List, podpisany również przez szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, wicemarszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i szefa zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza, zaczyna się od zwyczajowych życzeń bożonarodzeniowych. Paweł Deresz - mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej - odnosząc się do listu liderów PiS powiedział, że jego zdaniem są dwie strony tego pisma. - Z jednej należy się cieszyć, że PiS i szef zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz dostrzegają cierpienie i przesyłają nam wyrazy współczucia. Z drugiej jednak strony z listu bije fałsz i obłuda, ponieważ dopóki tragedia nie zostanie prawnie wyjaśniona, oskarżanie rządu i prezydenta Bronisława Komorowskiego są grą polityczną, czyli wykorzystywaniem katastrofy to celów politycznych - powiedział Deresz. Małgorzata Wassermann, córka zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej posła PiS Zbigniewa Wassermanna powiedziała, że wie, iż został skierowany taki list, ale przed świętami nie będzie miała okazji zapoznać się z jego treścią. - Nie mam pojęcia, jaka jest treść tego listu, a nie chcę komentować czegoś, czego nie widziałam. Listu nie zobaczę do świąt, bo już się do pracy, daj Boże, przed świętami nie wybieram. A już dawno podjęłam decyzję, że nie mam komputera w domu - powiedziała Małgorzata Wassermann. Autorzy listu napisali w nim m.in., iż wiedzą "że dla wielu to najsmutniejsze święta w życiu". "Wciąż nie potrafimy się pogodzić z brakiem naszych bliskich, przyjaciół, przywódców. (...) Tak jak łączyła nas służba dla Polski, tak dziś łączy nas jeszcze silniej tragedia smoleńska, która dla wielu stała się osobistą tragedią, a dla całego narodu jakimś przedziwnym znakiem i punktem zwrotnym najnowszej historii" - napisali politycy. Dodali, że w "sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, tym najważniejszym życzeniem, które sobie wzajemnie przekazujemy, jest dojście do prawdy o przyczynach, przebiegu i skutkach tragedii, która pochłonęła naszych bliskich". Liderzy PiS konstatują, że po ośmiu miesiącach wysiłków wiedzą już, jak będzie to trudne; pytają, ile wysiłku jeszcze będzie potrzeba, by prawda wyszła na jaw i ustalona została odpowiedzialność za tragedię. "Widzimy codziennie, jak wiele bólu i upokorzeń trzeba znieść, upominając się o sprawy najprostsze, jak swobodny dostęp do materiałów śledztwa, solidność w publicznym relacjonowaniu wydarzeń, uczciwość postępowania organów państwa, zobowiązanych do przedstawienia społeczeństwu całej prawdy" - czytamy w liście. Kaczyński, Macierewicz, Kuchciński i Błaszczak zapewniają rodziny ofiar, że dzielą z nimi ból, jaki odczuwają "widząc, że często najważniejsze organa państwa polskiego zachowują się tak jakby liczyły na to, że tragedia smoleńska odejdzie w zapomnienie". Napisali też, że wciąż nie mogą "się otrząsnąć po słowach pełnych agresji", skierowanych do Ewy Kochanowskiej przez premiera Donalda Tuska. Niecałe dwa tygodnie temu szef rządu spotkał się, razem z ministrami swojego gabinetu, z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej. Małgorzata Wassermann i Ewa Kochanowska w ramach protestu opuściły spotkanie. Z relacji uczestników spotkania wynika, że rozmowy przebiegały w nerwowej i ostrej atmosferze. Część rodzin uważa, że szef rządu obraził Ewę Kochanowską, wdowę po rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim. Ich zdaniem, premier powiedział, że jej pytanie było bezczelne. Politycy PiS oświadczyli w liście, że "nie spoczną, póki wszystko uczciwie nie zostanie wyjaśnione". Podkreślają, że nie dzielą tych, którzy polegli i tych, którzy o prawdę się upominają, według przynależności partyjnej. "W przeszłości próbowano dzielić Polaków, upowszechniając kłamstwo katyńskie. Dziś próbuje się zakłamywać tragedię smoleńską. Tymczasem w obu wypadkach najważniejsza jest prawda. Piszemy to w przeddzień świąt Bożego Narodzenia, najważniejszych, rodzinnych świąt wszystkich Polaków. Niosą one z sobą wielką siłę przesłania nadziei i pokoju Bożego. I tego wam wszystkim życzymy" - zakończono list.