Protasiewicz był gościem Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM. Kamil Durczok: Czy Donald Tusk używa telefonu? Jacek Protasiewicz: Oczywiście, że używa i nie ma najmniejszego problemu, żeby się z nim skontaktować. Jeśli nie przez telefon komórkowy, to przez telefon w sekretariacie w Sejmie, w którym najczęściej dzisiaj - w związku z rozmowami koalicyjnymi - przebywa. To może pan wyjaśnić, dlaczego Jarosław Kaczyński nie może się dodzwonić do Tuska? Mówi się, chcieć to móc, ale w tym przypadku mam szczere wątpliwości, że ta wola jest przekładana na czyn w postaci wykręcenia numeru. Jarosław Kaczyński zna ten numer, rozumiem. Na pewno zna numer do sekretariatu wicemarszałka Sejmu. Ten numer jest dostępny w każdym informatorze, w książce telefonicznej. W gabinecie obok zasiada jeden z kolegów partyjnych Jarosława Kaczyńskiego - Kazimierz Ujazdowski. Wie pan, to wszystko jest śmieszne. Rok opowiadania o wspólnej koalicji, tego ile ona zmieni, w jakiej Polsce będziemy żyli; mówienie o sobie per "nasi przyjaciele". I teraz jak się patrzy na te rozmowy, to czterech dorosłych facetów nie może się spotkać i pogadać. Czy ktoś jeszcze traktuje wyborców normalnie? Zgadzam się z panem, że nie wygląda to poważnie. Mogę tylko powiedzieć, że odpowiedzialność z tę sytuację - zgodnie z zasadami, na które umówiliśmy się wcześniej - spada na PiS, a dokładnie na braci Kaczyńskich. A dlaczego? Oni są odpowiedzialni za to, aby zaproponować kandydata na premiera. Jak wiadomo, zaproponowali kandydata, który wzbudził kontrowersje nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz ich własnej partii. Po drugie, mają zaproponować taki styl rozmów, który jest skuteczny i poważny. Od samego początku - od konferencji, która była przesuwana z godziny na godzinę, od telefonu, który był na 3 minuty przed konferencją, że PiS decyduje się na Kazimierza Marcinkiewicza, aż po wystąpienia na konferencjach prasowych, zapraszające albo przymuszające nas do jakichkolwiek zachowań. To przypomina AWS-bis, ale my w tym spektaklu nie chcemy uczestniczyć. Jak pan mówi o przymuszaniu, to dlaczego PO chce ustalić skład delegacji PiS-u na rozmowy o koalicji? My odpowiadając na list Jarosława Kaczyńskiego, który sam zaproponował liderów, jako początek dobrych rozmów o przyszłej koalicji - odpowiedzieliśmy "tak". Ale liderzy to także kandydaci na prezydentów. No i także kandydaci na premierów. Może trzeba na nowo zdefiniować słowo lider? Chyba nikt nie ma wątpliwości w Polsce, przynajmniej ja nie mam, że liderami PiS są bracia Kaczyńscy. Ale to jest tak, Donald Tusk mówi: będę nalegał na spotkanie z udziałem Lecha Kaczyńskiego. A oni odpowiadają proszę nie wskazywać, kto ma prezentować PiS. Tak na dobrą sprawę, to decyzja należy tutaj do PiS-u. A czy jest coś złego w tym, że o przyszłym rządzie powinni rozmawiać dwaj panowie, z których jeden będzie najprawdopodobniej przyszłym prezydentem. Dobrze jest usłyszeć od osoby, która może zostanie wybrana na funkcję prezydenta, co myśli o tym rządzie, jakie daje gwarancje na funkcjonowanie tego rządu dłużej niż 4 tygodnie, do przyszłych wyborów. Rozumiem, że to jest ważniejsza osoba niż ta, która będzie pełniła funkcję premiera. Nie ma wątpliwości, że kandydat PiS-u, który jest brany pod uwagę dzisiaj jako przyszły premier RP, to nie jest ten, który jeszcze dwa dni temu był poważnie brany pod uwagę w gremiach tamtej partii. Ja mam cały zestaw wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i jego brata o tym, że naturalnym kandydatem PiS do funkcji premiera jest Jarosław Kaczyński i nagle w ciągu kilku lub kilkunastu godzin jakichś tajemnych narad w sztabie PiS decyzję tę zmieniono, i - jak pisze jedna z gazet - wyciągnięto z kapelusza Kazimierza Marcinkiewicza. Ja też mam cały zestaw wypowiedzi Jarosłwa Kaczyńskiego i mówi m.in., aby PO pogodziła się, że przegrała wybory i uznała inicjatywę PiS-u do prowadzenia rozmów. Te ostatnie dni dowodzą, że ta przegrana z trudem przebija się do państwa świadomości. Po pierwsze, przyjęliśmy tę przegraną w dniu wieczoru wyborczego. Po drugie, pogratulowaliśmy zwycięzcom i po trzecie, powiedzieliśmy na samym wstępie: inicjatywa jest po waszej stronie, panowie bracia Kaczyńscy. Oczekujemy spotkania, rozmowy. Nawet, jak otrzymaliśmy trochę w sposób zaskakujący informację o tym, że przyszłym premierem ma być Kazimierz Marcinkiewicz, a nie jeden z braci Kaczyńskich, uznaliśmy, że w porządku, ale zanim zaczniemy budować ten rząd, niech liderzy koalicji się spotkają i ustalą prawdziwe warunki jej funkcjonowania. Spotkają się dziś czy nie? Miejmy nadzieję, że tak. Ale tą nadzieją żyją państwo od paru dni. Tak czy nie? Moim zdaniem spotkają się, choć jeśli nie będzie tam pana Lecha Kaczyńskiego, to pewnie też nie będzie Donalda Tuska. Niech rozmawiają ci, którzy o detalach rządu będą rozmawiać, a nie o zasadach funkcjonowania koalicji. Od razu mówię, na samym wstępie, tworzy to gorszy klimat dla funkcjonowania tej koalicji i współpracy w przyszłym parlamencie. Czy Donald Tusk wiedział wczoraj rano, że Kazimierz Marcinkiewicz pojechał do domu Jana Rokity? Zdaje się, że sam Jan Rokita o tym nie wiedział. Opowiadał, że był poranny telefon z samochodu przejeżdżającego niedaleko i propozycja: może byśmy się napili porannej kawy. Gościnność nakazuje przyjąć gościa. Dziękuję za rozmowę. Posłuchaj wywiadu: