- W pewnym momencie uderzył w nas piorun. Siedziałem z tyłu samochodu. Najpierw usłyszałem huk, jakiego nigdy wcześniej nie słyszałem. Z przodu maski widziałem tylko dziwny płomień, jakby ktoś spawał - relacjonuje w rozmowie z reporterką TVN24 świadek zdarzenia. Mężczyzna dodaje, że później "wyłączyły się wycieraczki, silnik zgasł, szyby zaparowały w moment, a drzwi się automatycznie zablokowały". - Wiem tylko, że jechaliśmy 110 km/h., bo w tym miejscu zatrzymała się wskazówka na liczniku - mówi. Na szczęście nikomu nic się nie stało, właściciel auta ubolewa jedynie, że samochód jest poważnie uszkodzony.