Jak powiedział na konferencji prasowej w Sejmie Mariusz Błaszczak (PiS), Gosiewski skierował do premiera Donalda Tuska i marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego listy w tej sprawie. Chodzi o rzekome naciski na Instytut Pamięci Narodowej, dotyczące historyka Instytutu Sławomira Cenckiewicza. - W obu tych listach zwracamy się o jasne stanowisko obu panów, ważnych polityków PO (...) w sprawie ochrony IPN, w sprawie zdementowania tego, co usłyszeliśmy, a więc prawdopodobnych nacisków na tak ważną instytucję - powiedział Błaszczak. - Uważamy, że pan premier Donald Tusk powinien publicznie potępić wszelkiego rodzaju naciski wywierane na IPN, zaś pan marszałek Bronisław Komorowski powinien całym swym autorytetem wesprzeć pracę w Sejmie na rzecz skonstruowania właściwego budżetu IPN, a przede wszystkim na rzecz nieograniczania tego budżetu - zaznaczył. Jak przekonywał Arkadiusz Mularczyk (PiS), zmniejszenie budżetu IPN uniemożliwiłoby skutecznie otwarcie jego archiwów. - Apelujemy do premiera i marszałka, aby się określili, jakie jest ich stanowisko wobec IPN, czy zamierzają ograniczać IPN-owi budżet, a tym samym ograniczać Polakom wiedzę o historii - mówił. Cenckiewicz, szef pionu badawczego IPN w Gdańsku, zrezygnował z pracy w Instytucie w związku z - jak mówił - "nieuzasadnionymi i brutalnymi atakami" ekipy rządzącej oraz mediów na IPN, na niego, a także wobec planów cięć budżetowych. Ogłosił to w ubiegłym tygodniu w swoim oświadczeniu. Prezes IPN Janusz Kurtyka w wywiadzie dla sobotniej "Rzeczpospolitej" powiedział, że osoba, która dzwoniła do IPN, powołując się na marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, groziła, że działalność Instytutu, a konkretnie książka o Wałęsie ("SB a Lech Wałęsa; przyczynek do biografii", autorstwa Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka ) odbije się na budżecie IPN. Dodał, że sam Borusewicz też dzwonił do dyrektora gdańskiego oddziału Instytutu. Borusewicz zaprzeczył w sobotę, by wywierał jakiekolwiek naciski na IPN. Z kolei pracownica biura Borusewicza, Małgorzata Gładysz, w liście opublikowanym w niedzielę na stronach internetowych "Rzeczpospolitej" napisała, że powodem telefonu do IPN było spotkanie marszałka Senatu z młodzieżą z Zespołu Szkół Plastycznych w Gdyni, a nie książka o Wałęsie. Cenckiewicz w wywiadzie dla "Rz" właśnie Gładysz oskarżył o wywieranie nacisków na IPN. Wcześniej IPN zaprzeczył, jakoby przedstawiciele kierownictwa PO lub rządu naciskali na władze Instytutu w celu zwolnienia z pracy Cenckiewicza. W sobotniej "Rz" prezes IPN tłumaczył też, że Instytut wystąpił o zwiększenie w przyszłym roku swojego budżetu o 50 mln złotych. Jeśli ten wzrost wyniósłby o 40 mln mniej, to zdaniem prezesa Instytut musiałby ograniczyć aktywność i zwalniać pracowników. - Nie mamy zamiaru niczego nikomu obcinać, ja po prostu nie chcę dopuścić do tego (...) aby wzrastały wydatki na tego typu instytucje. IPN należy do tych instytucji, które zaserwowały sobie wyraźne zwiększenie budżetu - powiedział z kolei premier w sobotę w Lubaniu.