Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur poinformowała w poniedziałek, że prokuratorzy umorzyli - z braku znamion przestępstwa - śledztwo dotyczące organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w 2010. Praska prokuratura badała sprawę ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie. Macierewicz, który stoi na czele zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M, nazwał podczas poniedziałkowej konferencji prasowej decyzję prokuratury "kuriozalnym wydarzeniem" i "kpiną z praworządności". - Trzeba się zwrócić, co niniejszym czynię, do pana Prokuratora Generalnego pana Seremeta, żeby objąwszy szczególnym nadzorem to postępowanie, rozważył, po jego przeanalizowaniu, jego wznowienie - powiedział. Macierewicz za niedopuszczalne uznał, że - jak mówił - według prokuratury "śmierć najważniejszych osób w państwie nie naraziła na szkodę interesu publicznego i interesu ich krewnych". - Przypomnijmy, że krewnym osób, które zginęły nie nadano statusu osób pokrzywdzonych. Uzyskano w ten sposób skutek, że orzeczenie prokuratury jest prawomocne i niezaskarżalne - zaznaczył polityk PiS. Macierewicz stwierdził, że prokuratorzy nie zwrócili uwagi na to, że kolejne nieprawidłowości układały się "w ciąg przyczyn, które doprowadziły do tragedii". - Prokuratura rozpatruje każde wydarzenie osobno nie widząc ciągu przyczynowo-skutkowego pomiędzy poszczególnymi działaniami, który w oczywisty sposób istnieje - ocenił. "Zabrakło wszystkich elementów, które muszą być" Rzeczniczka praskiej prokuratury mówiła, że "zabrakło wszystkich elementów, które muszą być", aby doszło do przestępstwa niedopełnienia obowiązków. Dodała, że "w większości działania funkcjonariuszy publicznych, które podlegały ocenie (prokuratury), były prawidłowe i zgodne z przepisami", a odnotowane nieprawidłowości nie wywołały negatywnych skutków np. w postaci niemożności odbycia wizyty. Poseł PiS zarzucił prokuraturze zaniedbanie polegające na tym, że - jak mówił - w trakcie postępowania nie przesłuchano nikogo ze strony rosyjskiej. - Zdaje się, że szereg osób na najważniejszych stanowiskach w państwie zostało objętych szczególną ochroną - stwierdził Macierewicz. Wśród osób, które - według niego - dopuściły się zaniechań, przyczyniających się do katastrofy smoleńskiej polityk PiS wymienił: premiera Donalda Tuska, szefa MSZ Radosława Sikorskiego, byłego szefa MON Bogdana Klicha, byłego szefa MSWiA Jerzego Millera, szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego. - Każdy funkcjonariusz widząc, że istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa czy innej osoby, zwłaszcza prezydenta, ma obowiązek informowania o tym. Pan minister Sikorski miał obowiązek poinformowania, że służby rosyjskie zapowiadały, że nie będą się zajmowały wizytą prezydenta, a nie zrobił tego, czym naraził na zagrożenie pana prezydenta, podobnie jak innymi działaniami i zaniechaniami, które wykonał on, jak i minister Klich, minister Miller, minister Arabski i przede wszystkim Prezes Rady Ministrów - Donald Tusk - powiedział Macierewicz. "To niedopuszczalne w demokratycznym państwie" Decyzja prokuratury jest niedopuszczalna dla rzecznika PiS Adama Hofmana. - To kolejny dowód na to, że żeby osądzić winnych i wyjaśnić prawdę o Smoleńsku musi dojść w Polsce do zmiany władzy. Nie da się nikomu wmówić, skoro była fatalnie przygotowana wizyta, ginie prezydent, 96 obywateli i nikt nie jest winny. To niedopuszczalne w demokratycznym państwie - powiedział w poniedziałek Hofman. Szef PiS Jarosław Kaczyński pytany w ubiegłym tygodniu o spodziewane umorzenie cywilnego wątku śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej powiedział: "Jeżeli ktoś wierzy, że prokuratura nie odbiera sygnałów politycznych, mimo że formalnie jest niezależna, to chciałbym przekonać, że to jest całkowicie nieprawdziwe przeświadczenie. Prokuratura bardzo mocno odbiera sygnały polityczne, a ten sygnał był zupełnie jednoznaczny: nie ma być żadnych winnych, bo winni oznaczają całkowite podważenie, wysadzenie w powietrze całej opowieści (...) rządu o katastrofie smoleńskiej". - Trzeba będzie czekać na zmianę sytuacji politycznej, by do tych spraw wrócić i zgodnie z prawem, bez dążenia do zemsty, na zasadach uczciwości te sprawy zbadać. Przypuszczam, że wtedy znajdzie się wielu winnych. Sądzę, że będzie wśród nich także obecny premier - mówił Kaczyński.