"Sejm oddaje hołd Grzegorzowi Przemykowi i najwyższej ofierze życia, jaką złożył na ołtarzu walki o wolną i niepodległą ojczyznę. Wspominamy także jego matkę - Barbarę Sadowską, zmarłą przedwcześnie działaczkę opozycji demokratycznej, która nie doczekała niestety wolnej Polski i pełnego wyjaśnienia sprawy śmierci swojego syna" - napisali posłowie PiS w projekcie uchwały. Jak przypomnieli, 12 maja 1983 roku funkcjonariusze MO zatrzymali Przemyka, a w komisariacie przy ul. Jezuickiej na warszawskiej Starówce został on skatowany przez milicjantów i zomowców; po dwóch dniach zmarł w szpitalu. "Mimo oczywistej odpowiedzialności funkcjonariuszy milicji i ZOMO za tę odrażającą zbrodnię komunistyczne władze PRL zaangażowały cały aparat państwowy do zatuszowania i zatarcia jej śladów. Na polecenie najwyższych władz partyjnych i państwowych fabrykowano dowody mające obciążać winą za śmierć Przemyka sanitariuszy pogotowia ratunkowego, zaś ukrywano te, które wskazywały na milicjantów jako winnych śmierci maturzysty" - czytamy w projekcie uchwały. Jak wskazano, sprawcy mordu uniknęli odpowiedzialności. "Także po odzyskaniu niepodległości władze publiczne nie wykazały wystarczającej determinacji, aby winnych zabójstwa Przemyka osądzić i ukarać" - zaznaczono. W intencji PiS w uchwale posłowie mieliby zatem potępić "bezpośrednich sprawców tego politycznego mordu oraz przywódców PZPR, którzy nie pozwolili na ukaranie zbrodniarzy i rzucili oskarżenia na niewinnych ludzi". Mieliby także zaapelować "do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, aby zabójcy Przemyka oraz ich poplecznicy z kierownictwa partyjno-państwowego zostali wreszcie osądzeni i ukarani". "Po 30 latach od swojej tragicznej śmierci Przemyk zajmuje należne mu miejsce w historii zmagań o wolną i niepodległą Polskę. Jego ofiara, choć tak wcześnie przerwała życie, które ledwie się rozpoczynało, nie poszła na marne. Rzeczpospolita nigdy mu tego nie zapomni" - podkreślono w projekcie uchwały. Jak powiedział szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, to jedna z wielu zbrodni okresu komunistycznego, która nie została wyjaśniona. "Za tę zbrodnię nie odpowiedzieli jej sprawcy" - powiedział. Według niego odpowiedzieć powinni także najważniejsi politycy w Polsce Ludowej - gen. Wojciech Jaruzelski i gen. Czesław Kiszczak. Podkreślił, że "zło trzeba złem nazywać, a nie stwierdzać, że nie wiadomo, kto był sprawcą i kto za tę zbrodnię odpowiada". Kazimierz Ujazdowski (PiS) podkreślił, że zabójstwo Przemyka było "jednym z najbardziej tragicznych wydarzeń okresu stanu wojennego". "Śmierć i ofiara Przemyka powinny być przypomniane w 30. rocznicę" - zaznaczył. "Ta sprawa woła o sprawiedliwość" - dodał. Zabójstwo 19-letniego maturzysty Grzegorza Przemyka, syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, to jedna z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL, wciąż nie do końca wyjaśniona. W maju 1983 r. Przemyk wraz z Cezarym F. świętował na warszawskiej Starówce egzamin maturalny. Zatrzymany przez MO na komisariacie przy ul. Jezuickiej otrzymał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. Pogrzeb Przemyka stał się wielką manifestacją sprzeciwu wobec władzy komunistycznej. Prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo w sprawie śmierci Przemyka, ale jednocześnie władze podjęły bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed karą. Winą chciano obarczyć sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. W aktach sprawy zachowała się notatka Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze". O tej tezie, jako jedynie słusznej, mówiła oficjalna propaganda, która prowadziła też kampanię zniesławiania matki Przemyka i jego otoczenia. W lipcu 1984 r., po wyreżyserowanym przez władze procesie, sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów - Ireneusza K. (nie zgodził się na podanie danych) i Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego komisariatu z ul. Jezuickiej. Natomiast na 2 i 2,5 roku więzienia skazani zostali za nieudzielenie pomocy pobitemu, po wymuszeniu w śledztwie nieprawdziwych zeznań, dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. Sprawa pobicia Przemyka wróciła do sądów po przełomie 1989 r., gdy uchylono wyroki wydane w 1984 r. W 1997 r. K. został uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w Warszawie, który zarazem skazał Denkiewicza na 2 lata więzienia (nie odsiedział ani dnia, bo według psychiatrów na skutek wyroku doznał w psychice zmian uniemożliwiających odbycie kary). W lipcu 2010 r. Sąd Najwyższy uznał za przedawnione śmiertelne pobicie Przemyka. SN oddalił wtedy kasację ministra sprawiedliwości od prawomocnego umorzenia z powodu przedawnienia sprawy K. SN podkreślił, że ta sprawa jest porażką wymiaru sprawiedliwości. Sąd zaznaczył, że choć kasacja jest bezzasadna, należy wyrazić ubolewanie, że przez ponad 27 lat, w wolnej Polsce, wymiar sprawiedliwości nie zdołał orzec o merytorycznej zasadności zarzutu postawionego oskarżonemu. Ojciec Przemyka, jego przyjaciel i znany adwokat walczą przed sądem o wznowienie umorzonego w 2012 r. z powodu przedawnienia śledztwa IPN ws. utrudniania wyjaśnienia tej jednej z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL (zarzuty w tej sprawie wcześniej IPN postawił kilkunastu esbekom, w tym Kiszczakowi). W sierpniu 2007 r. prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Przemyka Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.