Błaszczak powiedział dziennikarzom, że liczy na to, iż prezydent złoży podpis pod dokumentem. - Prezydent stwierdził, że najpierw zapozna się z jego treścią. Mam nadzieję, że "deklaracja łódzka" będzie podpisana i że to będzie dobry wstęp do rozmów, które spowodują przerwanie polityki nienawiści - podkreślił szef klubu PiS. Jak zaznaczył, podpis prezydenta pod dokumentem "zaważy na spotkaniu" z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Błaszczak powiedział, że dokument zostanie przedstawiony wszystkim środowiskom politycznym i wszystkim szefom klubów. Błaszczak pytany o ewentualne dalsze rozmowy w sprawie "deklaracji łódzkiej" i zmniejszenia agresji w życiu politycznym powiedział: "Nam chodzi o rozwiązane problemy, nie żeby (tylko) rozmawiać. Jeżeli rozmowy będą prowadziły do pozytywnego efektu, jesteśmy na nie otwarci". Prezydent spotyka się z liderami partii i szefami klubów parlamentarnych w związku z wtorkowym zabójstwem w łódzkim biurze PiS. Prezydent rozmawia z liderami politycznymi o obniżeniu poziomu agresji w polskiej polityce. Błaszczak zapowiedział wcześniej w Sejmie, że przedstawi Bronisławowi Komorowskiemu przygotowaną przez PiS "deklarację łódzką" przeciw przemocy w życiu publicznym. Deklarację podpisał w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński. "Jeśli prezydent podpisze, to rozważę spotkanie" Kaczyński podkreślał na konferencji prasowej w Sejmie, że deklaracja "jest zobowiązaniem do nie posługiwania się w życiu publicznym sformułowaniami obraźliwymi (...), bez których można w polskim języku wyrazić nawet najbardziej krytyczny pogląd". W "deklaracji łódzkiej" skierowanej do uczestników życia politycznego, osób zaufania publicznego, dziennikarzy i obywateli odrzucono "język nienawiści i wykluczenia". Podkreślono, że wyrażenia wzywające do przemocy i "życzące śmierci" są niedopuszczalne. Podobnie jak zrównywanie legalnie działających partii z "reżimami i partiami totalitarnymi", takimi jak KPP, czy NSDAP. Prezes PiS Jarosław Kaczyński, pytany, czy jeśli prezydent Bronisław Komorowski podpisze "deklarację łódzką", to rozważy spotkanie z nim, odpowiedział: "jeżeli podpisze, to tak". Kaczyński wyraził też nadzieję, że inni politycy podpiszą tę deklarację, łącznie z premierem Donaldem Tuskiem. Deklaracja PiS: By zatrzymać eskalację przemocy Dziś jest ostatnia chwila, by zatrzymać eskalację przemocy - napisano w "deklaracji łódzkiej". Ugrupowanie PiS zaapelowało, by do deklaracji przystąpili uczestnicy życia publicznego, przedstawiciele mediów, działacze związkowi oraz obywatele. W deklaracji "przeciw przemocy i nienawiści w życiu publicznym i mediach" podkreślono, że walka polityczna trwająca od kilku lat "przyniosła ofiarę śmiertelną" oraz że kilka tygodni temu, "obywateli, którzy korzystali z konstytucyjnych swobód bito i lżono przy bezczynności policji". Za niedopuszczalne uznano w dokumencie m.in. "wypowiedzi przypisujące choroby psychiczne, wmawianie nienawiści i działania z niskich pobudek", a także używanie dla określenia oponenta słów powszechnie uznawanych za obelżywe, jak: "bydło, wataha", czy wypowiedzi takich jak "przyjedzie taki dzień, że Jarosław Kaczyński będzie już rozmawiał z siłami ostateczności". Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił podczas konferencji prasowej, że "łódzka deklaracja" jest także deklaracją przeciw przemocy. W tym kontekście odniósł się do czwartkowej wypowiedzi premiera Donalda Tuska. - Dzisiaj usłyszałem, że wczoraj premier Tusk mówił, że jest określany jako ruski agent, że ma krew na rękach i że są to sformułowania, których ja używam. Bardzo proszę o cytaty, bardzo proszę, aby pan Tusk mnie zacytował - powiedział szef PiS. - Niczego takiego nigdy nie mówiłem, mówiłem wyraźnie o odpowiedzialności moralnej i politycznej, tego w żadnym wypadku nie cofam, to nie są sformułowania obraźliwe - dodał. Premier mówił wczoraj w Sejmie, że "jeśli są politycy w Polsce, którzy każdego dnia o konkurencji są w stanie powiedzieć najstraszliwsze i najcięższe oskarżenia, typu: zdrajca, agent, morderca, to ktoś, kto używa tego rodzaju słów, wyczerpuje możliwość uprawiania polityki poprzez słowa". PO: Apel Kaczyńskiego niepoważny Politycy PO uważają, że apel PiS o podpisanie "deklaracji łódzkiej" przeciw przemocy w życiu publicznym - w sytuacji, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński odmawia spotkania z prezydentem Bronisławem Komorowskim - jest niepoważny. Według PO, prezydent i prezes PiS razem powinni stworzyć taki dokument. - Prezes Kaczyński powinien się spotkać i porozmawiać z prezydentem i wtedy może udałoby się doprowadzić do wspólnego stworzenia dokumentu, który obaj by podpisali. Wysyłanie listów bez spotkania wydaje się niepoważne - powiedział rzecznik klubu Platformy Krzysztof Tyszkiewicz. Podkreślił jednocześnie, że każdy apel przeciw przemocy i nienawiści będzie przyjmowany przez Platformę pozytywnie. Jak zastrzegł, oczywiście pod warunkiem, że w takim apelu nie będzie agresji wobec Platformy. - Wszyscy powinniśmy się uspokoić i powściągnąć emocje - apelował rzecznik klubu PO. - Prezes Kaczyński sam dał świadectwo tego, jak chce współpracować, nie przyjeżdżając do prezydenta, który zaproponował rozmowę w sprawie obniżenia poziomu konfliktu oraz wydarzeń w Łodzi. Kaczyński swoimi wypowiedziami pokazuje niestety, że ciągle jest rozemocjonowany i ta agresja ciągle jest obecna w życiu publicznym - ocenił Tyszkiewicz. "Trzeba patrzeć, skąd bije źródło konfliktów" Wiceszef klubu PO Rafał Grupiński podkreślił, że Platforma na pewno nie jest partią, która narzuca język agresji, wykluczenia w debacie publicznej. - Jesteśmy stroną reaktywną, która podejmuje polemikę tylko dlatego, że musimy bronić idei, bronić naszych wyborców, odpowiadać na zarzuty, które są nam stawiane - ocenił. Jak dodał, "trzeba patrzeć, skąd bije źródło konfliktów". - Nie my byliśmy stroną inicjującą język agresji, ani nie jesteśmy tymi, którzy chcą się w ten język za bardzo wpisywać. Zależy nam na tym, aby języka agresji nie było - podkreślił Grupiński. Jego zdaniem, zamiast wystosowywania jednostronnych deklaracji, Kaczyński powinien przyjąć zaproszenie do prezydenta i wspólnie z Komorowskim podjąć jakąś próbę zmiany języka w życiu publicznym. - Jednostronne deklaracje i ustawianie się w roli pokrzywdzonego niewiele dają - podkreślił Grupiński. - Więcej refleksji nad sobą i mniej apeli do innych. To będzie lepsze dla całości sprawy - zaapelował Grupiński do prezesa PiS. SLD i PSL sceptyczne wobec "deklaracji łódzkiej" - Jarosław Kaczyński przybiera co parę tygodni nowe maski, które tak naprawdę zdejmuje na potrzeby chwili politycznej i zmienia się raz w dobrotliwego polityka, który szanuje przeciwników politycznych, potem w polityka, który zieje agresją i złymi emocjami - ocenił w rozmowie z PAP Bartosz Arłukowicz (SLD). - Chciałbym, żeby Jarosław Kaczyński po prostu, zwyczajnie, zaczął uprawiać inną politykę i dojrzał, że żyjemy w nowoczesnej Polsce, w której ktoś ma prawo mieć odmienne poglądy i w której szanuje się człowieka jako wartość największą. Takiego Jarosława chciałbym widzieć, bo takie deklaracje dla mnie to puste słowa - mówił Arłukowicz. Dodał, że "jest w stanie podpisać każdy dokument, który będzie prowadził do zgody". - Ale wolałbym, żebyśmy do zgody prowadzili, a nie podpisywali tę zgodę w dokumentach - zaznaczył poseł Sojuszu. Z kolei Franciszek Stefaniuk (PSL) powiedział PAP, że nigdy nie posunąłby się do używania sformułowań, do których unikania nawołuje PiS w deklaracji. W ocenie posła ludowców, jeżeli chodzi o zaniechanie języka agresji w polityce, "każdy musi pracować nad sobą". Jak dodał, w tej sprawie "niepotrzebne jest pisanie żadnych scenariuszy". Pytany, czy podpisze się pod deklaracją, odparł, że nie musi tego robić, ponieważ posłowie PSL od dawna wzajemnie pilnują się, by nie używać języka agresji. - Napominamy, że różniąc się z kimś - bo każda osoba myśląca ma prawo do własnego zdania - nie musimy być przeciwnikami - powiedział Stefaniuk. Dopytywany, czy jego zdaniem deklaracja przyczyni się do wyciszenia sporów politycznych, ocenił, że w tym celu wystarczy przestrzeganie innej deklaracji - dekalogu. Eugeniusz Kłopotek (PSL) z kolei "jak najbardziej" podpisałby się pod deklaracją PiS. Dodał, że nie będzie namawiał innych polityków do tego samego, bo - jego zdaniem - każdy powinien sam podjąć tę decyzję. - Jestem przekonany, że większość, a może nawet i wszyscy moi koledzy podpisaliby się pod taką deklaracją - powiedział Kłopotek. Pytany, jak ocenia inicjatywę PiS, zaznaczył, że "każdy ma prawo występowania z różnego typu inicjatywami; ta na pewno nie zaszkodzi".