Jak mówił Ujazdowski na dzisiejszej konferencji prasowej, projekt zakłada m.in. likwidację tzw. zamrażarki marszałka Sejmu, czyli mechanizmów, które wstrzymują prace nad projektami ustaw, zakazuje ponadto odrzucania obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej w pierwszym czytaniu, a także m.in. "demokratyzuje" wysłuchanie publiczne - będzie mogła go zażądać jedna trzecia składu każdej komisji. Projekt zakłada ponadto obowiązek składania przez premiera bądź ministra spraw zagranicznych informacji o tym, jakie stanowisko zajmie rząd na posiedzeniu Rady Europejskiej. Wszystkie te propozycje przybliżają polski parlament do dobrych standardów europejskich, dają więcej praw opinii publicznej, więcej kontroli parlamentarnej, więcej jawności, więcej zobowiązań informacyjnych ze strony rządu - przekonywał Ujazdowski. Tymczasem, jak powiedział, mimo że projekt jest już po drugim czytaniu w Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, zakończonym sprawozdaniem z 25 września, nadal nie został poddany pod głosowanie. - Wszystkie ugrupowania poza PO okazały poparcie bądź przychylność dla "pakietu demokratycznego". W ostatnich godzinach stało się coś nadzwyczajnego, przeciwko czemu chcemy zaprotestować - pani marszałek Kopacz zablokowała samo głosowanie na sali plenarnej nad pakietem demokratycznym w obawie przed tym, że te dobre rozwiązania zostaną przegłosowane - powiedział poseł. Jak wyjaśnił, marszałek w środę wykreśliła punkt dotyczący projektu z porządku obrad. - To jest działanie przeciw dobru parlamentu, wbrew jakimkolwiek obyczajom, bo wyczerpane zostały wszystkie procedury legislacyjne, czeka nas tylko głosowanie. Widać wyraźnie, że to jest strach władzy, która chce rządzić bez kontroli parlamentarnej - mówił Ujazdowski. Zapowiedział, że PiS zrobi wszystko, by na następnym posiedzeniu Sejmu tzw. pakiet demokratyczny został przegłosowany. - Żądamy głosowania, czyli dokończenia procedury parlamentarnej - powiedział Ujazdowski. Jego zdaniem, PO boi się opinii publicznej i jawności.