Posłowie Prawa i Sprawiedliwości już kilkakrotnie zapowiadali złożenie wniosku o samorozwiązanie Sejmu, ale ostatecznie zawsze rezygnowali z tego pomysłu. Teraz ma być inaczej. Poparcie dla inicjatywy PiS zapowiedziało już SLD; LPR, Samoobrona i PSL są przeciwne. Podobnie jak Platforma Obywatelska. Donald Tusk stwierdził, że "majowe wybory to diaboliczny pomysł Jarosława Kaczyńskiego". Problem z jasnym odczytaniem intencji Kaczyńskiego mają komentatorzy. Część nich twierdzi, że do wyborów na pewno dojdzie, inni mówią, że lider PiS znowu tylko straszy. Ziemkiewicz: PiS na tym ucierpi, władzę przejmą PO i lewica - PiS się pogubił. Jeżeli chodziło o rozwiązanie Sejmu, to trzeba było ten manewr wykonać wtedy, kiedy ruch należał do prezydenta. Wówczas popełniony został błąd polegający na podpisaniu aneksu do umowy z Lepperem i Giertychem - ocenia Rafał Ziemkiewicz, publicysta, stały felietonista portalu INTERIA.PL. - Kaczyński założył wtedy, że jest w stanie egzekwować wykonanie paktu stabilizacyjnego, gdy Samoobronie i LPR-owi chodziło w tamtej sytuacji o podpisanie czegokolwiek. Decyzja o samorozwiązaniu parlamentu dla PiS spóźniona, jest na rękę PO i SLD. Prestiż PiS na tym ucierpi. W nowych wyborach PiS może dostać nawet więcej mandatów, ale rządzić będzie PO w sojuszu ze zjednoczona lewicą. Wydaje mi się - bo wiedzy na ten temat nie mam - że decyzja Jarosława Kaczyńskiego powzięta została na podstawie jakichś informacji, z których niezbicie wynika, że w ważnych dla PiS kwestiach nie może liczyć na uczestników paktu stabilizacyjnego. Trudno np. się spodziewać, że Andrzej Lepper przyłoży rękę do rozliczenia służb specjalnych i rozwiązania WSI. Skoro lider PiS nabrał pewności, że z paktu nic nie będzie, to wybory należy przeprowadzić jak najszybciej. Dla PiS samorozwiązanie sejmu przychodzi w bardzo złym momencie. Wszystkie sprawy są rozgrzebane, żadna nie załatwiona. Elektorat odbierze to w ten sposób: minęło stokilkadziesiąt dni chaosu i zamieszania, z czego nic nie wyniknęło. Graczyk: To dziwaczna polityka - Dla mnie zapowiedź wystąpienia PiS o samorozwiązanie Sejmu jest kolejnym dowodem na to, że Jarosław Kaczyński nie potrafi z nikim współpracować - komentuje dla INTERIA.PL Roman Graczyk, publicysta "Gazety Wyborczej". - Sytuacja rządu mniejszościowego w niczym się nie zmieniła, a w ramach paktu stabilizacyjnego PiS ma możliwość forsowania rozwiązań, na których partii zależy. Retoryka, jaką podlane jest to wystąpienie wskazuje jakoby w Polsce istniał tajemniczy układ, który się sprzysiągł i dybie na PiS. Dla mnie jest to dziwaczna polityka. Jeżeli traktować wniosek Jarosława Kaczyńskiego na serio i do szybkich wyborów miałoby dojść, to nie wiem czy to się jego partii opłaci. Ostatnio jej notowania poszły w dół i nic nie zapowiada zdecydowanego zwycięstwa PiS-u. A skoro miałoby się nic nie zmienić, to po co nowe wybory - dodaje Graczyk. Wildstein: Decyzja zapadła: będą wybory Tak twierdzi Bronisław Wildstein - publicysta tygodnika Wprost. - Wygląda na to, że Jarosław Kaczyński i PiS zdecydowali się na przyśpieszone wybory. Wybrany został na to akurat taki termin, bo chodziło o ogłoszenie tej decyzji z przytupem. Wniosek o samorozwiązanie Sejmu raczej nie przejdzie, bo wystarczy, że PO, PSL i LPR go nie poprą. W tej sytuacji zastosowane zostanie rozwiązanie ze zgłoszeniem dymisji rządu. Z tego wynika, że wybory przed wizytą papieską są niemożliwe i realny termin to koniec czerwca. Mówienie o połączeniu wyborów parlamentarnych i samorządowych jest nie na miejscu, bo odbywają się na innych zasadach, inne są okręgi wyborcze. Sądzę, że PiS-owi zależeć będzie teraz na jak najszybszych wyborach - powiedział Bronisław Wildstein w rozmowie z INTERIA.PL. Po takim oświadczeniu Jarosława Kaczyńskiego naturalną konsekwencją będzie wejście w okres chaosu, działającego na niekorzyść PiS. W tej sytuacji przeprowadzanie jakichś ustaw, stanie się czynnością karkołomną. Zdaję się jednak, że PiS już miał trudności z rządzeniem, bo przy oporze LPR-u decyzje grzęzły. Poza tym, w sytuacji tak zmasowanej kampanii medialnej skierowanej przeciwko PiS nie było szans na komunikowanie się z wyborcami. Dla mnie scena polityczna wygląda już na prawie poukładaną. Spodziewać się trzeba jakiegoś współdziałania PO i SLD, z drugiej strony funkcjonuje układ PiS-u z Samoobroną. Elektorat LPR został praktycznie połknięty przez PiS, a PSL-u rozparcelowany pomiędzy partie Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Leppera. Majcherek: Walna bitwa z Platformą - Nie jestem do końca pewien, czy to już decyzja, czy tylko kolejna zagrywka PiS w pakcie stabilizacyjnym, czyli kolejna juz destabilizacja w pakcie. Wiele wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński postanowił przełamać pasmo konfrontacji, utarczek i niejasności w pakcie stabilizacyjnym i wypowiedzieć walną bitwę Platformie Obywatelskiej - mówi INTERIA.PL Janusz Majcherek - publicysta "Rzeczpospolitej". - Co może zyskać? Wypowiadając walną bitwę PO Kaczyński stawia na polaryzację sceny politycznej i opinii publicznej. Jarosław Kaczyński liczy na przejęcie elektoratu LPR, Samoobrony i w jakiejś części PSL, co dałoby PiS-owi większość w nowym Sejmie. Jest to pociągnięcie radykalne i ryzykowne, bo ta kalkulacja może zawieść. Część opinii publicznej zapewne zniechęci się do udziału w wyborach, odbierając poczynania PiS jako nazbyt radykalne. Nic też nie gwarantuje, że układ, który wyłoni się po wyborach będzie znacząco odbiegał od obecnego rozkładu mandatów.