Ma to związek z analizą finansową dot. nowego stadionu Legii Warszawa (właścicielem klubu jest koncern ITI), zleconą przez urząd miasta. Wynika z niej - jak mówią stołeczni działacze PiS - że klub z tytułu sprzedaży biletów i karnetów, a także z wynajmu powierzchni pod handel, gastronomię, usługi oraz biura zarobi znacznie więcej niż wcześniej zapowiadano - co najmniej 28 mln zł rocznie. Według stołecznego dodatku do "Gazety Wyborczej", z analizy wynika, że klub - który na budowę dostał od miasta prawie 500 mln zł - zarobi na nim "co najmniej drugie tyle". Jak powiedział Marcin Ochmański z zespołu prasowego stołecznego urzędu miasta, analiza ta została opracowana z zastrzeżeniem, że na każdym meczu będzie 100 proc. frekwencja oraz że opłaty za media - m.in. energię elektryczną - będą utrzymywać się na niezmienionym poziomie. - Jest oczywiste, że tak nie będzie - dodał. Jak poinformował dziennikarzy Błaszczak, skarga do KE dotyczy domniemanej pomocy państwa przyznanej bezprawnie koncernowi ITI. - Chodzi o zbadanie tego czy mamy do czynienia z nieprawną pomocą publiczną udzieloną spółce prywatnej - powiedział Błaszczak. Dodał, że nie chodzi o samą budowę stadionu, tylko np. o zaniżone kwoty czynszu. - Potwierdza się w raporcie to, o czym mówiliśmy wcześniej. Ta inwestycja jest niekorzystna dla miasta. Przychody z powierzchni biurowej z całą pewnością będą przewyższały wysokość opłaty dzierżawy - powiedział Błaszczak. Jego zdaniem ta inwestycja jest zbyt droga i niekorzystna dla miasta "szczególnie w dobie kryzysu gospodarczego, który dotyka Warszawę". - Będziemy domagali się tego, aby pani prezydent Hanna Gronkiewicz- Waltz wyjaśniła nam wszystkie okoliczności tej sprawy. Dlaczego ten raport nie został udostępniony opinii publicznej i jakie względy przemawiały za tym, żeby finansować tak poważną inwestycję i żeby to czynić kosztem innych ważnych spraw, które nie są w Warszawie realizowane - zaznaczył poseł PiS. Przewodniczący klubu radnych PiS Marek Makuch zapowiedział, że na najbliższej sesji Rady Warszawy będzie wnioskował o to, by prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz przedstawiła informację nt. analizy finansowej tej inwestycji. Niewykluczone, że PiS złoży też wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji rady w tej sprawie. Z opinią tą nie zgadza się prezes Legii Leszek Miklas. Jego zdaniem dane podane w artykule są "wyssane z palca" i nie uwzględniają faktu, że stadion bez dobrego klubu nie będzie generował żadnych wpływów. - Po pierwsze pamiętajmy, że stadion kosztuje 374 miliony złotych, a nie 480 - miasto odpisze sobie bowiem podatek od wartości dodanej. Na obiekcie nie będzie też praktycznie żadnej powierzchni komercyjnej - jedynie 1182 metry kwadratowe, na których znajdzie się muzeum klubu, pomieszczenia klubowe, sklep z pamiątkami i być może lecznica, która będzie dostępna także dla mieszkańców Warszawy - zapewnił Miklas. - Spekulacje o wpływach nie uwzględniają też kosztów, jakie ponosić będzie Legia - dzierżawa gruntu to około 3,7 miliona złotych, a kolejne osiem milionów - koszty pracy obiektu. Zakładane przychody ze stadionu - nawet jeśli byłyby na tym poziomie - nie pokryją nawet połowy obecnego budżetu klubu. A przecież za kilka lat ma on być znacznie wyższy - dodał prezes Legii. W październiku podobny wniosek Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów, choć wtedy dotyczył on przeznaczenia środków na budowę obiektu. UOKiK nie dopatrzył się pomocy publicznej i oddalił sprawę.