O sprawie napisano w najnowszym numerze tygodnika "Sieci". Według gazety, informacje na temat lobbowania przez Bieleckiego mają znajdować się w raporcie b. szefa ABW Krzysztofa Bondaryka. Bielecki w poniedziałkowym oświadczeniu przesłanym PAP podkreślił, że artykuł "Sieci" zawiera nieprawdziwe informacje dotyczące jego osoby. - Według doniesień prasowych Jan Krzysztof Bielecki miał zajmować się lobbingiem na rzecz rosyjskich spółek w sprawie nabycia polskich zakładów - oświadczył na konferencji prasowej w Sejmie rzecznik PiS Adam Hofman. - Tak poważna sprawa powinna być wyjaśniona na forum Sejmu - mówił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jak dodał, chodzi o "niezależność gospodarczą naszego kraju". W piątek Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w oświadczeniu zaprzeczyła istnieniu raportu dotyczącego rzekomego lobbowania na rzecz rosyjskiego kapitału przez Bieleckiego. Pytany o to Hofman, odpowiedział: - ABW to jest ta sama instytucja, która zawiodła ws. Amber Gold, to ta sama instytucja, do której zastrzeżenia mieliśmy przy aferze hazardowej. Ocenił, że wiara w to, że komunikat ABW zamyka sprawę jest "skrajną naiwnością". - Po drugie, jeśli raport jest tajny, to z samej mocy ustawy Agencja musi zaprzeczyć, taki komunikat to jest po prostu rzecz ustawowa, to nie znaczy, że działania nie były podejmowane - przekonywał rzecznik PiS. Szef klubu PiS, odnosząc się do "rzekomego raportu Bondaryka", powiedział, że miałyby być w nim opisane "nielegalne działania lobbingowe Jana Krzysztofa Bieleckiego związane również z Azotami, ale podobno nie tylko". - To chodzi o działania ważnej osoby w okolicach rządu, wśród doradców rządu koalicji PO-PSL, jaką z całą pewnością jest Jan Krzysztof Bielecki, opinia publiczna powinna otrzymać rzetelne, jednoznaczne informacje dotyczące tej bulwersującej sprawy - mówił w poniedziałek Błaszczak. Inny poseł PiS Dawid Jackiewicz przekonywał, że należy wyjaśnić, na ile poważne są doniesienia mówiące o tym, że w obszarze polskiej gospodarki, a dokładniej w spółkach będących w nadzorze właścicielskim Skarbu Państwa, "dochodzi do lobbingu na rzecz kapitału rosyjskiego". - Nie chcielibyśmy się obudzić w sytuacji, w której w polskich spółkach Skarbu Państwa, w obszarze nadzoru właścicielskiego, dominującą rolę będzie odgrywał kapitał rosyjski, (...) co jest sprzeczne ze strategicznymi interesami naszego państwa - powiedział Jackiewicz. - Mamy bardzo poważne podejrzenia, że zarówno pan Jan Krzysztof Bielecki, jak i Aleksander Kwaśniewski, dwaj prominentni politycy, ludzie niezwykle wpływowi, uczestniczyli w lobbingu na rzecz spółek rosyjskich - zaznaczył poseł PiS. Jak dodał, komisja miałaby wyjaśnić nie tylko "wpływ J.K. Bieleckiego na negocjacje, rozmowy i przejmowanie polskiej chemii przez spółki rosyjskie (...), ale też - jak mówił Jackiewicz - to, czy "podobny lobbing, podobne działania wysokiej rangi polityków nie występowały wtedy, kiedy za wszelką cenę próbowano prywatyzować spółkę Lotos". PiS - zaznaczył poseł - chciałby też wyjaśnienia, czy powstał raport ABW o "zaangażowaniu polityków w reprezentowanie interesów kapitału rosyjskiego" oraz czy wiedział o tym premier Donald Tusk. Odnosząc się do rzekomego raportu, Hofman dodał, że należy wyjaśnić, czy to, że Bondaryk "zainteresował się działaniami najbliższego przyjaciela i współpracownika Donalda Tuska - Jana Krzysztofa Bieleckiego" spowodowało, że szef ABW musiał opuścić swoje stanowisko. Bielecki w poniedziałkowym oświadczeniu zaznaczył, że redakcja opublikowała artykuł pomimo dementi ABW ws. raportu lub "innego dokumentu zawierającego przywoływane w artykule treści". Bielecki zaznaczył, że ani autor artykułu, ani żaden inny dziennikarz tygodnika "Sieci" nie zwracali się do ABW z zapytaniem w przedmiotowej sprawie. "ABW oceniła, że takie postępowanie narusza zasady rzetelności dziennikarskiej" - zaznaczył szef Rady Gospodarczej przy premierze. Polityk wyraził też ubolewanie, iż zapowiedź oszczerczego artykułu opublikowana na portalu wpolityce.pl "wywołała falę antysemickich komentarzy". Wpisy pod wyżej wspomnianym tekstem, dostępne dla szerokiej publiczności na portalu wpolityce.pl, zawierają nawoływania do nienawiści rasowej, a nawet fizycznej eksterminacji osób postrzeganych jako oponentów politycznych."Uważam, że rasistowskie wypowiedzi nie powinny mieć miejsca w debacie publicznej. Liczę na refleksję wydawców oraz autora tekstu. Nie mogę i nie chcę wierzyć, że są usatysfakcjonowani efektem, jaki wywołali" - napisał Bielecki. W projekcie sejmowej uchwały ws. powołania komisji śledczej napisano, że miałaby ona zbadać, czy Bielecki prowadził działania zmierzające do wsparcia firmy Acron w pozyskaniu przez nią udziałów w Zakładach Azotowych w Tarnowie-Mościcach S.A., oraz - w razie ich zaistnienia - jaką formę te działania przyjęły i czy były one zgodne z prawem. Komisja miałaby też zbadać informacje o przygotowanym "na polecenie byłego Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego raporcie dotyczącym nielegalnego lobbingu prowadzonego przez Jana Krzysztofa Bieleckiego". PiS chce też zbadać działalność ABW i Centralnego Biura Antykorupcyjnego przy okazji planowanych zmian własnościowych w Zakładach Azotowych w Tarnowie-Mościcach. Komisja miałaby też wyjaśnić ewentualny związek zmian kadrowych na stanowisku szefa ABW z planowanymi zmianami własnościowymi w Zakładach Azotowych w Tarnowie-Mościcach. Z rozmów PAP z politykami wynika, że krytyczne wobec propozycji PiS są PO i PSL. Poparcia dla powołania komisji śledczej nie wyklucza SP. RP i SLD dają sobie czas na rozważenie sprawy. Wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska oceniła w rozmowie z PAP, że nie ma żadnych podstaw do powołania komisji śledczej. - Żeby powoływać komisję śledczą, trzeba mieć ku temu powody, dysponować jakimikolwiek dowodami, że doszło do działań niezgodnych z prawem. Na razie PiS mówi, że ma podejrzenia, ale nie ma żadnych dowodów. To za mało, żeby w ogóle mówić o komisji śledczej - zaznaczyła. Podkreśliła też, że ABW zaprzecza, jakoby istniał obciążający Bieleckiego raport, na który powołuje się tygodnik "Sieci". ABW oświadczyło też, że nikt z redakcji nie kontaktował się z nimi w tej sprawie. - To skąd gazeta czerpie taką wiedzę? - pytała Kidawa-Błońska. Z kolei rzecznik PSL Krzysztof Kosiński powiedział, że ludowcy są "negatywnie nastawieni do samej instytucji komisji śledczej". Komisje dotąd niczego nie osiągnęły, stanowiły tylko spektakl, szopkę polityczną. Nie weźmiemy w niej udziału - zapowiedział rzecznik PSL. Ruch Palikota nie podjął jeszcze decyzji ws. wniosku o powołanie komisji. Jak powiedział rzecznik RP Andrzej Rozenek, posłowie z jego klubu nie zapoznali się jeszcze z zarzutami PiS dla Bieleckiego. Nad poparciem wniosku zastanowi się SLD. - Nie znamy szczegółów wniosku, decyzję podejmiemy na jutrzejszym posiedzeniu klubu - powiedział rzecznik SLD Dariusz Joński. - Sprawa jest poważna. Nie wykluczamy swojego poparcia dla wniosku PiS - powiedział PAP szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk. Zaznaczył, że nie zna jeszcze dokładnej treści wniosku. Przypomniał, że SP "żywotnie interesuje się" Azotami Tarnów; przygotowała projekt ustawy, która ma zagwarantować kontrolę państwa nad zakładami azotowymi, zawiadamiała też prokuraturę ws. możliwości popełnienia przestępstwa przy ich prywatyzacji. W kwietniu "Newsweek" napisał, że Kwaśniewski wraz z grupą swoich współpracowników lobbował na rzecz rosyjskiego producenta nawozów Acronu. B. prezydent wyjaśniał wtedy, że informację o pojawieniu się poważnego inwestora dla Azotów Tarnów przekazał Bieleckiemu i - przy innej okazji - premierowi. Szef rządu w reakcji na publikację "Newsweeka" oświadczył, że sprzedaż Azotów Tarnów rosyjskiemu Acronowi byłaby wbrew narodowym interesom Polski. Przyznał też, że o zainteresowaniu Acronu Azotami informował go Kwaśniewski. Azoty Tarnów to największa w Polsce firma chemiczna, notowana na giełdzie. Zamiary koncernu Acron dotyczące zakupu udziałów Azotów Tarnów przyśpieszyły konsolidację spółek Wielkiej Syntezy Chemicznej. Grupa Acron, za pośrednictwem Norica Holding, wezwała w połowie maja ub.r. do sprzedaży akcji ZA Tarnów. W wyniku tego wezwania chciała osiągnąć 66 proc. głosów na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. Zarząd Azotów ocenił to wezwanie negatywnie. Skarb Państwa wystąpił z pomysłem fuzji Tarnowa z Zakładami Azotowymi Puławy. Jak określił to później wiceminister skarbu Rafał Baniak, wezwanie Acronu było "katalizatorem" dla takiej aktywności Skarbu Państwa w tym procesie. Tarnów w połowie lipca ub.r. wezwał do sprzedaży akcji Puław i zaczął je skupować. Tymczasem Dom Maklerski BZ WBK, który pośredniczył w wezwaniu Acronu poinformował, że Rosjanie zdecydowali się kupić te akcje Tarnowa, na które złożono zapisy. Oznacza to, że Acron stał się właścicielem kilkunastu procent akcji spółki, nie 66 proc., jak początkowo planował. Ówczesny minister skarbu Mikołaj Budzanowski oceniał, że jeśli dojdzie do fuzji ZA Tarnów z Puławami, to akcjonariat Acronu się rozwodni i w jego ocenie spadnie znacznie poniżej 10 proc. Pod koniec września ZA Puławy i Grupa Azoty podpisały porozumienie określające zasady konsolidacji obu spółek w ramach wspólnej grupy kapitałowej, a w listopadzie zawarły umowę określającą zasady współpracy w ramach konsolidacji. W styczniu na ich połączenie zgodziła się Komisja Europejska. Sama fuzja nie została jeszcze sfinalizowana. W kwietniu resort skarbu poinformował, że Skarb Państwa zdecydował się na sprzedaż pakietu 12,13 proc. akcji zakładów w Tarnowie. Akcje zostały zaoferowane inwestorom długoterminowym, wśród których jest EBOiR. EBOiR poinformował, że odkupił od Skarbu Państwa pakiet akcji Grupy Azoty, dający mu 5,75 proc. akcji tej spółki. Dodatkowo EBOiR zobowiązał się, że nie sprzeda akcji spółki przez najbliższe 12 miesięcy oraz udzielił Skarbowi Państwa prawa pierwszeństwa nabycia akcji spółki. Do Skarbu Państwa należy ok. 45 proc. akcji ZA Tarnów, a ok. 15 proc. ma holding Norica. Pozostałe należą m.in. do funduszy emerytalnych.