Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił na czwartkowej konferencji w Sejmie, że LOT to obecnie "firma-wydmuszka", która została pozbawiona majątku, jest zadłużona i stoi na skraju bankructwa. - Jeszcze kilka miesięcy temu ministrowie, przedstawiciele rządu i posłowie koalicji PO-PSL upewniali nas, że wszystko jest w porządku, że firma może przynosić nawet zyski. To jest nieprawdą. Dlatego zwracamy się o to, by NIK zbadał spółkę pod względem legalności, gospodarności, celowości i rzetelności działań zarządu i rady nadzorczej Polskich Linii Lotniczych LOT, a także działań ministra skarbu - powiedział Błaszczak. Wsparł go poseł PiS Wojciech Jasiński, który podkreślił, że w jego opinii doszło do złamania prawa, bo minister skarbu przygotowywał LOT do sprzedania firmie Turkish Airlines, mimo że - przekonywał - obecnie przepisy nie pozwalają na komercjalizację spółki. Z kolei inny poseł PiS Paweł Szałamacha zaznaczył, że LOT, sprzedając m.in. swoją siedzibę, catering i spółkę zajmującą się bagażem pasażerów, uzyskał z tego duże pieniądze" - bezpiecznie licząc 600 mln zł". - Te pieniądze się rozeszły, a jednocześnie wiemy, że w LOT niektórzy uzyskiwali ponadstandardowe wynagrodzenia - nawet rzędu 60 tys. zł miesięcznie - wskazał Szałamacha. - To, że próg opłacalności nie został osiągnięty, oznacza, że - patrząc na ostatnie pięć lat - albo rząd nie miał sensownego strategicznego planu co do przyszłości spółki, albo niestety jest interpretacja, że właśnie ten plan był i miał doprowadzić do dzisiejszej sytuacji - czyli krok po kroku amputacji części spółki i jej zaorania - przekonywał. Szałamacha uznał też za niepokojące informacje o planowanych zwolnieniach pracowników LOT, szczególnie pilotów. Zaznaczył, że opinia publiczna ma prawo dowiedzieć się, jak wygląda obecnie sytuacja spółki i czy nadzór ministra skarbu był prowadzony właściwie. W połowie grudnia MSP ujawniło, że LOT ma kłopoty finansowe, dlatego zarząd przewoźnika wystąpił do ministra skarbu o przyznanie 400 mln zł pomocy w pierwszej transzy; w sumie ma to być ok. 1 mld zł. Według szacunków związków zawodowych strata LOT na koniec 2012 roku mogła wynieść nawet 300 mln zł. Resort pozytywnie zaopiniował wniosek PLL LOT. MSP uzależniło jednak udzielenie pomocy m.in. od prowadzonego przez KE postępowania w tej sprawie, ale także od sytuacji spółki. Rada nadzorcza PLL LOT odwołała w połowie grudnia prezesa spółki Marcina Piróga. Kiedy Piróg był jeszcze szefem LOT-u, zarząd przewoźnika, w związku z trudną sytuacją spółki, wystąpił do ministra skarbu o przyznanie wielomilionowej pomocy finansowej. Minister skarbu Mikołaj Budzanowski podkreślił wówczas, że za kondycję finansową Polskich Linii Lotniczych LOT odpowiada prezes spółki, dlatego oczekiwał od rady nadzorczej firmy wyciągnięcia konsekwencji personalnych. LOT za 2011 r. odnotował 145,5 mln zł straty. W 2010 r. strata miała wysokość 163,1 mln zł. W 2012 roku spółka planowała zysk w wysokości 52,5 mln zł. Były prezes PLL LOT mówił w grudniu ubiegłego roku po swoim odwołaniu: "Wychodząc z LOT-u szacowaliśmy stratę na ok. 220 mln zł. A więc jest ona większa od tego, co było w zeszłym roku". Skarb Państwa ma 67,97 proc. akcji LOT, TFS Silesia - 25,1 proc., pozostałe 6,93 proc. należy do pracowników.