Także Platforma Obywatelska podjęła w środę decyzję o złożeniu wniosku o powołanie komisji śledczej, której celem byłoby wyjaśnienie jednostkowej sprawy - inwigilacji dziennikarzy "Rzeczpospolitej" Anny Marszałek i Bertolda Kittela w 2001 roku: Jak zapowiedział jeden z liderów PO Donald Tusk, wniosek o powołanie komisji zostanie złożony w Sejmie najpóźniej jutro. Projekt PiS idzie dalej - chodzi o prześwietlenie związków biznesowych, grup lobbingowych i aferzystów z 16 lat. W Sejmie była reporterka RMF Agnieszka Burzyńska: Jak wyjaśnił poseł PiS Przemysław Gosiewski chodzi o wyjaśnienie przypadków nieformalnego wpływu służb specjalnych na dziennikarzy, prób werbunku i wywierania nacisku na ludzi mediów. - Chodzi o kompleksowe rozpoznanie całego zjawiska - stwierdził Jacek Kurski. Jego zdaniem komisja musi się też zająć istnieniem w mediach agentury wpływu. - Komisja ma stanowić odpowiedź polskiego parlamentu na trwające od lat w polskich mediach i wokół nich patologiczne zjawiska i ma służyć ochronie etosu zawodu i niezależności polskich dziennikarzy w służbie dla polskiego społeczeństwa - podkreślił Kurski. W projekcie uchwały w sprawie powołania komisji podkreślono, że do zakresu jej działań należałoby m.in. "wyjaśnienie okoliczności inspirowania przez służby specjalne przekazów medialnych naruszających ład demokratyczny, ze szczególnym uwzględnieniem udziału niektórych mediów w sprawie tzw. inwigilacji prawicy, rozbijania legalnych stronnictw politycznych oraz odwołania" rządów: Jana Olszewskiego w 1992 roku, Waldemara Pawlaka w 1995 roku, Józefa Oleksego na przełomie lat 1995/96 oraz tzw. sprawy Anny Jaruckiej w roku 2005. Jak napisano w uzasadnieniu, sprawa Jaruckiej miała na celu wyeliminowanie Włodzimierza Cimoszewicza z wyborów prezydenckich w 2005 roku. Komisja miałaby też zbadać zasadność i zgodność z prawem podejmowanych przez organa sprawiedliwości postępowań z udziałem dziennikarzy, zbadać procedury wpływania przez służby specjalne na środowisko dziennikarskie oraz werbowania agentury spośród dziennikarzy, ocenić "skalę i zasadność zwalniania dziennikarzy za poglądy polityczne przez wydawców i redaktorów naczelnych oraz stosowania świadomej dezinformacji". Do zadań komisji należałoby też "sprawdzenie związków "wielkiego biznesu", grup lobbingowych, jak również "aferzystów" i przestępców ze źródłami finansowania mediów oraz ich wpływu na ukazujące się w mediach przekazy". Komisja miałaby też zbadać "zasadność wydatków spółek Skarbu Państwa na usługi doradcze, konsultingowe, firmy PR-owskie oraz kontrakty reklamowe i ocenić ich zgodność z interesem społecznym". Jak powiedział Gosiewski, te wszystkie sprawy "wymagają pełnego wyjaśnienia po to, by zwiększyć dostęp społeczeństwa do rzetelnej informacji". W uzasadnieniu projektu napisano m.in., że na dziennikarzy wywierana jest nieustanna presja. - Właściciele mediów żądają od nich pełnej dyspozycyjności, graniczącej ze służalczością. Komisja winna zbadać wyrzucania z pracy dziennikarzy przez wydawców za poglądy oraz pozbawienie ich premii czy możliwości awansu - czytamy. Zdaniem Jana Rokity wniosek PiS wynika ze strachu polityków tej partii przed zbadaniem sprawy inwigilacji dziennikarzy "Rzeczpospolitej". Rokita powiedział, że ma pewną trudność z komentowaniem wniosku PiS o komisję śledczą do zbadania naruszeń wolności słowa, bo "odczuwa wstyd, że w ogóle coś tak absurdalnego, a zarazem tak nieładnego mogło zostać złożone w polskim parlamencie". - To jest przyczynek do przekształcania - ze strachu - polskiego parlamentaryzmu w kpinę - ocenił. Większe szanse, dzięki koalicjantom, ma wniosek PiS. Platforma nie może liczyć na to, że znajdzie wystarczającą większość dla swojej propozycji: