Na sugestię dziennikarza, że przy obecnych sondażach PiS mogłoby mieć większość konstytucyjną, gdyby doszło do przyspieszonych wyborów, Gliński odpowiedział: "Większość konstytucyjną zbudujemy za dwa lata w normalnym trybie wyborczym". "Nasze środowisko jest spokojne o przyszłość dla Polski, choć to wymaga zawsze ciężkiej pracy i pokory. Wiemy o tym i wiemy też, że Polacy nie zgodzą się na dopuszczenie do władzy donosicieli i ulicznych nienawistników. Złe emocje nie uzdrowią Polski. Obiecywaliśmy społeczeństwu sensowną zmianę i jej konsekwentnie dokonujemy" - dodał. Kaczyński symbolem "Solidarności"? Wicepremier pytany o to, czy dla niego prawdziwym symbolem "Solidarności" był śp. Lech Kaczyński, Gliński odpowiedział, że Lech Kaczyński jest "postacią ważną dla 'S' i dla polskiej polityki ostatnich czterech dekad", a także "najlepszym polskim prezydentem po 1989 roku, świetnym prezydentem Warszawy". Natomiast Lech Wałęsa jest - w opinii wicepremiera - "elementem kultury popularnej o zasięgu globalnym". "Czy Myszka Miki jest słusznie częścią kultury? Jest i już. Z Wałęsą też tak wyszło, choć pewnie 'inni szatani byli tam czynni'. Młody robotnik mógł być przemielony przez system. Żyłem w PRL-u i nie będę oceniał, czy młody Wałęsa był dobry czy zły. Był trybikiem w maszynie, która miażdżyła miliony. Ale możemy oceniać późniejsze działania Wałęsy i to, jak daje się wykorzystywać we współczesnej walce politycznej. Wałęsa to taka znana na świecie Myszka Miki, która bezwzględnie jest obecnie wykorzystywana w polityce wewnętrznej i również zagranicznej przeciwko rządowi RP" - ocenił minister. Polityka historyczna Gliński pytany był również w "Rzeczpospolitej" o to, co rząd chce zrobić w polityce historycznej. Wicepremier odparł, że trzeba opowiedzieć światu historię o Polsce, ponieważ - jego zdaniem - "nie jest ona znana, co pokazuje ów zakłamany przekaz w Domu Historii Europejskiej". "Tam nie ma Polskiego Państwa Podziemnego. Tam przesiedleńcy są pokazywani głównie poprzez niemieckie ofiary wojny. Sprawcy stają się ofiarami. I to nasze stanowisko nie wynika oczywiście z żadnych kompleksów czy nadmiernej hardości, jak próbują insynuować nasi polityczni przeciwnicy w kraju i za granicą. To jest po prostu nasz obowiązek wobec Polski, wobec przeszłych, dzisiejszych i przyszłych pokoleń Polaków. To jest także zwykła, normalna prawda historyczna. Bo, tak na marginesie, my wierzymy, że prawda istnieje" - powiedział Gliński. "Niedopuszczalne manipulacje" Wicepremier pytany również o to, jak będzie zmieniać się Muzeum II Wojny Światowej, odpowiedział, że stopniowo będzie się zmieniać ekspozycja, ponieważ - w jego opinii - "tam są niedopuszczalne manipulacje". "Nie ma postaci ojca Kolbe. Irena Sendlerowa jest schowana gdzieś za hydrantem. Rotmistrz Pilecki pokazany skromniutko, nie istnieje określenie 'żołnierze wyklęci'" - wymienił Gliński. Dodał, odnosząc się do tego, o czym pisał prof. Jan Żaryn, że na ekspozycji prawie nie ma polskiego Kościoła. "Polska była i jest państwem katolickim. Rola Kościoła podczas wojny była niezmiernie istotna, także dla wspierania narodu i poszczególnych jednostek w okresie najcięższej próby. A i po wojnie bez wsparcia Kościoła nie przetrwalibyśmy chyba PRL-u. Przyznają to chyba wszyscy, także niewierzący. I można to wymazać z historii? Przemilczeć w istocie w instytucji muzealnej zbudowanej w Polsce za pół miliarda złotych?" - mówił Gliński. Paweł Dembowski (PAP)