Piotr Duda zapowiada na wstępie, że w kampanii parlamentarnej "Solidarność" nie będzie nikogo aktywnie wspierać, ale za to prześwietli każdego polityka na stronie "Sprawdzampolityka.pl", z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim oraz kandydatką PiS na premiera Beatą Szydło włącznie. Duda pytany o to, czy uchodźcy mogą liczyć na ewentualną pomoc ze strony "Solidarności" wyjaśnia, że wparcia nie wyklucza, ale wyraźnie podkreśla, że "powinno być ono domeną państwa". "Nie ma solidarności w Europie. Najwięcej uchodźców powinni przygarnąć Ci, którzy doprowadzili do takiej sytuacji, czyli Francja i Wielka Brytania" - argumentuje. W jego opinii, polskie służby nie są w stanie w odpowiedni sposób kontrolować przepływu imigrantów. "Przyglądam się imigrantom i widzę, że najwięcej jest nie rodzin i biednych, ale młodych ludzi z dużą kasą. Wygląda to tak, jakby islamiści pół swojej armii chcieli przerzucić do Europy. Ale ja się szerzej na ten temat nie chcę wypowiadać, bo nie mam wiedzy" - podkreśla. Piotr Duda pytany o publikację "Newsweeka" jeszcze raz powtórzył, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie, a wszystko ma "podtekst szerszy" nie tylko "polityczny", ale wręcz "mafijny". "Coraz częściej jestem terroryzowany przez firmę, która traci milionowe kontrakty na bazę zabiegową w Bałtyku. Ponadto walczyłem, żeby zostało spełnione to, na co czekamy wiele lat, czyli odzyskanie majątku Funduszu Wczasów Pracowniczych. Tym również nacisnąłem komuś na odcisk" - wyjaśnia Dopytywany o zatrudnianie pracowników "na śmieciówkach" w spółce "Dekom", podległej "Solidarności", wskazuje, że prosperuje ona świetnie i przynosi zyski, dlatego "ktoś chce im ustawiać w niej życie". Piotr Duda zarzuca też "Newsweekowi", że chcąc mieć "chodliwy tytuł", próbuje udowodnić, że miał w ciągu 3 lat 213 dni wolnego. "Newsweek opublikował nie rejestr rezerwacji, ale listę meldunkową , z której wynika, że przebywałem w "Bałtyku" 213 dni przez trzy lata" - przekonuje. Dopytywany, czy meldował na swoje nazwisko rodzinę lub kogoś, kto musiałby zapłacić pełną kwotę, zapewnia, że wszystkie wyjaśnienia przedstawi w sądzie. Więcej w "Rzeczpospolitej"