Krzysztof Ziemiec: Piotr Duda, stary - nowy szef "Solidarności", jest dzisiaj naszym gościem. Witam, panie przewodniczący. Od prawie tygodnia z niepokojem patrzymy w stronę Śląska i tego wszystkiego, co tam się dzieje. Kto odpowiada za ostatnią tragedię w kopalni Mysłowice-Wesoła? Piotr Duda: Jest to wielka tragedia. Jako były szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" przeżywałem takie tragedie w kopalniach Halemba i Wujek-Śląsk. Jest to naprawdę sytuacja dramatyczna. Od kilku tygodni mówimy, że górnicy mają przywileje, że trzeba je likwidować - słyszałem w pana audycji z premierem Buzkiem tego rodzaju stwierdzenia. Ja uważam, że jest to tak ciężka praca, że to nie są żadne przywileje. Sprawdziłem, jak wyglądają pensje górników w Rosji, Chinach, w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Czechach. Powiem panu, że przeciętna pensja górnika w tych wszystkich państwach jest około 65-70 procent wyższa od przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju. Nie jest tak, że tylko w Polsce mamy wyższe średnie wynagrodzenie górników od średniego wynagrodzenia przeciętnego pracownika. Za każdym razem po takim wypadku okazuje się, że były nieprawidłowości, że były zaniedbania. Ktoś mówił o tym wcześniej, tylko nikt go nie słuchał. Jak to jest? Czy wy jako "Solidarność" macie sygnały od górników, że dochodzi do takich rzeczy? - Panie redaktorze, mamy te sygnały. Bezpieczeństwo musi kosztować, a w tym przypadku były zaniedbania dotyczące chociażby inwestycji, które mogą iść w kierunku bezpiecznego wydobywania węgla, a tym samym bezpieczeństwa górników. W kopalni Mysłowice-Wesoła związkowcy "Solidarności '80" mieli sygnały - w ubiegłym tygodniu - że są jakieś niebezpieczeństwa. Ale nikt ich nie słuchał. - Zgłosili to do zarządu. Zarząd kopalni to zlekceważył. Stąd wniosek, z tego, co wiem, "Solidarności '80" do prokuratury w tej sprawie. Wszystkie związki zawodowe chyba pół roku temu wystąpiły ze wspólną petycją o zakup nowych metanomierzy. Oczywiście ten wniosek prawdopodobnie leży w szufladzie pana dyrektora kopalni. My od naszych społecznych inspektorów pracy mamy tego rodzaju informacje. Górnicy też przychodzą i sami zgłaszają... Ale skoro macie takie informacje, to może ich nie wykorzystujecie albo ktoś was nie słucha? Górnicy mówią, że ktoś celowo fałszuje odczyty. Mówią o tym, że są zmuszani do pracy w niebezpiecznych warunkach, że ktoś im grozi, że jeżeli nie przyjdą, to natychmiast tej pracy zostaną pozbawieni. Kto to robi? Dlaczego nikt was nie słucha, skoro wy sygnalizujecie? - Procedura powinna być taka - i my ją stosujemy - że jeżeli są tego rodzaju informacje, to trzeba je zgłaszać do zarządu, czyli do dyrektora, do kierownika do spraw BHP i to jest robione. My mamy od razu złożyć wniosek do prokuratury? Na takim etapie nawet ta sprawa nie jest medialna, że się tak wyrażę. Dopóki nie dojdzie do tragedii, to nikt nie chce z nami rozmawiać, a przecież my od lat mówimy o tym, że sytuacja jest bardzo trudna, że się zaniedbuje bezpieczeństwo w kopalniach. Dopiero później, jak przychodzi tego rodzaju tragedia, którą dzisiaj wszyscy przeżywamy, przychodzą jakieś refleksje, wnioski. Ja wiem, że ta sprawa zatoczy szerokie spektrum problemów i ludzi, którzy po prostu poczynili zaniedbania. Jestem pewny jednego: że nowy prezes Katowickiego Holdingu Węglowego, pan były wojewoda Zygmunt Łukaszczyk, tej sprawy tak nie zostawi. Oprócz komisji WUG wiem o tym, że głowy polecą - i to wiele głów. Pan powiedział, że bezpieczeństwo musi kosztować. Myślę sobie: może gdyby te przywileje górnicze były mniejsze, gdyby deputaty przestały istnieć, to wtedy wydobycie węgla byłoby tańsze i te pieniądze można byłoby przeznaczyć na bezpieczeństwo. Jak pan myśli? - Panie redaktorze. Średnia cena wydobycia węgla w kopalniach polskich to jest około 250 zł. Jeszcze raz mówię - to są uprawnienia, a nie przywileje. Naprawdę, porozmawiajmy o tym, kto ma nadzór nad kopalniami, chociażby pan wiceminister Tomczykiewicz. Tu są wielkie zaniedbania. Nie jest to winą górnika, który przychodzi do pracy, zjeżdża na dół i musi iść ponad dwie godziny do ściany, żeby wydobywać węgiel. Pan, chyba dwa tygodnie temu, rozmawiał z premierem Buzkiem i nie mógł od niego wyciągnąć jednej informacji: czy to faktycznie są zaniedbania rządzących. Pan premier nie mógł do końca odpowiedzieć, ale wiem doskonale, że jakby mógł, to by odpowiedział: Tak, to są zaniedbania obecnych rządzących, wiceministra Tomczykiewicza, pana premiera Piechocińskiego. Oni za to odpowiadają. Był brak nadzoru, brak inwestycji i to się przekłada na bezpieczeństwo w górnictwie. Czy ja dobrze rozumiem, że pan obwinia poniekąd rząd za to, co się stało? - Jeżeli chodzi o nadzór, to zdecydowanie tak. Pan Tomczykiewicz i PSL, które nadzoruje górnictwo poprzez ministra gospodarki, doprowadzili do tej sytuacji. To nie jest niczyja wina, że sytuacja finansowa Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego jest trudna i to się także odbija pośrednio na bezpieczeństwie. Pan Tomczykiewicz zamiast skupić się na merytoryce to był tutaj tak zwanym kadrowym na Śląsku - dzielił stanowiskami, czyli obsadzał towarzystwo biznesowo-rodzinno-partyjne i nie było tam ludzi merytorycznych. Ludzie merytoryczni nie chcą brać w tym udziału. Brakuje kadry inżynierskiej, takiej z prawdziwego zdarzenia. Później dochodzi do tego rodzaju sytuacji. Mocne zarzuty. A jak pan ocenia ogólnie nowy rząd, nową panią premier? Mówił pan kiedyś, że każdy nowy będzie lepszy od tego z Donaldem Tuskiem na czele. - Czekam na sygnał ze strony pani premier. Pani premier w tej chwili jest podczas swoich pierwszych wizyt zagranicznych. My wystosowaliśmy pismo ze związkowcami z OPZZ-u i Forum, dotyczące zablokowania tego drugiego pakietu klimatycznego, który jest wielkim zagrożeniem dla polskiej gospodarki - nie tylko węgla, ale nawet i indywidualnego odbiorcy. Widać, że pani premier wzięła sobie to do serca. Mam nadzieję, że tak się stanie, że ten pakiet zostanie zablokowany, bo inaczej to po prostu... Kupiła sobie górnicze serca choćby tym, co zrobiła z kopalnią Kazimierz-Juliusz, i przytulając żony górników. Tu chyba ma plus u was... - Ja nie patrzę pod kątem marketingowym. Politycy zawsze muszą wykorzystać pewne sprawy marketingowo. Powiem jedno: na pewno decyzje pani premier, dotyczące szybkiego procedowania spraw związanych chociażby z certyfikacją węgla, szczególnie tego rosyjskiego, i rozwiązaniem sytuacji kopalni Kazimierz-Juliusz są pozytywne. Tylko z drugiej strony zadaję pytanie: czy do tej sytuacji na Kazimierzu-Juliuszu powinno dojść? Nie. Gdyby był nadzór - a nadzór ma pan premier Piechociński, któremu podlega pan minister Tomczykiewicz. Pani premier powinna żądać od pana Piechocińskiego dymisji pana ministra Tomczykiewicza. On za to odpowiada. Ta sytuacja nie powinna nastąpić. Wracając jeszcze do pytania o rząd: daje pan kredyt zaufania, tak? Rozumiem, że ocenia pan ten rząd na trzy, cztery z plusem? - Panie redaktorze, jakbym miał tak oceniać, to najlepszych ministrów już w tym rządzie nie ma. Nie będę mówił tutaj, których, bo nie chcę nikomu dawać pocałunku śmierci. Powiem tak: jeżeli się mnie pyta o 100 dni spokoju, to nie tędy droga. Mnie też związkowcy nie dają 100 dni spokoju. Od pierwszego dnia trzeba ciężko pracować. Czekam na sygnał ze strony pani premier odnośnie otwarcia nowej karty, jeżeli chodzi o dialog społeczny. My mamy swoje propozycje. Czekamy na te spotkania, ale w tej chwili ruch należy do pani premier. A zjednoczona prawica podoba się szefowi "Solidarności", podoba się związkowcom? Obok Jarosława Kaczyńskiego także Jarosław Gowin. - PiS tak, zjednoczona prawica też. Pamiętamy osoby, które wchodzą w skład tej zjednoczonej prawicy - tam są osoby takie jak pan Gowin, który głosował za podwyższeniem wieku emerytalnego.