumowania wynika, że przez rok ubyły 22-24 osoby - poinformował regionalny szef PiS Janusz Barański. Również poseł Andrzej Adamczyk, prezes okręgu krakowskiego PiS powiedział, że w okręgu tym nie ma "odpływu" członków z partii. - Przeciwnie. Praktycznie na każdym posiedzeniu zarządu przyjmujemy nowe osoby - podkreślił Adamczyk. Według niego podobna sytuacja jest w okręgu chrzanowskim, tarnowskim i nowosądeckim PiS. Poseł nie podał liczby członków PiS w okręgu krakowskim. Zdaniem regionalnego rzecznika partii, Piotra Pietrasza, również śląskich struktur PiS nie dotknęły od ostatnich wyborów parlamentarnych liczniejsze odejścia. Kilka znanych osób opuściło je przed kilkoma miesiącami, m.in. w grudniu ub. roku poseł i b. minister transportu Jerzy Polaczek, a w kwietniu tego roku poseł Lucjan Karasiewicz. W styczniu z członkostwa w PiS zrezygnowało także czterech z pięciu katowickich radnych tej partii. Podobnie jak obaj posłowie, opuścili oni przy tym obecnie 57-osobową radę regionalną. Polaczek i Karasiewicz zasiedli ostatnio we władzach stowarzyszenia "Śląsk XXI", współtworzącego Ruch Obywatelski "Polska XXI". - Nie mamy dużych odejść - ok. 20-30 osób w skali roku, przy kilkuset członkach w samym okręgu katowickim. Od ostatnich wyborów nie ma powodów, by coś takiego się działo. Jednocześnie mamy nowe przyjęcia - w ostatnim miesiącu dwóch członków. Nie jesteśmy Platformą, do nas nie wstępuje się na maila - podkreślił Pietrasz.