- Niestety na Litwie mamy do czynienia z pogwałceniem praw mniejszości polskiej zamieszkującej te tereny od wieków - oświadczył Błaszczak na konferencji prasowej w Sejmie. Błaszczak podczas wizyty przekaże 30 tys. zł dyrektorowi administracji samorządu rejonu solecznickiego Bolesławowi Daszkiewiczowi. Zgodnie z orzeczeniem sądu ma on do 6 lutego zapłacić grzywnę w wysokości 43,4 tys. litów, czyli około 12,5 tys. euro za nieusunięcie dwujęzycznych - w językach polskim i litewskim - tablic z nazwami ulic znajdujących się na prywatnych posesjach. Pieniądze pochodzą ze składek członkowskich posłów i senatorów PiS. Zbiórkę pieniędzy na grzywnę prowadzili Polacy na Litwie. Błaszczak powiedział, że z informacji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie wynika, że brakuje równowartości 30 tys. zł, dlatego klub PiS zdecydował się przekazać te pieniądze na rzecz Daszkiewicza. Błaszczak wyliczał, że polska mniejszość nie może używać polskich nazw na tablicach z nazwami ulic, nie może stosować pisowni polskich nazwisk, ma ograniczone możliwości edukacji w języku polskim. - To jest sprzeczne z fundamentalnymi zasadami, wokół których zorganizowana jest UE - powiedział Błaszczak. Polityk PiS uważa, że grzywna wymierzona Daszkiewiczowi "jest nieuzasadniona, jest świadectwem braku poszanowania praw obywatelskich". - Jest czymś niezwykle złym, kiedy tożsamość litewska jest budowana na antypolonizmie, oczekujemy tego, że polska mniejszość na Litwie będzie szanowana i będzie mogła korzystać z takich praw, z jakich korzystają mniejszości w innych państwach wchodzących w skład UE - powiedział. Błaszczak poinformował, że na Litwie jest już wiceprezes PiS Adam Lipiński. W planie wizyty działaczy PiS jest spotkanie z szefem komisji spraw zagranicznych litewskiego Sejmu, z przewodniczącym polsko-litewskiej grupy parlamentarnej Giedyminasem Kirkilasem oraz z władzami okręgu solecznickiego. Sytuacja mniejszości narodowych na Litwie jest coraz bardziej napięta, do czego przyczyniła się zwłaszcza decyzja litewskiego sądu o nałożeniu grzywny dla Daszkiewicza. Polacy na Litwie twierdzą, że jest łamane ich podstawowe prawo, prawo do używania swego języka narodowego w życiu publicznym. Strona litewska, na czele z prezydent Dalią Grybauskaite, przekonuje, że "nie ma w UE kraju, w którym sytuacja mniejszości narodowych byłaby lepsza niż na Litwie". Przez ostatnie dwadzieścia lat kwestia używania języka mniejszości narodowych na Litwie regulowała liberalna ustawa o mniejszościach narodowych, jednak przestała ona obowiązywać w 2010 roku. Od roku jest przygotowany projekt nowej ustawy o mniejszościach narodowych. Ma ona zezwalać na używanie języka mniejszości narodowych w życiu publicznym oraz na podwójne nazewnictwo ulic i miejscowości, w których przedstawiciele mniejszości narodowych stanowią co najmniej 25 proc. mieszkańców. Jednakże władze Litwy zwlekają z przyjęciem tej ustawy. Politycy jej przeciwni - zarówno po prawej, jak i lewej stronie litewskiej sceny politycznej - przekonują, że na zalegalizowanie używania języka mniejszości narodowych obok języka państwowego nie zezwala konstytucja. Natomiast niektórzy obserwatorzy wskazują na brak woli politycznej do rozstrzygnięcia tej kwestii.