Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił w czwartek na konferencji prasowej, że niemiecki serial "Nasze matki, nasi ojcowie" to "film propagandowy, godzący w prawdę historyczną o postawie Polaków w czasie II wojny światowej".Jak ocenił, wobec tych, którzy godzą się na rolę "pożytecznych idiotów" w tej sprawie - jak prezes TVP Juliusz Braun - powinny być wyciągnięte konsekwencje służbowe. - Prezes Braun powinien natychmiast ustąpić ze swojego stanowiska, bądź też powinien zostać odwołany - przekonywał Błaszczak. Zdaniem szefa klubu PiS "najbardziej żenujący jest brak odzewu ze strony elit rządzących" - premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego. - Widać, jak bardzo brakuje nam świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który nie milczałby w takiej sytuacji, nie godziłby się na to, żeby naród polski był szkalowany przez Niemców - podkreślił. Jak ocenił, emisja serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" pokazuje też, że brakuje dialogu polsko-niemieckiego. - Ten dialog jest fikcją, a ma służyć temu, żeby Niemcy uniknęli odpowiedzialności za II wojnę światową, żeby z katów zmienili się w ofiary, przy udziale słabych, infantylnych elit rządzących dziś Polską - stwierdził Błaszczak. - Polskie elity rządzące sprawiają dziś wrażenie elit postkolonialnych, a więc elit, które nie są w stanie zadbać o silną pozycję naszego narodu w Unii Europejskiej, nie są w stanie zadbać o prawdę historyczną. Doprowadzi to do tego, że Polska będzie rezerwuarem taniej siły roboczej, że Polacy emigrujący na Zachód będą skazani na pracę na zmywaku - ocenił szef klubu PiS. Film "Nasze matki, nasi ojcowie" w trzech częściach wyemitowała TVP1 w tym tygodniu (w środę, po emisji ostatniego odcinka, TVP pokazała też debatę dotyczącą sposobu przedstawienia w serialu Polaków oraz problemu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie II wojny światowej). Film wywołał dyskusję w Polsce i Niemczech. Po emisji filmu w publicznej telewizji ZDF w marcu, w niemieckich mediach rozpoczęła się burzliwa debata o odpowiedzialności "zwykłych Niemców" za zbrodnie wojenne. W Polsce produkcję krytykowano za ukazywanie partyzantów z AK jako antysemitów i za relatywizowanie odpowiedzialności Niemców. Film zaniepokoił prezesa TVP. W liście skierowanym do szefa niemieckiej telewizji publicznej pod koniec marca Braun stwierdził, że w filmie posłużono się krzywdzącymi i fałszywymi uproszczeniami w obrazie historycznym Polski i żołnierzy AK. Podkreślił, że treść i forma przedstawionych w nim wątków polskich nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną. Decyzję o emisji filmu w Polsce w komunikacie TVP z początku czerwca uzasadniono tym, że polska opinia publiczna była "skazana jedynie na pośrednictwo dziennikarzy i polityków w ocenie niemieckiego serialu, nie mogąc wyrobić sobie w tej kwestii własnego zdania". "Dlatego TVP podjęła decyzję, by cały miniserial, w tym jego kontrowersyjny trzeci odcinek, pokazać wszystkim polskim widzom" - napisano.