i . Podkreślili, że mija właśnie szósta rocznica tzw. afery Rywina. Ich zdaniem, można tę aferę porównywać ze sprawą Karnowskiego. - Od sprawy Rywina niewiele się zmieniło - powiedział Ziobro. W pierwszych dniach lipca trójmiejski biznesmen Sławomir Julke zawiadomił prokuraturę, że w marcu tego roku prezydent Sopotu zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań w zamian za pomoc w uzyskaniu zgody na dobudowanie piętra na jednej z sopockich kamienic. Julke na dzień przed powiadomieniem prokuratury miał opowiedzieć o sprawie premierowi. Tusk przyznał, że 6 lipca Julke podszedł do niego na boisku piłkarskim i "powiedział, że zamierza następnego dnia złożyć zawiadomienie do prokuratury". Ziobro podkreślał, że istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa, gdyż każdy funkcjonariusz państwowy powinien natychmiast zareagować, a nie liczyć, że "sprawa przyschnie, nie wyjdzie na jaw i może gdzieś tam umrze śmiercią naturalną w prokuraturze rejonowej". Politycy PiS dowodzili, wykorzystując do tego pokaz slajdów, że choć premier przez tydzień wiedział o propozycji korupcyjnej Karnowskiego, to przyspieszenie działań organów ścigania w tej sprawie nastąpiło dopiero po publikacji prasowej na ten temat. Ziobro zarzucił także ministrowi sprawiedliwości wprowadzanie w błąd opinii publicznej. W tym celu pokazano relację z konferencji prasowej, na której Ćwiąkalski powiedział, że Prokuratura Krajowa przejęła sprawę sopocką praktycznie w dwa dni po złożeniu zawiadomienia przez Julkego do Prokuratury Rejonowej w Gdańsku. - Dwie informacje i dwa kłamstwa - podkreślił Ziobro. Jak mówił, sprawa nie została przejęta następnego dnia przez Prokuraturę Krajową, ale prawie tydzień po zawiadomieniu, a po drugie nie z Prokuratury Rejonowej w Gdańsku, ale w Sopocie.